Uścisk dłoni - co mówi o tobie?

Na całym świecie ludzie powszechnie się witają, podając sobie ręce, choć różne kultury narzucają sposób, w jaki wypada to robić, jak długo taki uścisk powinien trwać i jak mocny powinien być. Kiedy po raz pierwszy przeniosłem się do Utah, by wstąpić tam na Brigham Young University, zapoznałem się z czymś, co moi koledzy ze studiów nazywali mormońskim uściskiem dłoni. Chodziło o bardzo mocny i długotrwały uścisk ręki praktykowany nie tylko przez słuchaczy tej uczelni, ale także przez członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (mormonów). Przez lata, które spędziłem w Utah, zauważyłem, jak studenci z innych stanów, a przede wszystkim  z obcych krajów, często wzdragali się przed takim nadgorliwym powitaniem, gdyż w wielu kulturach, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, preferuje się lekki uścisk dłoni.

Skoro podanie ręki stanowi zazwyczaj pierwszy raz, kiedy dwie osoby się dotykają,  może to wpłynąć zasadniczo na ich późniejsze relacje. Uścisk dłoni służy nie tylko jako forma powitania czy powinszowania; niektórzy starają się w ten sposób zdominować innych. W latach 80. dużo pisano o tym, jak posługiwać się tym gestem w celu podporządkowania sobie drugiej osoby; należało przy tym tak manewrować dłonią, aby jej grzbiet znalazł się na górze. Cóż za strata energii!

Nie polecam takiej ręcznej szermierki do zdobycia dominacji, ponieważ nasz zamiar powinien się sprowadzać do wywarcia dobrego, a nie złego wrażenia na poznawanych ludziach. A jeśli już ktoś odczuwa potrzebę dominowania, to nie należy posługiwać się przy tym dłońmi. Są inne, skuteczniejsze i subtelniejsze sztuczki, takie jak naruszanie czyjejś przestrzeni osobistej lub głębokie patrzenie w oczy.

Uścisk dłoni - metoda na dominację

Zdarzało mi się witać z ludźmi, którzy próbowali mnie zdominować już na wstępie; zawsze pozostawiało to we mnie negatywne odczucia. Nie udawało im się wpędzić mnie w kompleks niższości, co najwyżej w zażenowanie. Mam na myśli tych, którzy starają się podczas powitania z kimś dotknąć jego wewnętrznej (spodniej) strony nadgarstka palcem wskazującym. Nie bądź zaskoczony, jeśli wprawi cię to w skrępowanie, gdyż większość ludzi tak właśnie reaguje.

Równie nieprzyjemne  bywa tak zwane powitanie polityka, kiedy to druga osoba nakrywa splecione prawe dłonie lewą ręką. Przypuszczam, że politycy chcą wydać się poprzez taki gest bardziej przyjaźni, nie zdając sobie sprawy, jak wielu ludziom taki rodzaj dotyku nie odpowiada. Znam takich (głównie mężczyzn), którzy obstają przy tej formie powitania, odstręczającej nowo poznawanych. Naturalnie należy unikać takich wariantów uścisku dłoni, jeżeli nie chce się nikogo do siebie zrazić.

Trzymanie się za ręce - co kultura, to obyczaj

Choć na Zachodzie wydaje się to dziwne, w wielu kulturach mężczyźni często trzymają się za ręce. Jest to bardzo powszechne w świecie muzułmańskim, a także w Azji, głównie w Wietnamie i Laosie. W Stanach Zjednoczonych takie zachowanie wprawia osobników płci męskiej w skrępowanie, gdyż jest niespotykane w naszej kulturze, poza okresem dzieciństwa i, być może, pewnymi ceremoniałami  religijnymi. Podczas zajęć w Akademii FBI proszę młodych agentów, by powstali i wymienili uściski dłoni. Nie mają z tym problemu, nawet kiedy trwa to dość długo. Jednak kiedy zwracam się z prośbą, by stanęli do siebie bokiem i wtedy ujęli się za ręce, reakcją bywają pomruki niezadowolenia i obiekcje; słuchacze wzdragają się na samą myśl o tym i robią to wyjątkowo niechętnie. Wtedy przypominam przyszłym agentom, że będą mieli do czynienia z przedstawicielami różnych kultur, również takich, w których trzymanie się mężczyzn za ręce stanowi oznakę dobrego samopoczucia. My, ludzie Zachodu, musimy nauczyć się to akceptować, zwłaszcza stykając się z informatorami z innych krajów.

