MASSIVE ATTACK NA OPEN'ERZE

To nie pierwszy raz, kiedy Brytyjczycy goszczą na trójmiejskiej scenie. Na Open'erze zagrali po raz pierwszy w 2004 roku, kiedy bawiliśmy się jeszcze na Skwerze Kościuszki. Ich obecność dodała wydarzeniu sznytu i pokazała, że festiwal ma ogromne ambicje. Od tego czasu Open'er przeskoczył swoją poprzeczkę kilkakrotnie i dorósł do miana największych imprez muzycznych w tej części Europy. A panowie z Massive Attack obecnie zaliczają się do tych wykonawców, którzy zagrali tu najwięcej koncertów.

Niedawno Robert del Naja (3D), oraz Grant Marshall (Daddy G) obchodzili trzydziestolecie na scenie. Historia zespołu sięga końcówki lat 80., gdy obaj muzycy odłączyli się  z narodzonej w Bristolu kapeli Wild Bunch. Pierwszą płytę jako Massive Attack wydali w 1991 roku. Świetnie oceniony album pociągnął za sobą kolejny. Płyta "Protection" była tą, która dała grupie popularność także poza Wielką Brytanią. Następne lata to już pasmo artystycznych, ale i komercyjnych sukcesów, na podstawie, których grupa stała się światowym liderem gatunku trip hop i zespołem obecnie kultowym, choć to dziś bardzo nadużywane słowo. Jednak nie w tym przypadku.

Massive Attack na Open'erze pokazali, że są nie tylko wirtuozami metafizycznej elektroniki, ale dali też sobie prawo do bycia kaznodziejami i komentatorami sytuacji politycznej na świecie (co obecnie robi wielu frontmanów, nie tylko tych sędziwych). Zaczęli tajemniczo - frazami w towarzystwie digitalowych dźwięków. Ze sceny popłynęło: "listen to the whisper", "hold me tight" a potem już największe przeboje takie jak "Voodoo In My Blood" i "Way Up Here" (wykonane z Young Fathers, którzy w ramach niespodzianki pojawili się u boku Roberta i Granta). 

Najbardziej znamienne było jednak wykonanie numeru "Inertia Creeps", podczas którego w wizualizacjach pojawiły się nagłówki z gazet (w tym polskich) a w tle migały symbole różnorodnych inicjatyw i organizacji. Przez dłuższą chwilę nie mogliśmy uwierzyć, że na ekranie mignęło logo PiS, ale frazy w języku polskim "Unio Europejska, ratuj wolne sądy" czy "Kaczyński abdykuje za rok" utwierdziły nas, że to nie omamy po festiwalowym piwie, ale komentarz Massive Attack do sytuacji politycznej i społecznej w Polsce. 

Ten koncert był w ogóle dość mroczny i bardzo hipnotyczny - muzyka świetnie współgrała z niepokojącymi wizualizacjami, w których imitowano digitalowe błędy w nadawaniu obrazu a światła migały raz łagodnie a raz agresywnie. Trochę apokaliptyczną całość złagodziła trochę świetna Deborah Miller z którą Massive Attack wykonali "Unfinished Sympathy". Ten bis zamknął koncert czymś lepszym niż przepowiednia społecznej katastrofy, czymś po prostu o miłości.