Pierwszy orgazm - co to jest orgazm?

Moja historia seksualności zaczęła się ponad 30 lat temu. W podstawówce. Pierwsze spotkanie z orgazmem było… zabawne i zaskakujące. U przyjaciółki mieszkającej po sąsiedzku zebrało się kilka koleżanek ze szkoły. Ja, niczego nieświadoma 12-latka, wpadam do niej z niezapowiedzianą wizytą i widzę, że dziewczyny, zamiast bawić się lalkami, kołyszą się na krzesłach i co chwilę wzdychają. A jak już westchną, to uśmiechają się jak wariatki. Pytam zdumiona, o co chodzi, i słyszę wytłumaczenie, że jedna z nich tak się ostatnio huśtała i nagle poczuła niesamowite mrowienie tu, w dole brzucha i teraz wszystkie próbują. Dowiaduję się, że „każda już prawie TO miała”. Jestem zszokowana. Wracam do domu i natychmiast próbuję znaleźć to coś, ale jeżdżenie na krześle szybko mi się nudzi. Wtedy niestety się nie udało. A że nie wiedziałam, co tracę, odpuściłam na kilka lat. Było to jednak, co by nie mówić, moje pierwsze spotkanie z orgazmem, i to… grupowym. Kilka lat później, nieświadoma istnienia orgazmów, całuję się z chłopakiem nad jeziorem i jego noga ląduje między moimi udami. Nic więcej, naprawdę, a jednak wystarczyło. Całowania, otarcia, klimat mazurskich wieczorów i nagle unosi mnie fala, której na początku nie pojmuję, ale wiem, że to o TYM opowiadały koleżanki. Poznaję TO coś, co sprawia, że świat wiruje, a człowiek traci kontrolę i płynie w nieznane. I w sumie niewiele potrzeba. Czasem wystarczy czyjaś noga. Po tych wakacjach rzucam się do lektury i pochłaniam wszystkie możliwe książki o seksie, jakie znajduję w domu i bibliotece. Z Grahamem Mastertonem włącznie. Wtedy wydawało mi się, że wystarczy odtworzyć tamto ułożenie ciała z mazurskiej nocy i znowu może być pięknie. I miałam rację. Pierwsze doświadczenia z poszukiwaniem orgazmu miałam tak udane, że w czas dorastania weszłam pełna dobrych myśli na temat seksu. Byłam przekonana, że skoro samo ocieranie daje tyle frajdy, to podczas prawdziwego seksu musi być po prostu genialnie. A potem przyszedł ten wytęskniony pierwszy seks, a z nim spore rozczarowanie. Kiedy z grupą przyjaciółek wspominamy tamten czas, jesteśmy zgodne. Seks na początku był taki sobie, ale głupio nam było to przyznać. Ściemniałyśmy i tym biednym chłopakom, że są tacy świetni (w kobietach od dziecka jest gen Współczującej Matki Opiekunki), i sobie nawzajem. Nakręcałyśmy się, zamiast szczerze porozmawiać. O seksuologu nie wspomnę, bo pewnie byśmy na to nie wpadły. Dlatego serial „Sex Education”, który oglądam na Netflixie, wzbudza we mnie sentymentalne wzruszenia. Gdybym to obejrzała, zanim się zaczęło… 

Czytaj też: "Sex Education"? Netflix w nowym serialu porusza temat edukacji seksualnej zupełnie bez tabu >>>

Orgazm - dlaczego go nie mam?

