Świat, w którym żyjemy, zmienia się niezwykle szybko, a moje zadanie to utrzymać Tatry. Istotą objęcia jakiegoś obszaru ochroną jest zobowiązanie, żeby zachować go dla przyszłych pokoleń w stanie nienaruszonym. Tak, żeby można było przyjść w Tatry dzisiaj czy za te umowne 100 lat i doświadczyć trwałości i piękna świata. Parki narodowe istnieją też po to, żeby człowiek miał szansę doświadczyć samego siebie. Kiedy wchodzisz w góry czy inne miejsce o wybitnych walorach przyrodniczych: nad wielkie jeziora, pustynie czy na wybrzeża, kiedy spotykasz się z takim miejscem, oddychasz inaczej. Uwalniasz się od codzienności.

CZYTAJ TEŻ: ELLE MAN myśli o przyszłości - Tomasz Sobierajski: Nauczmy się komunikować na nowo

Osobiste i zawodowe problemy gdzieś znikają. Wiem, co mówię, dzisiaj byłem w rejonie Hali Gąsienicowej. Popatrzyłem na śnieg, na poszarpane szczyty i jak zawsze poczułem, że to mnie wciąga. Pojawia się myśl, że jestem zintegrowany z naturą, ale także z samym sobą. Nie wiem, czy chodzi tylko o to, że nie miałem tam zasięgu internetu, bo nie wchodzę do sieci w górach. Chodzi raczej o szansę obcowania z czymś pierwotnym.

W OBLICZU WIRTUALNEGO ŚWIATA

Czy wysiłek konieczny do obcowania z górami wciąż będzie atrakcyjny po upowszechnieniu się wirtualnej rzeczywistości, kiedy wszystko, także wspinaczkę w skale i lodzie albo wędrówkę po górach, będzie można sobie wyświetlić w goglach bez wychodzenia z domu? Sądzę, że potrzeba spotkania z prawdziwymi górami będzie się nasilać w miarę, jak wirtualny świat będzie zagarniać coraz większy obszar w naszym życiu. Zastanawiałem się, czy nie wyposażyć naszych centrów edukacyjnych w Tatrzańskim Parku Narodowym w sprzęt VR, czy nie pozwolić ludziom na oglądanie Tatr w goglach, ale doszedłem do wniosku, że to zbyteczne. Virtual reality nie zastąpi fizyczności spotkania z granitem, ze śniegiem, doświadczenia wysiłku i adrenaliny, która jest nieodzowna, bo góry są niebezpieczne i nieprzewidywalne. Z powodu zmiennych warunków pogodowych czy trudności trasy. Gogle w zetknięciu z prawdziwym światem zdają się żałosne.

REALNY ŚWIAT SIĘ KOŃCZY

Idea parków narodowych przetrwa kolejne stulecie. Zasoby świata się kurczą, to prawda, ale parki narodowe przetrwają, bo spektakularność świata w tych chronionych obszarach zapiera dech w piersiach. To uznane przez wszystkich obszary dziedzictwa ludzkości i myślę, że tego się nie wyzbędziemy. Nasza rola w tym, żeby skutecznie budować autorytety takich instytucji. Strażnicy parków narodowych w USA cieszą się ogromnym prestiżem. Mają taki sam autorytet jak strażacy. Z drugiej strony ochrona przyrody to zadanie dla wszystkich. Bo gdzie będziemy oglądać planetę w stanie surowym i jak najmniej zmienionym? Tylko w parkach narodowych. Zbliża się kolejna fala demograficzna. Nas, ludzi, wkrótce ma być 11 miliardów. Wszyscy ci ludzie muszą gdzieś mieszkać i pracować, więc każdy skrawek ziemi będą się starali zagospodarować i zabudować. W Tatrach jest o tyle szczególnie, że warunki klimatyczne są surowe.

EKOPOKOLENIE

W miarę rozwoju postępu technologicznego zmienia się nastawienie społeczeństwa do ochrony przyrody. Dla młodego pokolenia wszystkie proekologiczne trendy są o wiele istotniejsze niż dla pokoleń urodzonych w latach 60. czy 70. To nie jest tylko polski trend, to trend światowy i mam nadzieję, że przejmą go także te społeczeństwa i kultury, dla których szacunek do przyrody nie jest jeszcze dziś priorytetem. Zresztą, gdybyśmy popatrzyli na Tatry 100 lat wstecz, zobaczylibyśmy, że z proekologicznym myśleniem było wówczas dużo gorzej. To był obszar klęski ekologicznej, lasy były wycięte, te- reny zabudowane hutami i tartakami. Nie poznalibyśmy tych miejsc. Można zatem powiedzieć, że trendy w mojej dziedzinie napawają optymizmem.

Im mniej jest przestrzeni i pożywienia, tym bardziej narasta niebezpieczeństwo, że ludzkość będzie odbierać terytoria różnym gatunkom zwierząt. Brak drapieżników powoduje innego rodzaju kłopoty. Amerykanie mają olbrzymi problem z populacją jeleni wapiti. Brakuje wilków, więc jelenie wyżerają wszystko. Rangersi muszą do nich strzelać. W Tatrach nie mamy takiego problemu, mamy wilka, niedźwiedzia i rysia i nie musimy strzelać do zwierząt.

