Trzydziestka to niełatwy czas dla naszej psychiki, samopoczucia i... skóry. Ta ostatnia cierpi jeszcze bardziej, jeśli prowadzimy niezbyt zdrowy tryb życia. Zdecydowanie nie służą jej zarwane noce, klimatyzacja, papierosy, spaliny samochodowe, nieracjonalna dieta, fast foody... Ta lista mogłaby nie mieć końca. Ale zamiast Cię dołować, mamy dobrą wiadomość. Nawet jeśli nie wstajesz codziennie o 7 rano na jogę (ciekawe jak miałabyś to zrobić, skoro o 2-3 nocy zdarza Ci się jeszcze wysyłać maile służbowe), zapominasz czasem nałożyć krem pod oczy i zdarza Ci się zapalić z nerwów (żeby było jasne, nie pochwalamy żadnego z tych zachowań, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i każdemu zdarza się chwila słabości), możesz wyglądać na świeżą i wypoczętą. Z pomocą przychodzą specjaliści, którzy zaproponują ci nowoczesne i bezpieczne zabiegi kosmetyczne i z zakresu medycyny estetycznej. Specjalnie dla Ciebie wybraliśmy te najlepsze i sprawdzone przez nas na własnej skórze. Podpowiadamy też, jak zadbać o ciało, poczuć się jak bogini seksu i poprawić własną samoocenę. Bo choć nigdy nie jest na to za poźno, to przecież nie ma sensu czekać z tym aż do czterdziestki
1. Opalanie natryskowe
Jesteśmy trzy razy na "tak". Po pierwsze, bo nie szkodzi skórze w przeciwieństwie do solarium czy smażenia się na słońcu (pamiętaj, że to właśnie promienie UV są głównymi winowajcami przedwczesnego starzenia się skóry). Po drugie, bo daje efekt delikatnej, złocistej opalenizny. Po trzecie, bo nie brudzi i nie zostawia śladów jak samoopalacz. Efekt muśniętej słońcem skóry utrzymuje się nawet do dwóch tygodni (pod warunkiem, że codziennie nawilżasz skórę). Dla przedłużenia trwałości przed zabiegiem warto zafundować sobie porządny piling całego ciała. My przetestowałyśmy zabieg opalania natryskowego produktami nowej na rynku polskim marki James Read, która oferuje też kosmetyki samoopalające świetnej jakości (cudownie nawilżają, nie pachną - żegnaj aromacie smażonego kurczaka, i nie zostawiają koszmarnych pomarańczowych śladów czy zacieków). Można się na niego umówić m.in. w warszawskim salonie Mo's Beauty Academy. Kosmetyki samoopalające James Read kupisz zaś na www.jamesread.pl.
2. Botoks
A właściwie toksynę botulinową od lat wykorzystuje się nie tylko w likwidacji zmarszczek, ale też leczeniu nadmiernej potliwości, bruksizmu czy nawet... migreny! Mimo to, wciąż budzi kontrowersje i krąży wokół niej wiele mitów, jak choćby ten, że jest toksyczna (bzdura). Jak toksyna działa na zmarszczki? Powoduje zahamowanie produkcji acetylocholiny odpowiedzialnej za przenoszenie sygnałów pomiędzy neuronami. W rezultacie zakończenia nerwowe nie wysyłają neuroprzekaźnika, natomiast mięśnie przestają się nadmiernie kurczyć. Proces ten jest odwracalny (dlatego zabieg trzeba powtarzać co ok. 4-6 miesięcy) i całkowicie bezpieczny.
Botoks można stosować na zmarszczki różnego typu: kurze łapki, lwią zmarszczkę, zmarszczki poprzeczne czoła, zmarszczki palacza, zmarszczki królicze czy te pod oczami. I choć obecnie ofertami typu "botoks w porze lunchu kuszą nas nawet salony w centrach handlowych, to my sugerujemy jednak, aby na taki zabieg iść do lekarza medycyny estetycznej, ponieważ botoks jest lekiem. Również lekarze są zgodni w tej kwestii. - Iniekcja toksyny botulinowej powinna być zawsze poprzedzona konsultacją z lekarzem medycyny estetycznej oraz dokładnym wywiadem medycznym, mającym na celu zapewnienie pacjentom maksimum bezpieczeństwa i wykluczenie ewentualnych przeciwwskazań do zabiegu - mówi dr n. med. Joanna Kuschill-Dziurda z Insytutu MEDESTETIS. Lekarz najpierw znieczula skórę, smarując ją kremem z lidokainą na 15 minut przed wykonaniem zabiegu. Następnie dopasowuje odpowiednią dawkę toksyny botulinowej do potrzeb konkretnego pacjenta i podaje ją przy użyciu mikroigły do mięśni usytuowanych tuż pod skórą. I choć uczucie wbijanej we własne czoło igły nie należy do najprzyjemniejszych, to trwa bardzo krótko i jest do przeżycia, nawet dla osób o bardzo niskim progu bólu. Zabieg jest dostępny praktycznie dla wszystkich (choć nie jest on wskazany w okresie ciąży i karmienia piersią, w miejscach wkłucia oraz dla osób z określonymi chorobami neurologicznymi). Nie wymaga też specjalnych wyrzeczeń czy zachowania środków ostrożności. - Właściwie tuż po zabiegu pacjent może wrócić do normalnej aktywności. Należy tylko pamiętać, aby przez 24 godziny po zabiegu nie podejmować bardzo dużej aktywności fizycznej i nie pić alkoholu, a w okresie 2 tygodni unikać słońca i nie korzystać z sauny czy solarium. Niekiedy może wystąpić niewielki miejscowy obrzęk, który zwykle znika w przeciągu maksymalnie godziny - dodaje dr med. Joanna Kuschill-Dziurda. Cena zabiegu różni się w zależności od zużytej dawki toksyny i potraktowanego nią obszaru. W Instytucie MEDESTETIS zaczyna się od 200 zł.
