Małgośka Szumowska, fot. Maciej Landsberg

Małgośka Szumowska, reżyserka

Ubieram się dla siebie, a nie dla mężczyzn. Nigdy nie lubiłam podkreślania kobiecych walorów, bo seksapil to osobowość, a nie szpilki. Zmysłowa może być kobieta w dżinsach i swetrze. Drogie ciuchy mi nie imponują, lubię jakość w dobrej cenie. W szmateksie w Ełku znalazłam marynarkę Chanel z lat 80. i lewisy, a w komisie Perpetuum Mobile na Mokotowie płaszcz Jil Sander, który wygląda jak szkolny chałat. Jeśli ktoś musi wydać kupę kasy, żeby wyglądać dobrze, to nie ma własnego stylu. Naturalność jest najważniejsza. Makijaż i włosy farbowane na sztuczny kolor to kamuflaż. Nonszalancja oznacza dla mnie wewnętrzną siłę.