Michał Szulc, jesień-zima 2014/2015,

Co się dzieje, gdy wykształcony konstrukcyjnie, wychowany w kulturze łódzkiej ASP projektant-intelektualista ląduje w Warszawie? Michał Szulc mógłby Wam sporo o tym opowiedzieć, choć rzadko udziela wywiadów (dla nas zrobił kiedyś wyjątek). Otóż łódzki projektant (po kilku latach spędzonych w stolicy) nadal nie szuka na salonach celebrytek, nie hałasuje, nie rozbija się po imprezach, nie ufa podejrzanym menadżerom. Otwiera za to showroom na Powiślu (by mieć kontakt ze stylistami i klientami), słucha swojej zaufanej od lat łódzkiej agencji PR i organizuje pierwszy warszawski pokaz kolekcji w, jak sam mówi, "nieskalanej niczym" (oprócz historycznych korzeni) przestrzeni domu handlowego Mysia3. Pokaz, który mimo łamanego wybiegu, jasnych świateł i dynamicznej muzyki przypomina raczej kameralną prezentację kolekcji. I to ona, na tle białych ścian, jest główną bohaterką wieczoru - nikt nie kłóci się o miejsca (są tylko dwa, za to długie rzędy), nie ma tłumu celebrytek (równolegle odbywa się w Warszawie inny, lukratywny event) a po zejściu modelek z wybiegu można bez pośpiechu podotykać kolekcji za kulisami. Znając Szulca, wiedzieliśmy, że tak będzie, stąd oczywisty dla nas patronat ELLE, którym objęliśmy wydarzenie. 

Pokazana w Mysiej3 kolekcja "Fire" jest pierwszą częścią jesienno-zimowych nowości projektanta (kontynuację zobaczymy wkrótce w Łodzi podczas FashionPhilosophy Week Poland, któremu Szulc pozostaje wierny). Składają się na nią nowe dla Michała formy: rozkloszowane spódniczki, napompowane kurtki, powłóczyste tuniki, kobiece sukienki, ale nie brakuje też krojów, które praktykuje od dawna - geometrycznych, rysowanych na planie prostokąta. Projektant lubi wydłużać sylwetki - tym razem robi to dzięki grze proporcjami. Doły 7/8 swobodnie zestawia z kurtkami, swetrami i płaszczami o różnej długości. A my lubimy czytać te matematyczne kombinacje, ale od dziś jeszcze bardziej chcemy je nosić. To duża zasługa kobiecych stylizacji w wykonaniu Zuzy Kuczyńskiej (Szulc po raz pierwszy oddelegował tę część pracy nad pokazem, wcześniej stylizował pokazowe sylwetki sam). Dzięki połączeniu świetnych ubrań z ich modułowością, ta kolekcja powinna sprzedać się na pniu, mimo że komercja w autorskiej marce nigdy nie była priorytetem projektanta. Na naszej liście must have są przede wszystkim metaliczne kurtki, swetry z filcowanej wełny, sukienki z golfem i genialne trapezowe spódnice z przeskalowanymi aplikacjami imitującymi kieszenie.

Szulc rozkochany w bałtyckich szarościach i grafitach (a wcześniej malarskich błękitach) tym razem znów sięga po mocny kolor. Po eksperymencie z oranżem w "Violent", "Fire' przynosi przygodę z fluorescencyjnym miksem żółci i zieleni, który podświetla kolekcję jak zakreślacz wersy notatek. Fluo są kurtki i płaszcze z kapturem, a także niektóre akcenty - np. wyszywane na wełnie grochy. To dodaje sportowej energii ubraniom i jest ożywczym i nieoczywistym tonem w bądź, co bądź, jesiennej kolekcji. Wcześniej kontrastową limonką w tak elegancki sposób bawił się Łukasz Jemioł, też zakochany przecież w palecie gołębich szarości.  

Paleta kolorów zyskała wiele na nośnikach - polskich materiałach i tkaninach, do których Szulc po prostu ma oko i rękę. Tym razem zobaczyliśmy (i dotknęliśmy) filcowanych wełen, jedwabnych żakardów, batystu, krepy, świetnego bawełnianego ortalionu i jedwabnych szyfonów. Na odzielny rozdział tej opowieści zasługują skóry: matowe, gładkie, chropowate i te powleczone metaliczną folią. Można uznać je za unikalne - niektóre z nich projektant zamawia w zaprzyjaźnionych garbarniach, stosujących stare receptury przetwarzania. 

Last, but not least - detal, być może tak ważny w tej kolekcji jak kolor, tkaniny i kroje. Szulc zabawił się wyszywanymi, haftowanymi i drukowanymi "polka dots", ale show skradły im aplikacje w kształcie kieszeni z dwiema listewkami i powiększone rozporki imitujące męskie poszetki/kieszonki spodni. Z założenia użytkowe, tu są użytkowo zbędne, za to stanowią oryginalną dekorację kolekcji - ubrań i dodatków (np. toreb).

Na koniec analizy - interpretacja (ale nie kontekstów, korzeni, motywów - w tym przypadku byłoby to bezpodstawne opowiadanie bajek). Wydaje nam się, że "Fire" jest wynikiem wielu inspiracji - głównie technicznych i konstrukcyjnych. Ale jest też kilkoma deklaracjami, m.in.: "Ja, Szulc, wracam do projektowania sylwetek męskich", "Ja, Szulc, nie chcę ignorować biznesu, ale będę go robił po swojemu",  "Ja, Szulc, trochę marzyłem o Warszawie, ale dobrze się do tego przygotowałem" i wreszcie "Ja, Szulc wiem, skąd przychodzę". Dlatego drugą część kolekcji zobaczymy w Łodzi, gdzie konstrukcyjnie i tekstylnie Michał się wychował. Ale trzeba odnotować, że pierwszą obejrzeliśmy jednak w Warszawie, a projektant przełamał się w kilku kwestiach - po raz pierwszy oddał stylizację w ręce kogoś innego, po raz pierwszy zorganizował przymiarkę sylwetek na długo przed pokazem, po raz pierwszy przećwiczył ze swoją ekipą proces przygotowywania pokazu niezależnie, poza matecznikiem Fashion Week Poland. Ryzykiem jest tylko rosnąca popularność nazwiska Szulc i jeśli sam, skromny i pokorny przecież, projektant ją udźwignie, możemy być świadkami zaskakującej ewolucji jego marki.

Tekst: Marta Kowalska

Przypisy

(w oparciu o informację prasową agencji 38PR):

Głównym partnerem pokazu był Wojas: buty tej marki uzupełniły wszystkie sylwetki prezentowane na wybiegu. Stylizacje zdobiła biżuteria od Cocktail’me oraz okulary prze-ciwsłoneczne marki JOOP!. Make-up to dzieło makijażystów z Sephory, za fryzury odpowiadał Bartosz Janusz, natomiast fluorescencyjny manicure to propozycja od O.P.I.

Partnerzy wydarzenia: redakcja ELLE i ELLE.pl, Chilli Zet, Mysia 3.

Stylizacje: Zuza Kuczyńska

„Po otwarciu showroomu, autorski pokaz to kolejny krok w dynamicznym rozwoju marki Michał Szulc. Bardzo dziękuję wszystkim, bez których nie udałoby się tego przedsięwzięcia zrealizować. Cieszy mnie współpraca z partnerami, którzy mają podobną stylistykę, dzięki czemu kolekcja zaprezentowana na wybiegu tworzyła spójną całość” – Michał Szulc