MUZYKA: „Echo” Tomasz Mreńca, Kayax

Na aktualną „jesień" za oknem ta płyta jest jak znalazł. I chociaż wieje od niej chłodem i przygnębieniem, któż z nas nie lubi się biczować, tym bardziej, kiedy na horyzoncie na próżno szukać radosnego dzwonka. Oto więc wspaniały Tomasz Mreńca, który z paroma innymi muzykami wyniósł z podziemi na powierzchnię muzykę instrumentalną w tym kraju. Zresztą na najnowszej trzeciej płycie artysty, wydanej pod szyldem Kayaxu pojawiają się wspomniani koledzy po fachu: Hania Rani i Daniel Spaleniak. "Echo" łączą ze sobą różne obszary melancholii i zadumy. Tutaj niepokój spotyka się z ciszą, muzyka ambientowa, pełna elektronicznych barw dotyka klasycznych skrzypiec romansując ze sobą namiętnie, syntezatory gonią się z wiatrem czy wreszcie skandynawski chłód naszej północy spotyka się ze słowiańską duszą wschodu. I jeśli tak ma brzmieć ta wiosna co stała się jesienią, to jest jakaś nadzieja na jej przetrwanie!

FILM: „Prime Time" Jakub Piątek, Netflix

Jakub Piątek z pełnometrażowym debiutem fabularnym zadebiutował w styczniu na prestiżowym Festiwalu Filmowym w Sundance w konkursie głównym. I jest to marzenie niejednego filmowca wchodzącego w świat X muzy, podobnie jak marzeniem niejednego Polaka była w czasach transformacji realizacjach amerykańskiego snu. O tym śnie opowiada właśnie Piątek w „Prime Time”. Mamy więc czas przełomu XX i XXI wieku, czas wejścia w Milenium. Jesteśmy więc kilka lat ze smakiem wolności na ustach, tylko, że dla wielu ta wolność okazała się smakiem cierpkim, nieprzyjemnym, drażniącym gardło. I widać to w przebitkach dokumentalnych filmu, gdzie zestawia się magię telewizji i realizm w postaci młodych ludzi nie potrafiących się w niej odnaleźć. Ludzi bez celu, ambicji, pomysłu na życie, bez „ciekawości życia”, o której ostatnio opowiadała mi Elżbieta Dzikowska. To kino świetnie napisane, opisujący najnowszą historię rzetelnie i uczciwie, kino trzymające w napięciu, ze świetnie napisanymi i zagranymi postaciami drugoplanowymi. Magda Popławska jest obłędna w roli Miry! I byłoby w tym portrecie Piątka wszystko jak należy, gdyby nie postać samego oprawcy, który wpada do telewizji ze swoją „misją", w którego wciela się Bartosz Bielenia. Bielenia jak dla mnie zgubił gdzieś swoją postać, przehandlowując ją na kapitalistycznym bazarze za dolary. Nie potrafię uwierzyć w jego motywacje, pogubienie, poziom beznadziei życiowej, dalej łzy. Niemniej wychodzi z tego kino, które należy znać i nazwisko reżysera, które należy zapamiętać. Tym bardziej, że opowiada o pokoleniu, które w odzyskanej po dekadach wolności nie potrafiło się odnaleźć i teraz mamy tego konsekwencję.

POEZJA: „Godzina myśli” Jarosław Mikołajewski, Wydawnictwo Literackie

Jarosław Mikołajewski, który uraczył nas niedawno wspaniałą opowieścią o czerwonym śniegu na Etnie i przepełnionej różnorodnymi barwami, smakami i ludźmi Sycylią ponownie dotyka poezji. Tym razem impulsem do zapisania słów był okres dwunastu pandemicznych miesięcy, pierwszych miesięcy, które przewróciły świat do góry nogami. Przewróciły też godziny Mikołajewskiego. W zbiorze zatytułowanym „Godzina myśli” mamy więc zapisaną najnowszą historię żywota człowieka. Człowieka pozbawionego życia, oddechu, zamkniętego w czterech ścianach, któremu nikt się „nieodkłania”, który cierpi na bezsenne noce, a uczucia stają się starą konstytucją ustroju przeszłości niepojętego dla parlamentów nowego jutra. Człowieka, któremu przyśniło się zdanie: „będziesz całym sobą przy swojej śmierci”. I jest to fantastyczny, acz dobijający zbiorowy portret naszych myśli, które krążą samotnie jak wyspa na oceanie niepewności, nie widząc tego co po drugiej stronie. Wzruszałem się z zachwytu!

WYDARZENIE: #ZAMEKONLINE

Jeszcze jest chwila na sztukę w wersji on-line. Ale tak jak nie znoszę tego typu rozwiązań, tak akcja Centrum Kultury Zamek w Poznaniu zachwyca swoim rozmachem i treścią. Oto wśród bogatego zbioru różnych kolekcji możemy zobaczyć chociażby: „Duński design w obiektywie Piotra Topperzera”. Artysta urodził się w 1948 roku we Wrocławiu. W Danii, w której mieszka od 1968 roku, ukończył szkołę fotograficzną, a następnie założył własne atelier. Zaczynał od portretów na zamówienie, fotografował ludzi ze sfer finansowych, przemysłowych oraz znajomych i przyjaciół. Z czasem coraz częściej portretował ważne postaci z duńskich środowisk twórczych i artystycznych. Wystawa ukazuje duńskie projekty użytkowe – biżuterię, meble oraz wyposażenie mieszkań. Do tego chociażby fotografie z cyklu  „Czarnobyl” powstały w październiku 2015 roku. Projekt ten jest efektem kilku dni, które Jerzy Wierzbicki spędził w zamkniętej strefie wokół elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie wraz z dwoma byłymi pracownikami elektrowni jądrowej. Większość fotografii powstała w opuszczonym mieście Prypeć oraz w okolicznych wioskach. Pokazuje zdewastowane post-sowieckie pozostałości w zrujnowanej i budzącej  grozę industrialnej strefie jaka powstała wokół kompleksu nuklearnego w Czarnobylu.