Według doniesień amerykańskich mediów, Ryan Gosling w swojej nowej roli wcieli się w astronautę. Studio MGM prowadzi rozmowy w sprawie zaadaptowania jeszcze niewydanej powieści Andy’ego Weira pt. „Project Hail Mary”. Weir to twórca „Marsjanina”, który w 2015 roku został przeniesiony na duży ekran przez Ridleya Scotta i spotkał się z dużym uznaniem wśród publiczności, krytyków i Akademii Filmowej (7 nominacji do Oscara). Nic dziwnego, że Hollywood chce ponownie sięgnąć po twórczość amerykańskiego pisarza.

Z tego co wiemy na tę chwilę, fabuła ma skupić się na samotnym astronaucie podróżującym na kosmicznym statku. Jego zadaniem jest uratowanie ludzkości. Oprócz grania Gosling zajmie się też produkcją filmu. Ciekawym aspektem związanym z tym projektem jest to, że będzie to jego druga rola pod rząd o tym samym charakterze – w 2018 aktor zagrał kosmonautę – Neila Armstronga – w filmie Damiena Chazelle’a „Pierwszy człowiek”. Widocznie Gosling upodobał sobie tego typu postacie.

Powyższy film był także ostatnim, w którym wystąpił. Dwuletnia przerwa (zapewne ten czas trochę się wydłuży z powodu pandemii koronawirusa) od występowania w filmach to raczej niecodzienny krok dla popularnych aktorów, ale najwidoczniej Gosling uznał, że jest wskazany. Można powiedzieć, że dotychczas swoją karierę prowadził w przemyślany sposób – w jego filmografii natrafimy w końcu na niemałą liczbę dobrych pozycji. Znajdziemy także i te gorsze, ale nie oszukujmy się – bardzo rzadko trafiają się aktorzy lub aktorki, którzy podejmują same dobre decyzje.

W związku z informacją o powrocie Goslinga do kina przypominamy pięć najlepszych filmów z jego udziałem. W ramach kontrapunktu wspominamy także o tych produkcjach, które nie przynoszą mu chwały. Ta druga piątka może pomoże wam zaoszczędzić czasu, gdybyście przypadkiem trafili na któryś z zamieszczonych tam obrazów. Ale zacznijmy od tej najlepszej:

Ryan Gosling: najlepsze filmy

Szkolny chwyt” (2006)

Uzależniony od narkotyków nauczyciel historii nawiązuje przyjaźń z uczennicą.

W tym bardzo udanym dramacie Ryana Flecka Gosling zagrał swoją najlepszą rolę. To bardzo dopracowana kreacja – szczególnie w chwilach, gdy jego bohater osuwa się w zakątki własnego umysłu. Jego przyjaźń z uczennicą (Shareeka Epps) i próby uratowania jej przed lokalnym dilerem są przejmująco oddane. Ten film to dowód na to, że Gosling potrafi się wybronić, gdy trzeba zaangażować szerokie spektrum emocji.

Blue Valentine” (2010)

Historia pełnego wzlotów i upadków małżeństwa, które próbuje wskrzesić dawne uczucia.

Gosling wraz z partnerującą mu w tym filmie Michelle Williams zamieszkali razem, przygotowując się do zagrania kochanków w tym mocnym dramacie małżeńskim Dereka Cianfrancego. Fragmentaryczna, achronologiczna struktura narracji pozwala nam spojrzeć na ich życie w dniach szczęścia, jak i tych przepełnionych rozpaczą. Z jednej strony przyjemnie się patrzy, jak się zakochują w sobie, a z drugiej strony nie jest lekko, gdy widzimy sceny, w których wszystko się u nich rozpada.

„Drive” (2011)

Bezimienny kierowca postanawia pomóc mężowi swojej sąsiadki w anulowaniu długu u groźnych bandytów.

W swoim najlepszym obrazie Nicolas Winding Refn pomysłowo odkurzył stylistykę kina samochodowego, neo noiru i heist movie z lat 70. i 80. Nie dość, że bardzo dobrze wplótł pościgi i przemoc w fabułę, nigdy nie przysłaniając jej tępą akcją, wątek miłosny ograł w wiarygodny sposób i elementy kiczu utrzymał na wodzy, to jeszcze przypomniał wszystkim, jak Los Angeles doskonale prezentuje się na wielkim ekranie. Ryan Gosling z prawdziwym przekonaniem zagrał tutaj bezimiennego typa w stylu Clinta Eastwooda, ale z wrażliwszą stroną.

