Flagowy butik Roberta Kupisza mieści się przy ulicy Mokotowskiej, w klimatycznym podwórku. To tam można najczęściej spotkać projektanta. – Lubię to miejsce, bo ma dobrą energię i choć znajduje się w samym centrum Warszawy, jest schowane, z dala od zgiełku. Często przychodzę tu popracować. Zawsze mam przy sobie notes i zapisuję w nim hasła i pomysły, które wpadają mi do głowy. Najpierw szukam motywu przewodniego kolekcji i pokazu, któremu podporządkowuję wszystko: od zaproszeń, przez muzykę i scenografię, po makijaż i fryzury. Staram się wejść w ten świat, dokształcam się, czytam, ogladąm filmy, zdjęcia, odwiedzam muzea.

fot. Jakub Pleśniarki

Przygotowując kolekcję „Gangsta”, słuchałem amerykańskiego rapu, a przy okazji „Opery” przeczytałem biografie radzieckich tancerzy. Ostatnia kolekcja Kupisza „Tango” na jesień–zimę 2016/2017 początkowo miała być inspirowana niemieckim ekspresjonizmem i filmem „Nosferatu – symfonia grozy” z 1922 roku. – Szukając muzyki do pokazu, stwierdziłem, że idealne będzie tango, które jest niebezpieczne, są tam skrajne emocje, bardzo dużo się dzieje. Sam wiele lat zajmowałem się tańcem towarzyskim, więc ten temat jest mi bardzo bliski. Podczas turniejów tanecznych fascynowały mnie pary, które przychodziły na próby parkietu z gotowym makijażem i fryzurami, ale w dresowych bluzach narzuconych na kostiumy. Spodobało mi się to połączenie stylu sportowego z błyszczącymi materiałami. W końcu zmieniłem koncepcję i jako motyw przewodni wykorzystałem właśnie tango. Oglądałem filmy „Tango” i „Ostatnie tango w Paryżu”, zainspirowałem się też zdjęciami młodych argentyńskich arystokratek, które kończą szkołę i wchodzą w dorosłe życie. Chciałem, żeby moje modelki wyglądały tak jak one, były dziewczęce, ale i dostojne. Anna Maria Jopek podpowiedziała mi nazwiska genialnych kompozytorów, którzy zajmują się tangiem. Potem w radiu usłyszałem „Piosenkę o zagubionym sercu” Hanny Banaszak i uznałem, że będzie świetna na finał pokazu.

fot. Jakub Pleśniarki

Bo każdy pokaz Roberta jest widowiskiem. – Zdaję sobie sprawę z tego, że pracuję w show-biznesie. Ja robię show, a moja wspólniczka zajmuje się stroną biznesową. Jako pierwszy w Polsce Kupisz prezentuje swoje kolekcje z rocznym wyprzedzeniem. Kolejną, na wiosnę–lato 2017, pokaże już 2 czerwca. Zanim jednak trafi ona na wybieg, projektant przez trzy miesiące pracuje nad nią z konstruktorem. – Na podstawie moich szkiców omawiamy proporcje, powstają prototypy, które sam testuję. Zabieram je na crossfit, sprawdzam, jak się zachowują w ruchu. Lubię, kiedy ubrania pracują z ciałem, dają swobodę i komfort, chcę, żeby dostosowały się do człowieka i jego sylwetki, a nie odwrotnie. Dlatego w każdej mojej kolekcji jest dużo rzeczy oversize. Nigdy nie miałem ambicji, aby projektować suknie na czerwony dywan. Chciałem robić rzeczy na co dzień, jakie sam lubię. A to, że inni je kupują i chcą je nosić, jest dla mnie największą satysfakcją.

Tekst Marta Krupińska

fot. Jakub Pleśniarki