W licznych kulturach dotyk poniekąd cementuje pozytywne odczucia pomiędzy mężczyznami, choć w Stanach Zjednoczonych nie jest to rozpowszechnione. Opisana przeze mnie poniżej historia bułgarskiego agenta nie tylko ujawnia różnice kulturowe, ale także ilustruje znaczenie kontaktu fizycznego dla naszego gatunku. Relacje międzyludzkie – między mężczyznami, kobietami, rodzicami i dziećmi czy też kochankami – nie obywają się bez kontaktów fizycznych, które stanowią barometr w takich związkach. Jedną z oznak tego, że dany związek się psuje, jest nagłe ograniczenie wzajemnego dotyku (przy założeniu, że wcześniej do niego dochodziło). W każdym związku wzajemne zaufanie przekłada się na dawanie i odbieranie bodźców dotykowych.

Jeśli akurat przebywasz za granicą lub planujesz wyjazd do innego kraju, poznaj zawczasu normy kulturowe, które tam obowiązują, zwłaszcza te związane z formą powitań. Jeżeli ktoś poda ci na powitanie sflaczałą dłoń, nie grymaś. Jeśli ktoś schwyci cię za ramię, nie krzyw się. Jeżeli znajdziesz się na Bliskim Wschodzie, ktoś zechce przytrzymać  cię za rękę, nie wyszarpuj jej. Mężczyźni udający się do Rosji nie powinni być zaskoczeni,  jeśli zostaną powitani przez gospodarza pocałunkiem w policzek, a nie uściskiem dłoni. Wszystkie te formy powitania stanowią wyraz szczerych, pozytywnych  odczuć jak typowy dla Ameryki uścisk ręki. Sam jestem zaszczycony, kiedy Arab lub Azjata chce mnie potrzymać za dłoń, ponieważ wiem, że to oznaka poszanowania i  zaufania. Akceptacja różnic kulturowych to pierwszy krok do lepszego zrozumienia i uznania faktu czyjejś odmienności.

  • TRZYMAJĄC SUKCES W RĘKACH

Najlepsi oratorzy wykorzystują bardzo wymowne gesty rąk. Niestety jednym z najbardziej wyrazistych przykładów potwierdzających wpływ takich gestów na talent krasomówczy był Adolf Hitler. Zaledwie szeregowiec w czasie pierwszej wojny światowej trudniący się malowaniem widokówek, człowiek niezbyt imponującej postury, teoretycznie nie miał warunków fizycznych ani prezencji scenicznej,  kojarzonych  z utalentowanymi, świetnymi mówcami. Hitler zaczął ćwiczyć samodzielnie, przemawiając początkowo przed lustrem. Później nagrywał na taśmę filmową przygotowania do wystąpień, w których podkreślał gestami rąk swój dramatyczny styl oratorski. Ciąg dalszy znamy z historii. Wcielenie zła zdołało, dzięki swoim retorycznym zdolnościom, zdobyć ponurą sławę jako przywódca III Rzeszy. W archiwach zachowały się fragmenty filmów z Hitlerem ćwiczącym się w gestach. Świadczą one o jego rozkwicie w roli mówcy, który rękami oczarowywał i podporządkowywał sobie słuchaczy.

