Kopenhaga od lat wygrywa w rankingach na „najszczęśliwsze miasto na świecie”. Fasady kolorowych kamienic odbijających się w miejskich kanałach, piękne mieszkanki na smukłych rowerach (rzadko kiedy w kasku na głowie, za to często w sukienkach noszonych na T-shirty, wielkich szalach i trampkach), czyste powietrze (śródmieście bez samochodów, elektryczne autobusy), dużo parków i wrażenie wiecznego relaksu. – Kultura rowerowa wymusza specyficzny styl ubierania się. Nie chodzi tylko o wygodę, ale o rodzaj luzu, który Duńczycy, preferujący rower bez względu na pogodę, niewątpliwie mają – mówi Pernille Teisbaek, kiedyś modelka i stylistka, dziś jedna z najpopularniejszych duńskich it-girls.

Rzeczywiście, jest coś wyjątkowo bezpretensjonalnego w tym, jak się noszą Dunki, rodzaj naturalnej nonszalancji. Nie ma tu epatowania drogimi markami jak w Mediolanie ani ołówkowych spódnic i szpilek (niepraktycznych na rower) jak w Paryżu. Jak zauważyła kiedyś najsłynniejsza krytyczka mody Suzy Menkes: „Tam, gdzie ludzie ubierają się wygodnie, są szczęśliwsi. Fenomen Kopenhagi polega na tym, że wygoda idzie w parze ze świetnym stylem, a to się często nie zdarza”. Nic dziwnego, że duńska moda stała się obecnie najbardziej pożądana na świecie. 

W czerwcowym ELLE przeczytasz, jak noszą się mieszkanki stolicy Danii i na jakie marki warto zwrócić uwagę. Pisze Maja von Horn, która Danię zna od podszewki.