„Tylko Bóg wybacza” (2013)

Julian prowadzi klub nocny. Pewnego dnia ginie jego brat. Jego matka żąda, by ten go pomścił. Julian musi zmierzyć się z Changiem, byłym oficerem policji, który wierzy w zasadę oko za oko, ząb za ząb.

Drugi film Goslinga w reżyserii Nicolasa Windinga Refna nie jest aż tak porywający jak „Drive”, ale to kawał bardzo dobrego kina, które w niezrozumiały sposób jest niedoceniane. Obraz jest szalenie wystylizowany i dość brutalny – fabuła odgrywa mniejszą rolę (choć jest tu coś z greckiej tragedii), liczy się przede wszystkim gęsty klimat, wprawiający widza w hipnozę. Rola Goslinga to skądinąd ciekawy obraz pustki – aktor sprawia wrażenie, jakby grał na znieczuleniu. Akurat w tym przypadku działa to na plus.

Blade Runner 2049” (2017)

Sequel kultowego „Łowcy androidów” w reżyserii Denisa Villeneuve’a to majestatyczny arthouse wybornie złączony z kinem gatunkowym. Pomysł, aby zaangażować do głównej roli Goslinga był strzałem w dziesiątkę – jego pełna smutku twarz idealnie pasuje do tej posępnej w klimacie kontynuacji. Aktorowi szczególnie dobrze przychodzi grać generalnie milczących i wycofanych emocjonalnie bohaterów. W tym filmie udało mu się także nawiązać niezłą chemię z Harrisonem Fordem.

Ryan Gosling: najgorsze filmy

„Odmienne stany moralności” (2003)

Młody mężczyzna morduje niepełnosprawnego chłopca i trafia do poprawczaka, gdzie nauczyciel próbuje poznać motywy zbrodni.

Niesamowite jest to, że w początkach swojej kariery Gosling mógł w bardzo łatwo sposób wpaść w pułapkę jednej roli. W tamtym czasie często grał skonfliktowanego młodego człowieka. O ile w „Fanatyku” i „The Slaughter Rule” wypadł bardzo dobrze, to w tym filmie zabrakło mu świeżości. Na szczęście aktor dojrzał w swoich następnych rolach.

Pamiętnik” (2004)

Stary mężczyzna czyta chorej na Alzheimera kobiecie pamiętnik opisujący historię miłości dziewczyny z zamożnego domu i ubogiego pracownika tartaku. Znajdzie się sporo fanów tego filmu (głównie u płci żeńskiej), ale panowie mogą się na tym przesadnie ckliwym melodramacie mocno wynudzić. Gosling nie gra tutaj niczego godnego uwagi – równie dobrze jego postać mógłby zagrać niemal każdy inny aktor hollywoodzki.

Zostań” (2005)

Psychiatra Sam Foster próbuje zapobiec samobójstwu swojego pacjenta.

„Zostań” nie jest filmem, o którym myśli się w pierwszej kolejności, gdy wymieniamy filmy z Goslingim. Jeśli już ktoś pamięta o nim, to tylko z powodu tego, że zmarnował utalentowaną obsadę (Ewan McGregor, Naomi Watts, Bob Hoskins). Widać, że reżyser Mac Forster skupił się przede wszystkim na stronie wizualnej, co odbiło się na samej fabule. Rola Goslinga niewarta zapamiętania.

Kocha, lubi, szanuje” (2011)

Idealne życie Cala Weavera rozpada się, gdy dowiaduje się, że żona go zdradza. Po kilkudziesięciu latach znowu umawia się na randki. Pomaga mu w tym młody Jacob.

I pomyśleć, że ta komedia romantyczna wyszła dwa miesiące po „Drive”. Choć ten tytuł również ma swoich zwolenników, to jednak trudno nie pozbyć się rozczarowania faktem, że Gosling nie zaryzykował jako aktor. Obrał bardzo bezpieczny kurs. Efektem była nieciekawa rola.

Gangster Squad. Pogromcy mafii” (2013)

Kilku policjantów z tajnego oddziału policji walczy z najniebezpieczniejszym szefem mafii w Los Angeles.

Wypełniony po brzegi gwiazdami (oprócz Goslinga mamy Josha Brolina, Nicka Noltego, Seana Penna i Emmę Stone) film Rubena Fleischera to prawdziwy niewypał, którego nie bronią nawet stylowe zdjęcia. Ani to udane nawiązanie do kina noir, ani wciągająca pulpa. Gosling jest bezbarwny jak właściwie cała obsada.