FILM: „Carnage” Nick Cave i Warren Ellis, Mystic Production

Nie wielu jest takich artystów jak Nick Cave, spójnych, konsekwentnych, zaangażowanych, ostatnich żywych poetów, buntowników z wyboru, którzy z gitarą i w białej koszuli opowiadają nam o świecie. O świecie, w którym żyjemy, a na który nie chcemy spoglądać, przynajmniej nie na to co za mgłą, cieniem. Najnowszy album „Carnage” powstał podczas pandemii, powstał z członkiem bandu The Bad Seeds, z którym Cave współtworzył wcześniej wiele soundtracków do filmów. Z tego połączenia wychodzi album przepełniony mrokiem, do bólu niespokojny, na których Cave jak bestia rozszarpuje kondycje świata na kawałki.

To opowieść o globalnym kryzysie, będącym zapisem tego nierównego przepełnionego toksynami oddechu. Muzycznie artysta do znanego nam dobrze cienia, mroku dolewa odrobinę szaleństwa bawiąc się przenikającymi gatunkami, chociażby zaskakującymi w tle dudniącymi elementami elektroniki, w tym odmętów techno. I jest to album do słuchania w samotności, najlepiej z zamkniętymi oczami, bardziej boli, prowokuje! Bowiem jak pisuje ją duet to „brutalna, ale piękna płyta głęboko osadzona w naszej wspólnej katastrofie”.

KSIĄŻKA: „W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie" Ango Sakaguchi, Wydawnictwo Tajfuny

Wydawnictwo Tajfuny skradło moje serce już w zeszłym roku. Za serię mini Tajfuny mógłbym im przyznać im wszystkie laury. Do serii właśnie dołącza kolejna część, tym razem dwa, niewielkie opowiadania Ango Sakaguchi. To urodzony na początku XX wieku japoński pisarz, który od początku swojej twórczości chodził pod prąd. Mówiono o nim, że jest buntownikiem, ekscentrykiem, ikonoklastą. W rzeczywistości interesowało go, wszystko to co wyrafinowane. Był hedonistą, uwielbiał zatracać się w jedzeniu i piciu. Zresztą pił na umór, podobnie było z narkotykami. Do tego szaleńczo czytał wszystko co możliwe, no i pisał, nieustannie pisał. Jego twórczość nie dawała się zwieść nacjonalistycznej fantazji o wyjątkowości japońskiej kultury. Ango miał to gdzieś. Interesowało go krytykowanie schematów i kultury jako takiej.

W tytułowym opowiadaniu wydanym przez Tajfuny dotyka zakwitających wiśni, symbolu Japonii, pod którymi od lat celebruje się powiew narodzin, gdzie upija się sake i zajada dango, ale u Sakaguchi drzewo to staje się symbolem zła, przerażenia potworem dla przemierzającego las zbójnika, który porywa i morduje swoje ofiary. Jest w tej prozie dużo szorstkości, może nawet i chaosu, prozie, w której na próżno szukać tak jak u innych powojennych japońskich prozaików harmonii i szacunku dla słowa. Ale w tej dekonstrukcji literatury tkwi sukces Sakaguchi, który długo nie pozwala nam opuścić krwawego lasu.

WYSTAWA: „Stefan Gierowski. Inna przestrzeń”, Fundacja Stefana Gierwskiego

Stefan Gierowski jest ostatnim z wielkich, jeden z najwybitniejszych polskich malarzy, klasyk nowoczesności, abstrakcjonista, który ucieka od ułatwiania widzowi interpretacji. Ochroną i promocją jeg twórczości jest fundacja jego imienia. Fundacja mająca na celu wspieranie rozwoju kultury i sztuki ze szczególnym uwzględnieniem malarstwa. W galerii mieszącej się przy ulicy Kredytowej w Warszawie właśnie trwa najnowsza wystawa prac mistrza.  Jak wyznał sam Gierowski: „Zaczęło się od tego, że namalowałem obraz, w którym jednolita przestrzeń została częściowo wypełniona punktami innego koloru, tworząc w ten sposób zupełnie nową przestrzeń. Wpływowy krytyk Ignacy Witz ocenił go bardzo negatywnie. Po pewnym czasie ten sam krytyk zobaczył ten sam obraz na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie (1965 r.) i bardzo go pochwalił w swoim artykule w lokalnej gazecie.

