Chris Isaak – „Wicked Games”
Oczywistość, ale nie do pobicia. Już sam teledysk „Wicked Game” potrafi nakręcić za sprawą latającej topless modelki Heleny Christensen. A sam utwór? Emanuje pożądaniem od początku do końca. Dzięki aksamitnej gitarowej melodii oraz zmysłowemu i miękkiemu głosowi Isaaka, chyba żadna inna piosenka o skazanej na zgubę miłości nie ma takiej mocy, by wypełnić sypialnię tak seksowną aurą.
D’Angelo – „Untitled (How Does It Feel?)”
Końcowa ballada D’Angelo z jego genialnej płyty „Voodoo” to już klasyczny erotyk, który pieści uszy jego wokalizami i kapitalnymi wstawkami gitary elektrycznej, która lekko przypomina styl Jimiego Hendrixa. Rzecz stopniowo rozwija się do ekstatycznego finiszu. A finisze lubią wszyscy.
Childish Gambino - „Redbone”
Donald Glover to kawał utalentowanego gościa. Jak nie wymyśli serial („Atlanta”), to nagrywa takie kawałki jak „Redbone”, którego wcale nie powstydziłby się wyżej wymieniony D’Angelo. Z takim tempem jak tu można wiele dobrego zrobić.
FKA Twigs – „Two Weeks”
Ta jedwabista, nieprawdopodobnie zmysłowa ballada od FKA Twigs w pełni oddaje jej niesamowite zdolności wokalne, które porażają kobiecą wrażliwością. To utwór, przy którym można rozpłynąć się wspólnie we własnej sypialni.
Nine Inch Nails – „Closer”
Ten genialny hit Trent Reznor z 1994 roku to już rzecz dla tych, co lubią bardziej rytmiczną muzykę w swojej sypialni. Warto już włączyć go do playlisty za sprawą refrenu „I want to fuck you like an animal”. Co więcej, kawałek ma świetną, rozciągniętą końcówkę, niczym przedłużone szczytowanie.
Kelela – „Take Me Apart”
Temperatura tego utworu jest w sam raz – zwrotki są spokojniejsze, ale refren jest już cudownie żywy i gorący. Wszystko spaja seksowny głos Keleli, która jest zresztą specjalistką w tego typu ponętnym, futurystycznym R&B.
Rihanna – „Kiss It Better”
Ze wszystkich prób Rihanny na nagranie erotycznego klasyka „Kiss It Better” jest prawdopodobnie najlepsze. Tutaj wszystko gra – tempo, melodia, nastrój. A tekst „Mmm, do what you gotta do, keep me up all night” to świetna zachęta.
Movement – „Ivory”
Aż szkoda, że ten australijski zespół nagrał zaledwie parę utworów. Każdy z nich idealnie nadaje się do sypialni – to optymalne połączenie elektroniki z R&B. Na zachętę „Ivory”, ale polecamy także sprawdzić „5:57”, „Like Lust” i „Control You”.
Miguel – „Adorn”
Już otwierające zdanie utworu o ustach, które nie mogą doczekać się posmakowania skóry kobiety, w sposób dobitny pokazują nam, że Miguel nie owija w bawełnę. Ten niesamowicie nasycony seksem przebój ma coś z najlepszych momentów Marvina Gaye’a, który także pojawia się na naszej liście.
Prince – „Slow Love”
Przeważająca większość (jeśli nie wszystkie) utworów Prince’a tyczy się seksu, więc tutaj właściwie można byłoby wrzucać całe albumy. W tej cudownej pościelówie artysta zapowiada swojej partnerce, że tej nocy będą długooooooo się kochać.
Usher – „Tell Me”
Usher to maszynka do robienia sexy bangerów, ale w tym utworze przeszedł samego siebie. „Utwór brzmi, jakby właśnie przed chwilą skończył uprawiać seks i od razu poleciał do studia go nagrać” – napisała jedna z użytkowniczek YouTube’a. To zapewne trafne spostrzeżenie - „Tell Me” to 8-minutowa definicja zmysłowości.
Rhye – „Shed Some Blood”
Wokalista Mike Milosh brzmi trochę jak męska wersja Sade. To samo można powiedzieć o tym cudownie otulającym utworze, który nadaje się zarówno na wieczorny, jak i poranny seks.
Marvin Gaye – „I Want You”
Przy Marvinie Gaye’u znajdziemy wiele utworów, które są klasycznymi wyborami do uprawiania seksu w sypialni – „Let’s Get It On” czy „Sexual Healing” to przeważnie pierwsze strzały. Ale chyba najbardziej porażającym erotyczną atmosferą utworem jest „I Want You”, który zresztą był zainspirowany jego związkiem z młodą dziewczyną.
Justin Timberlake – „FutureSex/LoveSound
Prowadzony na kapitalnym beacie, ten utwór Timberlake’a wprowadzi przyjemne tempo w łóżku. Przy okazji jego przesłanie jest szalenie trafne, bo rzeczywiście nie ma nic gorętszego, niż sytuacja, w której partnerzy wiedzą, czego chcą.
Sade – „The Sweetest Taboo”
Skoro wspomnieliśmy wcześniej o Sade, to grzechem byłoby nie wymienić także któregoś utworu tego zespołu. Namiętny głos liderki i seksowna, inspirowana muzyką hiszpańską melodia sprawiają, że „The Sweetest Taboo” robi swoje.
Madonna – „Justify My Love”
Z Madonną sytuacja jak przy Princie czy Marvinie Gayu – jest długa lista kawałków, którą można włączyć do playlisty. „Justify My Love” nie tylko brzmi jak czysty seks, ale ma przy okazji cholernie pikantny teledysk, który sam w sobie może działać jako stymulant.
Ariana Grande – „Dangerous Woman”
Ariana Grande zdecydowanie wie, jak epatować seksapilem w swoich piosenkach. Najlepszym przykładem jest „Dangerous Woman”, gdzie wokalistka bardzo przekonująco śpiewa o tym, że obiekt jej zainteresowania sprawia, że chce robić rzeczy, których nie powinna.