Polacy piją coraz więcej alkoholu. W 2009 roku było to 9,5 litra czystego spirytusu na głowę. Teraz statystyczny obywatel rocznie wypija 11 litrów. Specjaliści przewidują, że w nadchodzących latach ilość wypitego alkoholu wzrośnie do 12 litrów.  Jeśli osiągniemy poziom 12 litrów ruszy proces degradacji społecznej. Według WHO, kiedy spożycie przekracza tę granicę, wtedy przestaje rosnąć długość życia. Winne są temu niskie ceny alkoholu i całodobowa dostępność używek, w tym na stacjach benzynowych. Problem jest jednak o wiele bardziej złożony.

W serwisie gazeta.pl, ukazał się głośny wywiad z Krzysztofem Brzózką, prezesem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Brzózka bije na alarm: W Polsce alkohol jest wszędzie. Stacje benzynowe, budy 24 h, sklepy spożywcze, reklamy telewizyjne. Jeden punkt sprzedaży przypada na 275 mieszkańców. To oznacza, że w zasadzie każdy blok mieszkalny ma swoją budę z alkoholem albo knajpę.

Szef PARPA alarmuje, że przepisy w Polsce są zbyt liberalne, a dzięki zalewowi reklam np. piwa jesteśmy narodem oswojonym z alkoholem i traktujemy go jak normalny produkt spożywczy. Kolejną zmorą są tzw. małpki, których w Polsce sprzedaje się półtora miliarda rocznie. Pojawiły się 10 lat temu, kiedy przemysł alkoholowy postawił na "strategię wciągania w picie kobiet". Opakowanie dobrze leży w dłoni i przede wszystkim można je dyskretnie schować do torebki. Do tej pory wszelkie próby wprowadzenia zakazu sprzedaży w opakowaniach mniejszych niż pół litra kończyły się awanturą o "zamach na wolności obywatelskie".

Polacy na puncie dostępności wódki maja podobnego fioła jak Amerykanie na punkcie dostępności broni. - mówi prezes PARPA.

Według szefa Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych niezbędne są trzy zmiany: całkowity zakaz reklam alkoholu, ograniczenie sprzedaży w całej Polsce w godz. 22-6 i wprowadzenie ceny minimalnej na alkohol. Ani jednej z tych rzeczy nie udało się do tej pory osiągnąć. Przykład naszych sąsiadów, np. Litwy pokazuje, że można to szkodliwe zjawisko zatrzymać. Na Litwie zakazano reklam alkoholu i zamknięto sklepy z alkoholem między 22 a 6 rano. 

Strach przed wzięciem się za problem rozpasania alkoholowego jest u nas apolityczny. W każdej partii są posłowie skłonni bronić lobby alkoholowego i rozwodnić każdą regulację. - mówi Krzysztof  Brzóska.
 

Źródło: gazeta.pl