Adele

Choć nie mogę tytułować się wiernym fanem wywodzącej się z Wielkiej Brytanii wokalistki, tak jestem niezwykle zaintrygowany tym, co przyniesie jej czwarte studyjne dzieło, zaczynając od jego tytułu, a kończąc na tworzących go piosenkach. Wiele wskazuje na to, że nowy album Adele będzie tym najbardziej radosnym w jej dotychczasowym dorobku, mimo, że po publikacji „25” jej życie prywatne nie było usłane różami. Oczekiwania są wysokie, tym bardziej po ponad sześciu latach artystycznej ciszy, jednak jej uczestnictwo w amerykańskim programie „Saturday Night Life” tylko podkręciło atmosferę, wskazując, że Adele jest w świetnej formie i jest gotowa ponownie podbić świat swoim śpiewem. 

Drake oraz Kendrick Lamar

Hip-hop szturmem zawładną listami przebojów, stając się najpopularniejszy gatunkiem muzycznym ostatniej dekady. Tym samym jego przedstawiciele stali się największymi gwiazdami, których utwory to klasyki swoich czasów, a wydanie nowego albumu to prawdziwe kulturalne wydarzenie. W tym roku możemy spodziewać się dwóch takich okazji – wraz z premierą albumu Drake’a, zatytułowanego „Certified Lover Boy”, oraz Kendricka Lamara. Oboje panowie są mistrzami w swojej kategorii - Drake stał się najczęściej streamowanym artystą wszechczasów, zaś Kendrick tym najbardziej docenionym przez środowisko oraz krytyków. Ponownie, nie będąc wielkim fanem tak zwanych rapsów, jestem ciekaw reakcji publiczności na ich najnowsze muzyczne propozycje. 

Ed Sheeran

Co by to było za zestawienie, gdyby nie znalazło się w nim miejsce dla naczelnego chłopaka z gitarą ostatnich lat, czyli Eda Sheerana. Apetyt zaostrzył wydany przed świętami utwór „Afterglow”, który błyskawicznie został określony przez fanów na całym świecie jako zapowiedz jego nowego krążka. Choć sam Ed zaprzeczył, mówiąc, że to tylko piosenka, którą kocha i chciał się nią z nami podzielić, tak nie da się ukryć, że wielu w tym roku spodziewa się od niego autorskiego dzieła. Myślę, że wielu z nas czeka na trochę przyjemnych miłosnych piosenek, których nie usłyszeliśmy w jego wykonaniu już od 2017 roku. Zatem gitara w dłoń Panie Ed. 

Lorde oraz Billie Eilish

Drugie dziesięciolecie XXI wieku to również czas młodziutkich wokalistek, których komercyjna atrakcyjność wydawać się mogła stosunkowo niska. Odkąd pochodząca z Nowej Zelandii Lorde brawurowo zadebiutowała w roku 2013 piosenką „Royals”, mroczne i przygnębiające oblicze muzyki pop zawładnęło masową wyobraźnią. Podobną drogę przeszła Billie Eilish, której utwór „Bad Guy” raczej nie wpisuje się w wizerunek stereotypowej różowego dziewczynki. Obie panie potwierdziły już pracę nad nowymi albumami i najprawdopodobniej możemy się spodziewać ich właśnie w ciągu najbliższych miesięcy. W przypadku Lorde, jej trzecie studyjne dzieło będzie inspirowane podróżą na Antarktykę, zaś Billie Eilish pracuje dzielnie nad szesnastoma utworami, które już teraz kocha i już nie może doczekać się publikacji ostatecznych efektów jej pracy. 

Rihanna

Na koniec, oczekiwanie wszystkich fanów muzyki i pop kultury, tylko nie samej zainteresowanej, czyli Rihanny. Choć ta od paru ładnych miesięcy prosi o zaprzestać wszelakich pytań na temat daty wydania, czy jakichkolwiek innych szczegółów na temat osławionego w mediach społecznościowych #R9, tak oczekiwanie za nic nie opada. Mimo, że temat ten wydaje się już być bardzo wyeksploatowany, tak nie mam wątpliwości, że nie ważne kiedy to dzieło ujrzy światło dziennie, okaże się niewiarygodnym sukcesem komercyjnym. 

Rok 2021 zapowiada się niezwykle ciekawie jeśli chodzi o nową muzykę. Oczywiście nie byłem wstanie napisać o wszystkich nadchodzących premierach, jak tych zapowiadanych przez Lanę Del Rey, St. Vincent, czy Cardi B. Nie zmienia to jednak faktu, że przed nami wiele ciekawych premier oraz wiele niespodzianek, o których istnieniu nawet jeszcze nie wiemy.