„Pozdrowienia z Rosji”

Pewnie niejedna osoba wybrałaby „Goldfingera”, ale to „Pozdrowienia z Rosji” wydają się dziś najlepszym filmem Connery’ego w roli Jamesa Bonda.  Obraz ujmuje tym, że jest dość powściągliwy i w zupełności pozbawiony gadżetów. Twórcy skupili się przede wszystkim na wyeksponowaniu uroku i twardości szkockiego aktora oraz na stworzeniu konkretnego suspensu.

„Marnie”

Piękna złodziejka, Marnie Edgar, wdaje się w romans z Markiem Rutlandem. Mężczyzna wie, kim naprawdę jest kobieta i postanawia jej pomóc. Connery cieszył się już wielką sławą w 1964 roku, gdy „Marnie” Alfreda Hitchcocka wchodziło do kin. Ten znakomity, mocno freudowski psychologiczny thriller wyraźnie pokazał, że Szkot równie dobrze odnajduje się w ambitniejszych produkcjach. Zresztą Connery w tamtym czasie zmartwiał się, że z powodu Bonda nie rozwinie swojej kariery. „Marnie” pokazało, że jego obawy były niepotrzebne. W roli Rutlanda Connery jest intrygująco mroczny.

„Wzgórze”

II wojna światowa, do północnoafrykańskiego obozu karnego dla brytyjskich żołnierzy trafia pięciu nowych więźniów. Próbują przeżyć w warunkach nieludzkiego traktowania i brutalnych kar wymierzanych przez sadystycznych strażników. W tym rewelacyjnym filmie Sidneya Lumeta z 1965 roku Connery imponuje jako Joe Roberts, były sierżant Królewskiego Regimentu Pancernego. To kolejne bardzo udane zerwanie aktora z bondowskim wizerunkiem.

„Agresja”

W niewielkim angielskim miasteczku grasuje przestępca molestujący dziewczynki. Mimo akcji funkcjonariuszy miejscowej komendy ofiarą zwyrodnialca pada kolejna uczennica. Cała policja i okoliczni mieszkańcy poszukują zaginionej dziewczynki. W szoku, wyczerpane i poturbowane dziecko odnajduje detektyw - sierżant Johnson. Mała natychmiast zostaje odwieziona do szpitala na oddział intensywnej terapii. Głowny podejrzanym o dokonanie ohydnego czynu jest niejaki Kenneth Baxter.

To druga bardzo udana współpraca Lumeta z Connerym. Kto wie, czy nie jest to najbardziej bezkompromisowa rola w jego karierze – Szkot z niesamowitym przekonaniem wcielił się w rozjuszonego policjanta.

„Zardoz”

Wiek XXIII. Ziemia jest podzielona na dwa obozy – Brutali oraz uprzywilejowaną kastę Eksterminatorów. Jeden z odważniejszych ludzi, Zed, wdziera się do obiektu przypominającego ludzką twarz – siedziby boga zwanego Zardoz – i przenosi się do idyllicznej krainy Vortex. Jego pojawienie się zmienia to miejsce.

To zapewne największe kuriozum w karierze aktora, ale bez wątpienia fascynujące. To całkiem pomysłowe i mocno ekscentryczne science fiction bawi osobliwymi kostiumami (Connery często ubrany jest jedynie w coś, co przypomina męską wersją bikini), ale też urzeka świetną stroną wizualną i surrealistycznym klimatem.

„Odległy ląd”

Na Io, księżyc Jowisza, zostaje wysłany nowy szeryf. Jego uwagę zwraca wysoki odsetek mających tam miejsce samobójstw. To kolejne science fiction w karierze Connery’ego, ale tym razem bardziej zbliżone do westernu i kina akcji. Niezasłużenie zapomniana rzecz.

„Imię róży”

Rok 1327, franciszkanin William z Baskerville zostaje poproszony o wyjaśnienie okoliczności śmierci zakonnika w benedyktyńskim klasztorze. Kolejne zabójstwa wywołują panikę. Adaptacja wybitnej powieści Umberto Eco to interesujący wizualnie kryminał, który stoi także dobrym aktorstwem – przede wszystkim ze strony Szkota.  

„Nietykalni”

Chicago okresu prohibicji królują Al Capone (Robert De Niro), nieuczciwi policjanci i przekupni sędziowie. Aby położyć kres rządom mafijnego terroru, agent federalny Eliot Ness (Kevin Costner) powołuje grupę "Nietykalnych". Jednak swego wroga numer jeden może pokonać dopiero po lekcji udzielonej mu przez doświadczonego gliniarza Malone'a (Sean Connery): nie ufaj nikomu i strzelaj szybko, zawsze pierwszy...

Rola w gangsterskim filmie Briana De Palmy przyniosła Connery’emu Oscara. Całkiem zasłużenie – Szkot jest właściwie najlepszy z całej obsady, w której mamy jeszcze m.in. Kevina Costnera oraz Roberta De Niro.

„Indiana Jones i ostatnia krucjata”

Indiana musi ratować porwanego przez nazistów ojca, który zna miejsce przechowywania świętego Graala. Connery jako ojciec postaci granej przez Harrisona Forda kradnie cały film. Urocza fajtłapowatość aktora jest dobitnym dowodem, że aktor potrafił wypaść świetnie nie tylko w roli twardych mężczyzn.

„Twierdza”

Generał Francis X. Hummel wraz z grupą wiernych żołnierzy piechoty morskiej opanowuje wyspę Alcatraz i bierze zwiedzających jako zakładników. Grozi, że odpali rakiety z głowicami wypełnionymi zabójczym gazem bojowym w kierunku San Francisco. Do akcji powołani zostają specjalista FBI do spraw broni chemicznej dr Stanley Goodspeed i tajemniczy John Patrick Mason, były więzień Alcatraz.

W tym widowiskowym kinie akcji Michaela Baya Connery zrobił to, co do niego należało. W jego roli czuć też trochę Bonda, co samo w sobie trzeba uznać za dodatkowy plus.