Najgorzej, kiedy niektóre gatunki giną z powodu zwyczajnej ludzkiej głupoty. Mity funkcjonujące w różnych kulturach w naszych czasach skazują na śmierć nosorożce czy tygrysy. W takich przypadkach pomaga edukacja. Trzeba to robić małymi krokami. Na przykład uczymy, że Tatry są sfekalizowane. Staw Smreczyński zapełniłby się fekaliami w ciągu jednych wakacji, gdyby zwieźć tam wszystkie te ścieki. Ludzkie fekalia nie są naturalne dla tatrzańskiego ekosystemu i mogą być źródłem niepożądanych zjawisk. Na przykład chorób. Poza fekaliami wywozimy z Tatr kilkanaście ton śmieci każdego roku. W edukacji bardzo pomocne okazują się nowe technologie. Wykorzystujemy szansę, jaką dają media społecznościowe, bo mamy wdzięczny kontent. Góry są fajne. Musimy sprostać wyzwaniu i wykorzystać tę szansę.

FRYTKI Z KECZUPEM

Czy łowiectwo przetrwa, trudno mi powiedzieć. Za mało się interesuję tym tematem. Mój ojciec polował, ja nie mam o tym pojęcia, ale rzeczywiście trend antyłowiecki jest teraz wyraźny. Mamy inny problem. Orzechówki oblepiły drzewa wokół schroniska w Morskim Oku. Ludzie je dokarmiają. Ptaki żebrzą o bułkę, frytkę, cokolwiek. Chce mi się płakać, kiedy to widzę, bo orzechówki mają się żywić nasionami limby. Tylko dzięki ptakom te drzewa mogą się rozsiewać, bo nasionko samo nie poleci, a orzechówki upychają je w ziemi, magazynują i dzięki temu limba może się rozmnażać. Ludziom się wydaje, że jeśli nie dokar- mią zwierzątek, to one zdechną. To nieprawda. W parku narodowym zwierzęta mają wszystko, czego im potrzeba do życia. Odwiedzają nas rocznie cztery miliony ludzi, nie jest łatwo opowiedzieć takiej masie o orzechówkach. Ale musimy takie proble- my rozwiązywać, musimy wytłumaczyć, że bez tego ptaka jedno z naszych narodowych drzew po prostu przestanie istnieć. Niektóre gatunki wymierają, ponieważ ludzie wierzą w mity, inne, bo nie chcą się nauczyć, że dokarmianie dzikich ptaków im nie służy. Orzechówka nie jest stworzona do tego, żeby jeść frytki.

CZY NIEDŹWIEDZIE PRZEŻYJĄ?

Zdarza się, że tam, gdzie człowiek dokarmia zwierzęta (np. jelenie), pokarm wyjadają niedźwiedzie. Długotrwałe badania dowodzą, że na takim pożywieniu jakość tkanki tłuszczowej, którą gromadzą, jest gorszej jakości niż na ich zwyczajnej diecie. Dlatego właśnie niedźwiedzie gorzej śpią zimą, częściej się budzą, nie wiemy jeszcze, czy będą z tego powodu chorować. Z pewnością jednak ich fizjologia się zmienia, i to na gorsze. Czy przetrwają następne stulecie? Mam nadzieję, że tak. Ale nie tylko niedźwiedzie, bo mamy też świstaki czy kozice. Ich populacja w całych Tatrach w 2000 roku spadła już do 300 sztuk. Były na krawędzi wyginięcia. Wystarczyłaby jedna potężna lawina i kilku kłusowników, którzy odstrzeliliby ostatnie samce. Dziś jest 1300 kozic i sytuacja wydaje się opanowana.

KATAKLIZM ZA OKNEM KOLEJKI

Myślę, że w ciągu nadchodzących 100 lat zagrożeniem mogą stać się jakieś nowe aktywności sportowe. Obecnie najmodniejsze są skitoury. Zasada jest taka, żeby trzymać się szlaków. Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Wiosną, kiedy niedźwiedzie, kuraki, świstaki, kozice potrzebują najwięcej spokoju, pojawia się chmara narciarzy. Ski-toury nie są najbardziej inwazyjne, ale przecież licho nie śpi. Pojawiają się drony. W Stanach Zjednoczonych na obszarach parków narodowych są całkowicie zakazane. Dźwięk drona, którego zwierzęta nie znają, płoszy je. Jeśli zatem myśleć o zachowaniu ekosystemów i gatunków tatrzańskich, trzeba mieć wiele odwagi. Należy mądrze ograniczać używanie nowych technologii w górach. Ale ludzie tego nie rozumieją. Uważają nas za żandarmów. Nie rozumieją, że masowe imprezy sportowe deprecjonują ideę ochrony przyrody. Nie mam nic przeciwko bieganiu w Tatrach, ale maraton tatrzański to jednak nie byłby najlepszy pomysł.

Czy kolejka na Kasprowy przetrwa? Nie jesteśmy za tym, żeby ją likwidować. Bardzo zmieniła krajobraz, ale to tylko technologia. Może się okazać, że wkrótce wynajdziemy jakieś nowe, mniej inwazyjne sposoby transportu.

Szymon Ziobrowski - nieszablonowy dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. Przewodnik górski. Sukcesywnie buduje pozycję parku nie tylko w obszarze ochrony środowiska, ale nawet na rynku wydawniczym. Wie, co robi niemal każdy z tatrzańskich niedźwiedzi, bo park monitoruje je za pomocą chipów GPS.