Mansplaining powstało z połączenia man i explaining. Termin pochodzi z eseju pisarki Rebeki Solnit i oznacza sytuację, kiedy męźczyzna, który mało wie na dany temat, wyjaśnia coś kobiecie z protekcjonalnym zacięciem „ja ci to wytłumaczę, maleńka”. To nie tylko denerwujące, ale też kompletnie nieuzasadnione - tak było w przypadku pisarki, której gośc na przyjęciu tłumaczył, kim jest bohater jej książki. Z góry uznał, że kobieta, która przed nim stoi, na pewno tego nie wie, a już mało prawdopodobne, by była pisarką...W marcowym ELLE dyskutują na ten temat:

Anna Dryjańska, publicystka i członkini Feminoteki: Nie mamy polskiego odpowiednika tego słowa, ale w takich okolicznościach używa się mało eleganckiego określenia „arogancki dupek”.

Małgorzata Kosiba, właścicielka firmy PR: Jak sobie wyobrażam taką sytuację, że jadę do warsztatu, to na wiele różnych tekstów panowie by sobie nie pozwolili wobec męźczyzn, a pozwalają sobie wobec mnie.  

Olga Woźniak, dziennikarka naukowa z „Gazety Wyborczej”: Dla mnie to oczywiste, że mansplaining to kwestia kulturowa. Pozostałość tradycyjnego podziału ról w społeczeństwie. Mimo zmian cywilizacyjnych, część z nas ewolucyjnie tkwi w takich uwarunkowaniach, jak byśmy nadal biegali za mamutem.  

Maciej Stanecki, producent telewizyjny: Chodzi o stereotyp, że facet jest tym dyktującym, a kobieta tą słuchającą? Moim zdaniem to kwestia charakteru, chociaż rozumiem, że to może być irytujące.

Maciej Augustyniak, działacz społeczny, twórca fundacji Polska bez Barier: Wymądrzam się nie dlatego, że jestem facetem, tylko dlatego, że jest takie oczekiwanie, że coś powiem.

Czy spotkałyście się z tym zjawiskiem? Zapraszamy do sondy. Więcej na ten temat dowiecie się z marcowego numeru ELLE.

Create your free online surveys with SurveyMonkey , the world's leading questionnaire tool.