No dobrze, ale kiedy już trochę dorośniemy i przyjrzymy się swojemu życiu seksualnemu, możemy je świadomie ulepszać i w końcu podarować sobie ten wymarzony orgazm, i to wielokrotnie. Przed napisaniem tego tekstu przepytałam koleżanki w wieku od 25 do 45 lat. I co się okazało? Te młodsze nie czerpią z seksu wielkiej frajdy. Orgazmy miewają, ale najczęściej podczas masturbacji. W trakcie stosunku też się zdarza, ale zwykle pomagają partnerowi, stymulując łechtaczkę. Koleżanki nieco starsze miały inne podejście. One już wiedziały, jak lubią. Rosnące libido i ochota na seks trafiały jednak często na opór ich partnerów. „Już nie pamiętam, jak to jest” – żaliły się. Twierdziły, że albo one są zmęczone, albo ich partnerzy. W ostatnio opublikowanym raporcie instytutu Infuture dla IKEA pada wyraźnie, że sypialnia dziś kojarzy się przede wszystkim z odpoczynkiem i regeneracją, a dopiero potem z seksem. Jesteśmy aż tak zmęczeni? Czy to jedyne wytłumaczenie? Paulina Klepacz, twórczyni erotyczno-feministycznego magazynu „G’rls Room”, przeprowadziła podobne badania wśród czytelniczek. W ramach „Akcji orgazm” zapytała kobiety o ich doświadczenia z seksem
„Wiele z nich mówiło, że nigdy nie przeżyło orgazmu. Są w różnym wieku, niektóre czują presję związaną ze szczytowaniem, mają w głowie mnóstwo pytań, np. czym orgazm jest, dlaczego go nie doświadczają i czy ­rzeczywiście mają czego żałować. Padały zdania, że nie przypuszczały, że trzeba będzie się o to postarać, że jednak nie można pomijać łechtaczki itp. Bardzo szkodliwy jest też mit, który zafundował nam Freud – że orgazm łechtaczkowy jest niedojrzały w przeciwieństwie do pochwowego. Dziś na szczęście coraz więcej z nas wie, że orgazm jest jeden, a różne są sposoby stymulacji prowadzące do niego”. Wokół nas, jak widać, całkiem dużo kobiet nie zaznaje orgazmu. Dlaczego?

Problemy z orgazmem

Orgazm to jednak nie tylko brak techniki. Często przyczyna, z której powodu nie umiemy go osiągnąć (nawet podczas masturbacji), leży głębiej. Zapytałam o nią seksuolożkę i psychoterapeutkę Izabelę Jąderek. – Och, orgazm, wszyscy o nim mówią. I to prawda, jest wspaniały, wyzwalający i sprawia, że tracimy kontrolę, a seks dzięki orgazmowi staje się bardziej ­satysfakcjonujący i fascynujący. Ale cóż, nie każdy go miewa. I wtedy najczęściej pojawia się frustracja. Najczęściej, bo są kobiety, które godzą się z tym i nie przywiązują do tego zbytniej wagi. Tych jednak jest mniejszość – opowiada specjalistka. Spotyka pacjentki, które nigdy nie miały orgazmu, lub takie, które nie doświadczyły go z partnerem, a potrafią go przeżywać w czasie masturbacji. Zwykle jednak kobiety pragną orgazmów i przychodzą, by dowiedzieć się, czemu ich nie doznają. I jak zwykle okazuje się, że seks jest w głowie. – Trudno szufladkować, ale zwykle z orgazmami mają problemy kobiety silnie skontrolowane. Podczas pierwszych wizyt przypatruję się, czy przychodzi do mnie osoba napięta, która się często martwi i lubi mieć wszystko pod kontrolą. To zawsze będzie utrudniało orgazm, bo on wymaga wyluzowania, swobody i spontaniczności. A kontrola najczęściej wynika z lęku. Może przed porażką, może przed tym, jak będą wyglądały. Z niepewności, co się wydarzy – kontynuuje Izabela Jąderek.

Orgazm - jak osiągnąć orgazm?

Poza kontrolą i napięciem są też inne „utrudniacze” rozkoszy. I jest tego sporo. Nieznajomość swojego ciała i potrzeb. Słaba kultura seksualna między partnerami. Zbyt szybki i niedelikatny dotyk partnera. Myślenie w trakcie seksu o innych rzeczach, a nie o swojej przyjemności. Wychowanie seksualne. Zawstydzenie. – No tak, wszystko można przepracować, ale trzeba szczerze rozmawiać z partnerem. Najde­li­katniej, jak się potrafi, ale jednak wziąć za rękę i poprowadzić ją tam, gdzie chcemy. Naprawdę istnieją zasady, które sprawdzają się w przypadku cielesności każdej kobiety. Odczarujmy mit pół minuty – uśmiecha się Izabela Jąderek. – Jeśli partner myśli, że zawsze przygotuje nas do seksu w pół minuty, a my natychmiast będziemy rozpalone do czerwoności, to się myli. Kobieta potrzebuje kilkunastu (!) minut stymulacji, by osiągnąć gotowość, choć zapewne wiele pamięta te chwile, kiedy były podniecone od razu. Pieszczota musi być adekwatna do nastroju chwili oraz potrzeb. I musi trwać. Nie można przeskakiwać z miejsca na miejsce. W zależności od sytuacji potrzeba albo czułości i delikatności, albo namiętności i intensywności – mówi.

