Choć od premiery filmu „A walk to remember” (w polskiej wersji „Szkoła uczuć”) minęło już 17 lat, ta historia nadal jest jednym z największych kinowych wyciskaczy łez. Co więcej, Mandy Moore w dalszym ciągu jest też jedną z najbardziej uroczych i lubianych gwiazd w amerykańskim show-biznesie, o której próżno szukać szokujących doniesień na portalach plotkarskich. Tym razem aktorka została uhonorowana własną gwiazdą na słynnym Walk of Fame w Hollywood. Mandy towarzyszył nie tylko mąż, ale i Shane West, czyli druga połówka ze „Szkoły uczuć”. Aktor wspominał czasy kręcenia filmu i początki swojej znajomości z Moore. Z właściwym sobie wdziękiem 34-latka skomentowała całe wydarzenie w mediach społecznościowych, dziękując Westowi: „It was a walk (of fame) to remember” (zobaczcie poniżej). 

Wyciskacze łez >>

Aktorka zdążyła nas już przywyczaić do znakomicie skomponowanych stylizacji i tym razem nie było inaczej. Mandy Moore zdecydowała się na dziewczęcy, lekki look, czyli na delikatnie rozkloszowaną sukienkę długości 7/8 w kolorze nude z wiosennej kolekcji Emilii Wicksted. Zaskakującym, ale pasującym w stu procentach elementem stylizacji były satynowe, rubinowe szpilki projektu Christiana Louboutina. Całość uzupełniła delikatnymi kolczykami. Modna jest nie tylko sukienka aktorki, ale i jej fryzura. Lekko „niesforny” bob to uczesanie, które warto podpatrzeć przed kolejną wizytą u fryzjera.