Czym jest toast?

Wznoszenie toastu to rytuał nierozerwalnie związany z piciem alkoholu. Sam toast to rodzaj krótkiego przemówienia i jako takie powinien być uznany za formę… literacką! Pomimo, że jest to forma z zasady prosta, nie można jej odmówić różnorodności. Toasty mogą być mniej lub bardziej formalne. Obok tych krótkich, możemy też nieraz spotkać te bardzo rozbudowane. Toast można też wyśpiewać – doskonały przykład, to tradycyjne, urodzinowe „Sto lat!”.  Zatem choć mogłoby się wydawać, że obecnie wznoszenie toastów nie jest praktykowane na taką samą skalę co kiedyś, to tradycja ta na stałe wpisała w naszą historię.

Historia toastów

Toast, jako rytualne spożycie alkoholu był obecny w kulturze od czasów starożytnych. Niemal wszystkie minione cywilizacje, prawdopodobnie niezależnie od siebie, poznały techniki otrzymywania alkoholu i wplotły go w pewne rytuały. Rytuały te ewoluowały w zwyczaje, które dziś nazywamy kulturą biesiadną. Jednocześnie same toasty właściwie od początku powiązane były z ideą publicznego uhonorowania danej osoby.

„Starożytni Grecy rozwijali tradycje sympozjonów – uczt i biesiad, gdzie poza wspólnym posiłkiem celebrowano wspólne spożywanie wina. Ważnym elementem konsumpcji pozostawało składanie ofiar z części pitego trunku i towarzyszące temu modlitwy na cześć bogów, głównie Dionizosa. Inwokacje z czasem rozwinęły się w dłuższe formy, takie jak hymny sławiące bóstwa, herosów czy co ważniejszych współbiesiadników” – tłumaczy Agnieszka Honkowicz, przewodnik w Muzeum Polskiej Wódki.

Kultura toastów rozwijała się również w Europie średniowiecznej. To właśnie z tym okresem wiąże się kilka ciekawych mitów. Jeden z nich dotyczy zwyczaju stykania kielichów podczas wznoszenia toastów. Niektórzy wierzą, że brzdęk naczyń miał odstraszać złe duchy. Inne źródła (głównie współczesne strony internetowe, udostępniane chętnie w mediach społecznościowych) wiążą ten zwyczaj z nieufnością rzekomo panującą przy ówczesnych stołach – mocne stuknięcie naczyń podczas toastu miało doprowadzić do zmieszania zawartości, co wykluczało próbę otrucia. Obie te teorie, choć niewątpliwie przemawiają do wyobraźni, trzeba uznać jedynie za mity. Jakie jest więc prawdziwe źródło tradycyjnego „stukania”? Tego niestety nie wiemy.

W czasach Rzeczypospolitej Szlacheckiej toasty nazywano jeszcze „wiwatami” lub „zdrowiami”. Ta ostatnia nazwa wiąże się z tym, że niegdyś  alkohol był traktowany jako medykament. Pokłosiem  panującego dawniej przekonania jest stosowane do dziś „na zdrowie!”.

Podczas szlacheckich biesiad toasty stawały się coraz dłuższe, powstawały też hymny i pieśni biesiadne. Niewątpliwie wzrost popularności wódki przyczynił się do rozwoju tradycji spełniania kolejnych toastów. Stanowiły one formę wyrazu uznania i poparcia dla poszczególnych urzędów czy instytucji, dlatego istniała ich określona hierarchia. Pito za samą Rzeczpospolitą, Króla Jegomościa, Królową, Prymasa i znamienitych gości, a gdy lista dobiegała końca, goście pili zdrowie gospodarzy. Udziału w toaście nie można było też odmówić, byłby to obraźliwy gest wymierzony w adresata wiwatu.

A co jeśli Gość już miał dość i jednak chciał się z toastu wyłamać? W takim wypadku trzeba było go zachęcić! Atmosfera zachęcania, czy nawet przymuszania, do picia i zabawy była na biesiadach na tyle powszechna, że zyskała specjalną nazwę – mawiano, że przy stole panuje przynuka. W egzekwowaniu przynuki nieraz pomagały specjalne naczynia. Najsłynniejsza forma naczynia „zachęcającego” do picia wódki to tak zwana kulawka. Kulawki mogły przyjmować formę zbliżoną do naszych współczesnych szklanek, jeśli wyobrazimy sobie szklankę o zaokrąglonym dnie. Mogły też przyjmować formę rogu. Do czego to prowadziło? Dopóki w takim naczyniu znajdował się płyn nie można było odstawić go na stół. Jeśli biesiadnik naprawdę potrzebował przerwy pozostawały rozwiązania ekstremalne, jak na przykład wylanie zawartości naczynia za siebie! Stąd też używane do dziś powiedzenie, że ktoś wylewa lub nie wylewa za kołnierz w zależności od tego, czy dużo, czy mało pije.

Toasty dzisiaj?

„Współczesne toasty nie mają takiego wymiaru jak dawniej. Nie ma jednak powodu, dla którego miałyby nie odzyskać dawnej popularności. Często zachwycamy się kulturą gruzińską, czy bałkańską, gdzie obyczaj wznoszenia „wiwatów”  jest dalej żywą sztuką. Zapominamy przy tym, że sami mamy wspaniałą historię wspólnego biesiadowania, z której możemy czerpać” – zauważa Mariusz Dampc z Muzeum Polskiej Wódki.

Reaktywacji sztuki wznoszenia toastów powinien towarzyszyć odpowiedni alkohol. Z pomocą przychodzą Barmani z ¾ Koneser Baru i ich propozycja domowej nalewki:

Polska Wódka infuzowana jabłkiem i rozmarynem

Składniki:

  • 700 ml Polskiej Wódki zbożowej, np. Pan Tadeusz
  • Ok. 2 kg jabłek
  • 2 duże gałązki rozmarynu

Przygotowanie: gałązki rozmarynu wrzucić do butelki wódki i odstawić na 24h. Jabłka dokładnie umyć, pokroić w ćwiartki i wyciągnąć gniazda nasienne. Czysty litrowy słoik wypełnić pokrojonymi jabłkami i zalać wódką z rozmarynem. Owoce muszą być w całości pod powierzchnią! Można dosłodzić miodem.

Czas leżakowania: minimum 3 tygodnie w zacienionym miejscu.

Na zdrowie!

Więcej informacji na stronie Muzeum Polskiej Wódki