Tak wyglądały początki myślenia o przestrzeni w ten sposób. Zaistniało coś nowego. Dzieje się coś niezwykle ciekawego, gdy na jeden kolor położy się punkty innego koloru. Każdy kolor jest jakąś emocją albo żywiołem. Na przykład w starożytnej Grecji każdy kolor był równocześnie żywiołem i na pewno jest w tym jakaś prawda.”. Wystawa prac mistrza Gierowskiego do zobaczenia tylko d 28 lutego, a więc został tylko weekend.

TEATR: „M.G.” reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie

To jest teatr dziś, w którym kobieta jest siłą. Kobieta w kostiumie Matki Joanny od Aniołów, Olgi Tokarczuk, Charlotty z dramatu Bergmana czy Magdy Gessler. Ta ostania, z burzą makaronowych włosów wychodzi z telewizyjnego show, by na deskach Teatru Polskiego w Warszawie przeprowadzić rewolucję na Polsce. A jak wygląda ta Polska? Albośmy to jacy tacy... A jacy? Z Gombrowiczowskich pup, gęb i Gesslerowych loków skręceni. Z tych przywar, naleciałości i rozbitych w akcie rewolucji talerzy zrobieni. Niedorobieni jak ciasto w przydrożnej pizzerii Angelo. Polska co stolic posiada więcej niż jedną, bo tu każda prowincja Warszawą, każda chata strzechą pokryta jest pałacem prezydenckim, Operą Królewską, a byle chłop czy baba burmistrzem i burmistrzynią. Oto Polish Horror Story, w którym telewizyjna gwiazda urasta do roli Matki Boskiej, wybawicielki, smakoszki i dekonstruktorki snów o drugiej Ameryce, Irlandii, Moskwie.

Monika Strzępka i Paweł Demirski porysowali naszą mapę grubą kreską, kreską usypaną od morza po Tatry, o którą z przerażeniem nieustannie się potykamy. My społeczeństwo, o którym Wojciech Młynarski śpiewał tak: Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle prosto, byle głupio... I choć to spektakl nierówny, obfitujący zarówno w wykwintne sceny i nużące momenty jak całkowicie niepotrzebne piosenki to wychodzi z tego danie, które na długo pozostanie nam w gardle jak biało-czerwona ość. Słodko-gorzka satyra o kraju kwitnącej zgnilizny, w którym jedynym już ratunkiem jest znana restauratorka, którą inteligentnie prowadzi aktorka Eliza Borowska. Zresztą ten spektakl jak teatr dziś kobietami stoi, od świetnej Joanny Trzepiecińskiej po Martę Nieradkiewicz w roli kobiety w słowiańskim przykucu. Bierzcie i próbujcie, oto bowiem Polska właśnie!

ONLINE:„Gluten Sex” Potem-o-tem, The Muba

Chociaż doczekaliśmy czasu, w którym kulturę można dotykać i smakować nie przez szybę ekranów to jest jeszcze dobrze rozwinięty przez pandemię online, który proponuje nam rozkosze podobne jak w fotelu ulubionego kina czy teatru. Takim miejscem jest platforma The Muba założona na grubo przed tą wirtualną rzeczywistością przez Borysa Szyca. Tam wśród wielu tytułów znajdziemy śmiem twierdzić najciekawszą i to nie tylko w stolicy grupę teatralną, stworzoną przez młodych, ale bestialsko zdolnych ludzi, grupę Potem-o-tem, która utrzymuje się całkowicie bez dotacji rządu.

Wśród licznych spektakli, które popełnili jest „Gluen Sex” spektakl, który przenosi nas do roku 2028. To czas, w którym społeczeństwo tonie w narastającym poczuciu osamotnienia. Z roku na rok wzrasta popularność wirtualnych programów rekompensujących brak relacji w świecie rzeczywistym. Leon Maks, genialny informatyk polskiego pochodzenia, przeprowadza test autorskiego programu z pogranicza neuropsychologii, bioinformatyki, virtual reality i hipnozy o nazwie Gluten Sex. Pierwszym testerem programu jest Julian, który dzięki Gluten Sex doświadczy wesela, którego nie było mu dane przeżyć w rzeczywistości. I jest to zjawisko, które zarówno dla częstych bywalców teatru, jak i tych sceptycznie do niego podchodzących będzie przeżyciem kosmicznym co najmniej tak przyjemnym jak dobry sex! Spektakl można obejrzeć od 26 lutego godz. 19.00 do 28 lutego do godz. 23.59 na platformach E-Kino Pod Baranami oraz Wejściówki.pl oraz bez ograniczeń czasowych na wspomnianej The Muba..