3. Microblading
Twoja pierwsza reakcja na słowa: makijaż permanentny to: nigdy w życiu? Też tak długo myślałyśmy. Do czasu, gdy przetestowałyśmy zabieg Microblading. - To najnowocześniejszy, najbardziej precyzyjny i gwarantujący naturalny efekt, makijaż permanentny brwi. Wykonuje się go ręcznie za pomocą pióra i mikroostrza, składającego się z wielu ułożonych kolejno 7, 9 lub nawet 14 igiełek. Wszystkie mikroostrza są jednorazowe i sterylnie zapakowane. Metoda wywodzi się z Japonii, gdzie jest znana od lat. Na Zachodzie została odkryta na nowo za sprawą ulepszonych pigmentów, które zagwarantowały skuteczność i trwałość zabiegu mówi Katarzyna von Engel, linergistka, specjalistka Microbladingu, stylistka brwi. Wśród jej klientek są gwiazdy, m.in. Natalia Klimas, Paulina Biernat, Daria Ładocha i Monika Mrozowska. Jej zdaniem największą zaletą Microbladingu jest trwałość i naturalny efekt, który utrzymuje się nawet do dwóch lat. Uzyskuje się go poprzez dorysowywanie włosków na skórze. Pozwala to doskonale ukryć mankamenty urody, m.in. nieprawidłowy kształty oka, asymetrię brwi, blizny po kolczykach. Brwi stają się gęstsze i bardziej wyraziste. Zyskujemy nie tylko wygodę, ale i cenny czas, kóry wcześniej traciłyśmy na żmudne dorysowywanie brakujących włosków czy regularne robienie henny u kosmetyczki. To też świetne rozwiązanie dla dziewczyn, które prowadza aktywny tryb życia i często uprawiają sport (koniec z rozmazanym makijażem) czy tych z wrażliwą skórą, które mają alergię na kosmetyki do brwi. Na 3 tygodnie przed zabiegiem nie wolno farbować ani regulować brwi. Zabieg odbywa się po wcześniejszym znieczuleniu specjalną maścią na pół godziny przed jego rozpoczęciem. Linergistka ustala z klientką pożądany kształt brwi, rysuje go, a następnie delikatnie „nacina” skórę za pomocą mikroostrza , wprowadzając jednocześnie barwnik i tworząc po kolei każdy pojedynczy włosek. I to właśnie ta najbardziej nieprzyjemna część... Nie będziemy owijać w bawełnę - zabieg nie jest całkowicie bezbolesny. Dużo zależy od wysokości progu bólu. Ale warto zacisnąć zęby i wytrzymać. Poza tym Pani Katarzyna ma tak sprawne dłonie, że całość trwa bardzo szybko, dosłownie kwadrans. Przez tydzień po zabiegu należy smarować brwi maścią z witaminą A lub Bepanthenem. Pożądany kolor zabiegu jest widoczny dopiero po upływie 2-3 tygodni. Po miesiącu należy też przyjść na tzw. korektę. Wtedy można wzmocnić kolor, uzupełnić wyłuszczone włoski, skorygować kształt lub dodatkowo zagęścić brwi. Klientkom, które mają obawy przed wykonaniem zabiegu na tak długi czas, Katarzyna von Engel poleca na próbę zabieg rekonstrukcji i zagęszczania brwi 3D, dzięki któremu będą mogły przetestować pożądany kształt, kolor i gęstość brwi. My testowałyśmy zabieg Microblading w Klinice Urody na Saskiej. Katarzyna von Engel wykonuje go też w warszawskim salonie Velure. Cena zabiegu razem z poprawkami wynosi 1100 zł.