Orgazm łechtaczkowy

Śmieszna nazwa, ale lepsza się nie pojawiła. Cudowny organ dający tyle radości. Odkrywany zwykle przypadkiem, staje się dla wielu kobiet głównym źródłem rozkoszy. Skąd popularność orgazmu łechtaczkowego? – Młoda dziewczyna, nastolatka, dojrzewając, odkrywa swoje ciało i najczęściej przeżywa przyjemność przez dotykanie i stymulację łechtaczki. Eksploruje to, co poznała, i przyzwyczaja się do tego, powtarzając ten dotyk wielokrotnie. Jeśli znajduje przyjemność, drażniąc łechtaczkę, to już zwykle do pochwy nie sięga lub sięga rzadziej – tłumaczy ekspertka. A szkoda, bo dalej (i głębiej) jest tak samo wiele punktów idealnych do stymulacji. Punkt G, za nim, wyżej, punkt A. Oba należą do tzw. platformy orgazmicznej. Cały obszar cipki jest erogenny. Ujście pochwy, górna część warg, pachwiny. Wszędzie tam czai się przyjemność. Można ją znaleźć samemu, może znaleźć ją partner. Palcem, językiem, nieważne jak, byle z czułością i cierpliwością. Każda para musi sama sprawdzić, co ją podnieca… A jeśli jesteś w tej podróży sama, pomoże masturbacja, fantazje erotyczne i akceptacja siebie. 

Czytaj też: Seks analny - jak go uprawiać? I czy to boli >>>
 
Orgazm - od czego zacząć?

Droga do orgazmu zaczyna się od przyjrzenia się sobie. – Czy w ogóle mam rozwiniętą zmysłowość? Czy umiem o siebie dbać? Czy umiem dawać sobie przyjemność? Czy dbam o swoje ciało? Czy chodzę na gimnastykę? Czy czuję swoje mięśnie podczas napinania? Zdarza mi się zapalić świeczki i pójść na masaż? Czy zwracam uwagę, jakie to uczucie, jak rozluźnia mi się kark po treningu? Czy wiem, jak układają mi się stopy podczas spaceru? Jak czuję sierść psa pod swoimi palcami? Czy rozpoznaję zapach ulubionej kawy czy deseru? Czy wącham kwiaty, a jesienią szuram stopami między liśćmi? Czy zatracam się w muzyce? – tłumaczy Izabela Jąderek. Jeśli siebie traktujemy mechanicznie, to i seks będzie mechaniczny. Po przyjściu z pracy wybierzemy szybką masturbację, a nie zmysłowy, pieszczący seks. Tylko mechaniczny seks nie da tej niezwykłej przyjemności i rozluźnienia, a orgazm, jeśli będzie, stanie się formą redukcji napięcia, a nie przeżyciem metafizycznym. 

Każdy może osiągnąć orgazm

– Energia seksualna jest w każdym człowieku – podkreśla Izabela Jąderek. – Trzeba ją tylko rozbudzić. I dać sobie czas na zmysłowość w życiu codziennym. Bez dobrego kontaktu ze swoim ciałem nie ma szansy na orgazm. Jeśli nie interesujemy się nim, nie wiemy, jakie emocje się tam kryją, nie wiemy, gdzie czujemy radość, a gdzie pobudzenie, to będzie ciężko znaleźć w tym ciele wspaniały, zmysłowy orgazm. Trzeba wyjść z głowy i wejść do ciała, wrócić do przeżywania… Bez tego nie ma dobrego seksu.