Książka McConaughey’a wyszła we wtorek. Przeczytać możemy w niej m.in. o skromnym dzieciństwie spędzonym w Teksasie czy szalonych czasach, gdy ochoczo korzystał z marihuany i grywał nocami na bongosach… nago. W 1999 roku trafił nawet do aresztu – policja interweniowała w jego domu o drugiej w nocy po skardze sąsiadów. Ta sytuacja akurat zakończyła się po myśli aktora – policjanci wycofali oskarżenie, a McConaughey zapłacił jedynie grzywnę o wysokości 50 dolarów za zakłócanie spokoju.

Zdobywca Oscara ujawnia inne zaskakujące fakty. Wśród nich możemy znaleźć informacje o tym, że padł ofiarą przemocy seksualnej. Aktor przyznał, że w wieku 15 lat został zaszantażowany do uprawiania seksy po raz pierwszy. „Byłem pewien, że pójdę do piekła za przedmałżeński seks” – napisał.

Drugi przypadek był znacznie bardziej niepokojący. W wieku 18 lat został ogłuszony na tyłach vana i molestowany przez pewnego mężczyznę. Jednak aktor stwierdził, że nigdy nie poczuwał się jako ofiara, bowiem „świat stara się go uszczęśliwić”.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Matthew McConaughey (@officiallymcconaughey) Lip 31, 2020 o 9:09 PDT

Amerykanin znany z wielu świetnych kreacji (serial „Detektyw”, „Dallas Buyers Club”) sporo miejsca poświęcił także swojej rodzinie. Już pierwszy rozdział książki opisuje kłótnię rodziców, w której matka złamała ojcu nos telefonem, a on uderzył ją butelką ketchupu. Wszystko skończyło się seksem na kuchennej podłodze. Seks zresztą był przyczyną śmierci ojca aktora, który zmarł w trakcie stosunku ze swoją żoną.

Po co w ogóle McConaughey napisał i wydał „Greenlights”? Jak zdradził dziennikarzowi „The New York Times”, chciał po części rozprawić się ze swoim młodzieńczym i naiwnym postrzeganiem świata. Zależało mu też pokazać, ile wysiłku kosztowało go dotarcie do miejsca, w którym teraz się znajduje.

Jak na razie nie wiemy nic na temat polskiej premiery książki, ale można zakładać, że jest to raczej kwestia czasu.