4. Sexy dance
Wiele dziewczyn, również tych z pierwszych stron gazet, przyznaje, że to właśnie po 30. urodzinach wreszcie poczuły się dobrze we własnej skórze. - Po trzydziestce wreszcie zrozumiałam, kim naprawdę jestem. Poczułam się nie tylko spokojniejsza, ale też bardziej seksowna - powiedziała Reese Witherspoon. Z kolei Dita von Teese wyznała, że dopiero jako trzydziestka przestała zabiegać o akceptację innych i przestała zadręczać się kompleksami. Tak, nawet królowa burleski i jedna z najbardziej pożądanych kobiet świata miała kompleksy na punkcie swojego wyglądu! I to właśnie burleska pomogła jej w polubieniu własnego ciała. Słowa Dity potwierdzają naukowcy - wszelkie aktywności sportowe poprawiają humor i samoocenę. Z prostej przyczyny - ruch stymuluje wydzielanie się endorfin, czyli hormonów szczęścia. Nic dziwnego więc, że po treningu oprócz potwornego zmęczenia czujemy satysfakcję i zadowolenie, że zrobiłyśmy coś dla siebie.
Nie każda z nas jest jednak gotowa wyciskać siódme poty na bieżni czy w crossfitowym boksie. Dla tych, które aż się wzdrygają na myśl o wizycie w siłowni, pozostaje jednak wachlarz innych możliwości, choćby taniec. Latino, hip hop, tango - wybór należy do ciebie. Każda forma tańca oswaja z własnym ciałem, sprawia, że lepiej je poznajemy, a przy okazji często dowiadujemy się o istnieniu mięśni, których wcześniej nie używałyśmy. Taniec uczy też odpowiedniej postawy, sprawia, że sylwetka się prostuje i wysmukla, a nasze ruchy stają się subtelniejsze, bardziej kobiece i pełne gracji. Ponadto, ćwiczenie do muzyki, dodatkowo działa energetyzująco i pobudzająco. Wreszcie, taniec cudownie wyzwala w nas seksapil. Spójrzcie tylko na Beyonce! I choć reprezentuje ona level pro, każda z nas może (przynajmniej spróbować) imitować jej zmysłowe ruchy - samodzienie przed lustrem albo pod czujnym okiem instruktorki. Nie trzeba od razu zapisywać się na długoterminowy kurs. Na rynku jest coraz więcej ofert kursów weekendowych lub wyjazdowych. Kobiece weekendy pod hasłem "Tylko spróbuj" organizuje m.in. Monika Sierpińska. Jednym z tematów przewodnich był właśnie sexy dance z elementami striptizu, tańcem na krześle i z rekwizytami (m.in. wstążką). - Stworzyłam inicjatywę Tylko spróbuj po to, żeby dać kobietom możliwość próbowania nowych rzeczy oraz zrobienia czegoś tylko dla siebie - mówi założycielka inicjatywy. Przyznaje, że tworzy taką ofertę, o jakiej sama jako odbiorca by marzyła - z profesjonalnym prowadzącym, w pięknym miejscu, w przyjacielskiej atmosferze. - Na wyjazdach są małe grupy, traktujemy się jak paczka znajomych. Wysyłamy sobie zdjęcia, wieczorami siedzimy przy winie, a w ciągu dnia uczymy się czegoś fascynującego - dodaje. Jak ocenia kobiecy weekend sexy dance? - To był wyjątkowy wyjazd. Z pozoru może się wydawać, że nauczymy się kilku ruchów, póz i będziemy później robić w domu wieczorne występy. Sens leży jednak znacznie głębiej. Przed wyjazdem zawsze robię ankiety dla uczestniczek - kim są, czego oczekują. Tu okazało się, że większość dziewczyn napisała "chcę się lepiej poczuć sama ze sobą". I wiecie co? Okazało się, że wszystkie poczułyśmy się lepiej. Obudziłyśmy tę swoją kobiecość, to było niesamowite - patrzeć na uczestniczki - każdą inną, grubszą, chudszą, starszą, młodszą - i widzieć, że one wszystkie są sexy! Piękne było również to, jak bardzo sobie zaufałyśmy. Wcześniej się nie znałyśmy, ale żadna z nas nie miała problemu z pokazaniem kawałka ciała przed innymi. Wytworzyła się taka atmosfera, że co i rusz na sali któraś z dziewczyn komentowała - hej! Ale Ty kręcisz tym tyłkiem! Bardzo mi się to podoba! Sama dzień po wyjeździe czułam się tak dobrze, że założyłam najkrótsze szorty, jakie miałam w szafie, ładne sandałki i chodziłam jak nas Dasha (Akatowa, instruktorka pole dance, prowadząca warsztaty sexy dance) nauczyła - z biodra! Nie rozglądałam się za bardzo, ale myślę, że moja pewność siebie robiła wrażenie. I to wszystko tylko w jeden weekend - dodaje podekscytowana. Entuzjazmem i pozytywną energią kipiały też uczestniczki warsztatów, mimo zmęczenia i zakwasów (podnoszenie nogi na wysokość samej góry krzesła to naprawdę nie lada wyzwanie, nawet jeśli regularnie chodzi się na jogę). Wszystkie zgodnie uznały, że to dopiero początek ich przygody z sexy dance. Na szczęście w planach są kolejne warsztaty. Więcej informacji o kobiecych weekendach na www.tylkosprobuj.com.
Więcej o pielęgnacji przeczytacie w nowym numerze ELLE:
Post udostępniony przez ELLE Poland (@ellepolska) 31 Lip, 2017 o 3:26 PDT