  • NIEFORMALNY EKSPERYMENT

Przed laty przeprowadziłem na swoich trzech grupach słuchaczy pewien nieformalny eksperyment. Poprosiłem  studentów,  żeby ze sobą rozmawiali, poleciwszy połowie z nich trzymać ręce pod stołem, pozostali natomiast mieli nie ukrywać dłoni. Po upływie kwadransa przekonaliśmy się, że osoby z rękami pod blatem sprawiały na swoich rozmówcach wrażenie zakłopotanych, nieśmiałych (skrępowanych), przebiegłych, a nawet podstępnych. Z kolei tych, którzy trzymali dłonie na widoku, postrzegano jako bardziej otwartych i przyjaznych, nikt z tej grupy nie wydał się nieszczery. Może ten eksperyment nie miał naukowego charakteru, niemniej okazał się dość pouczający.

Podczas sondaży prowadzonych wśród kandydatów do ław przysięgłych wyszło na jaw, jak bardzo przysięgli nie lubią, kiedy oskarżyciel chowa się częściowo za mównicą. Oni chcą widzieć ręce oskarżyciela, gdyż wówczas lepiej odbierają treść jego wystąpień. Nie lubią także, gdy świadkowie skrywają dłonie; postrzegają to źle, uważając,  że świadek pewnie coś zataja albo wręcz kłamie. O ile takie zachowania i postawy nie muszą wcale oznaczać chęci wprowadzenia sądu w błąd, o tyle liczy się wrażenie wywierane na przysięgłych, co świadczy o tym, że warto wystrzegać się chowania rąk.

  • GDY OBYCZAJE  I WYWIAD IDĄ RĘKA W RĘKĘ

Kiedy zostałem przydzielony do biura FBI na Manhattanie, współpraco- wałem z pewnym informatorem (agentem), który zbiegł z Bułgarii. Był to starszy pan, z którym z czasem się zaprzyjaźniłem. Pamiętam, jak pewnego popołudnia wpadłem do niego na herbatę, którą pijał na ogół o dość późnej porze. Usiedliśmy na kanapie i opowiedział mi o swoim życiu i pracy za żelazną kurtyną, biorąc mnie przy tym za rękę i trzymając mnie za nią przez dobre pół godziny. Kiedy tak mówił o życiu i o komunistycznych prześladowaniach, zrozumiałem, że chodzi bardziej o rodzaj psychoterapii niż współpracy agenturalnej. Było jasne, że trzymanie dłoni drugiej osoby dodawało temu człowiekowi otuchy. Jego zachowanie podczas naszej rozmowy wskazywało, że Bułgar darzy mnie zaufaniem; było to coś więcej niż rutynowe przesłuchanie byłego pracownika obcego wywiadu przez pracownika FBI. Dzięki temu, że okazałem mu wyrozumiałość, on przekazał mi dodatkowe i bardzo ważne informacje. Zastanawiam się, o ile mniej dowiedziałbym się wtedy, gdybym cofnął rękę z obawy przed dotykiem innego mężczyzny...

Artykuł jest częścią książki „Mowa ciała” autorstwa Joe Navarro.

Joe Navarro przez 25 lat pracował jako agent specjalny FBI oraz kierownik w dziedzinie kontrwywiadu. Całe życie zawodowe poświęcił badaniu, doskonaleniu i stosowaniu sztuki komunikacji niewerbalnej. Po przejściu na emeryturę prowadzi szkolenia dla biznesmenów, pisze książki, w których dzieli się swoją wiedzą, i wykłada na Saint Leo University.

Navarro, agent specjalny FBI, latami doskonalił się w odczytywaniu ludzkich gestów i mimiki, dzięki czemu ujął wielu przestępców, a teraz skutecznie doradza prawnikom, bankierom i negocjatorom. Autor udowadnia w swojej publikacji, że uważna obserwacja umożliwi każdemu z nas przekonanie szefa do podwyżki, sprawi, że przyciągniesz wzrok kogoś, kto się ci podoba, albo dostrzeżesz, kiedy twoje dziecko coś martwi. Autor daje wskazówki, jak odkodować mowę ciała i wejść na zupełnie nowy poziom porozumienia.

„Mowa ciała” sprzedała się w 150 milionach egzemplarzy i została przetłumaczona na 16 języków. W Polsce wyszła nakładem wydawnictwa Burda Książki.