Tak jak wiosenno-letnia kolekcja Mariusza Przybylskiego "Pulsar" zdawała się oddawać prym modzie damskiej, we wczorajszym "Cold Love" rytm narzuciły sylwetki męskie. Pokaz otworzył zresztą jeden z najbardziej znanych polskich modeli, Adrian Włodarski. Podopieczny Rebel Models wrócił właśnie z Mediolanu, gdzie prezentował m.in. sylwetki Trussardi i Mocler Gamme Bleu. U Przybylskiego pojawił się w obszernym sztucznym futrze i skórzanych spodniach. Podobne okrycia prezentowały modelki. Projektant, podobnie jak JW Anderson, dba o wyjątkową spójność damskich i męskich sylwetek, choć na polskim gruncie odbywa się to z poszanowaniem tradycyjnych genderowych kodów. Kobieta i mężczyzna w strojach Przybylskiego nie zacierają granic płci, a jednak są idealnie komplementarni.

Podziwiamy ekologiczne podejście do futra, ale mamy wrażenie, że pierwszy akt pokazu był wczoraj najsłabszy. Długie hipisowskie suknie w wersji monokolorowej nieubłaganie kojarzą się z Kupiszem, a w połączeniu ze zwierzęcymi wzorami - z charakterystycznym stylem Roberto Cavalli. Na szczęście, Mariusz Przybylski szybko powrócił do swojego artystycznego DNA - zgrabnego łączenia elegancji z futuryzmem. Świetne sylwetki przeplatane żywym księżycowym srebrem bazowały na efektownych cięciach konstrukcyjnych, wprowadzających ciekawą formę, ale korzystnych dla proporcji sylwetki.

Mariusz Przybylski nie interesuje się zbytnio segmentem sukni balowych, a na wieczór konsekwentnie proponuje damskie wysmakowane garnitury i nietypowe małe czarne. Ta niechęć do sztucznego przepychu ustawia go w towarzystwie polskich artystów w wieku 25-30, co widać w doborze tkanin. Streetowe srebro oswajał Maldoror, a granatowa tkanina o groszkowej fakturze kojarzy się z najciekawszymi dokonaniami Zuo Corp. Nie znaczy to jednak, że Przybylskiemu brakuje własnego głosu (choć garnitur Asi Piwki pobrzmiewa nowym Diorem). Wciąż jest to projektant, który najlepiej radzi sobie z trudną sztuką łączenia geometrycznych zabaw z podkreślaniem atutów sylwetki.

Mikroskopijne pliski, ustawiane w prostopadłe i diagonalne linie wyglądały równie oryginalnie i korzystnie w sylwetkach męskich, jak i damskich. Bardzo twarzowy był też podstawowy krój spódnicy - wykończonej u dołu trapezowym panelem z szerokim plisowaniem. W ostatnim akcie na wybieg trafiły marynarki o nietypowym układzie klap (jeden z najciekawszych trendów sezonu) i charakterystyczne dla Przybylskiego panele z kryształków. Pamiętamy je z kolekcji "Digital" (jesień 2012), ale teraz wyglądają na bardziej przemyślane i lepiej wpisane w kroje ubrań.

Wczorajszy show Mariusza Przybylskiego to także piękna, chłodna kolorystyka, intrygująca muzyka (począwszy od taktów z filmu "Reqiuem dla snu" aż do The Irrepressibles w finale) oraz dopracowana choreografia. Przestrzeń Teatru Nowego narzuciła modelom i modelkom diagonalne ścieżki, idealnie pasujące do wzornictwa "Cold Love". Nie sądzimy jednak, że nowe lokum na stałe wpisze się w modową mapę Warszawy - dla ogromnej liczby zaproszonych gości i wszelkiej maści celebrytów zabrakło miejsca w niewielkiej hali pokazowej. Wszystkim, którzy nie widzieli albo widzieli z daleka polecemy naszą GALERIĘ.

Pokaz Mariusza Przybylskiego "Cold Love" jesień-zima 2013 w GALERII >>>

Gwiazdy na pokazie Mariusza Przybylskiego "Cold Love" >>