ELLE: W trzecim sezonie "Wikingów" grasz francuską księżniczke Giselę. Jaka ona jest?
Morgane Polanski: To feministka swojej epoki. Wszystkie postaci kobiece w tym serialu są bardzo mocne. Kobiety Wikingów były silne i waleczne. Moja bohaterka jest księżniczką, nie walczy, ale też jest waleczna. Uważa Wikingów za bestie, zwierzęta, które atakują jej kraj. Prędzej umrze niż się podda.

ELLE: Ponoć jako dziecko chciałaś być księżniczką. Jak się przygotowywałaś do roli?

M.P. To prawda, tata wciąż mi powtarzał, żebym nie zachowywała się jak księżniczka. Co do roli, nie przygotowywałam się w jakiś specjalny sposób. Wzięłam udział w castingu, zostałam wybrana na dwa tygodnie przed zdjęciami, nie wiedziałam, jak rozbudowana będzie moja postać. Nie wierzę w zbytnie przygotowywanie się do roli. Trzeba po prostu grać. Muszę wierzyć w sytuację, bo moja bohaterka wierzy. Uczę się tekstu jak modlitwy, to nie są moje słowa i nie myślę za wiele o nich. Pozwalam sobie po prostu grać.

ELLE: Rodzice widzieli serial? Pytałaś ich o rady, konsultowałaś się?
M.P. Widzieli, bardzo im się podobało, są dumni. Obserwowałam, jak pracuje moja mama, pytałam, co u niej się sprawdza. Uwielbiam ją w „Wenus w futrze”, jest fenomenalna. Lubię też podpatrywać inne aktorki przy pracy.

ELLE: Jakie masz plany na najbliższy czas? Zobaczymy Cię w nowym filmie taty?

M.P. Ne ma tam dla mnie roli (śmiech). Gdy skończymy zdjęcia do czwartego sezonu "Wikingów", wrócę do Londynu i będę dalej chodzić na przesłuchania. Pracuję też nad własnym filmem, bo kręci mnie reżyseria.

ELLE: Nie boisz się trochę łatki "córki znanych rodziców"?

M.P. Wiem, że tego uniknę, ale staram się robić swoje i być wierna temu, co jest dla mnie ważne. Chcę być znana ze swojej pracy, nie chcę sprzedawać swojej prywatności.

ELLE: Przed przyjazdem do Polski napisalaś na Instagramie "now off to my dearest Warsaw". Jesteś tu już kolejny raz.

M.P. Kocham Polskę! Ostatni raz byłam tu w lipcu na Festiwalu Muzyki Żydowskiej w Krakowie. Żałuję, że nie mówię po polsku, znam pojedyncze słowa: dzień dobry, dziękuję. Pamiętam też wierszyk z dzieciństwa : "aaa, kotki dwa, szare bure obydwa" (śmiech).

O serialu "Wikingowie" przeczytasz też w nowym, listopadowym numerze ELLE!