Teatr to też wystąpienie publiczne. Tam nie czujesz stresu?
M. Nie. Trema to coś innego. Kiedy gram spektakl, to jakbym wchodziła w swój korytarz, w alternatywny świat. I to jest ten świat teatru, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa i o który pytałaś. Nasza wyobraźnia wtedy właśnie została ukształtowana.
A. Mama zabierała nas do teatru dosyć często, a jednak to zawsze było wydarzenie. Moja córka zagrała w spektaklu „Uroczystość” Grzegorza Jarzyny. Oddała się temu całkowicie, traktowała mnie jak postać sceniczną. Mówiła: „Nie jesteś teraz moją mamą, jesteś kelnerką, nie przeszkadzaj mi”. Była bardzo skoncentrowana przed każdym wyjściem na scenę i widziałam, że nie mogę jej w tym przeszkadzać. Granie w filmach i serialach sprawiało jej już mniejszą frajdę. Tam ciągle ktoś przerywa.

Bawiłyście się w dzieciństwie lalkami Barbie?
A. Ja nie miałam.
M. Ja miałam, wszystkim obcięłam włosy i płakałam.
A. Cztery lata różnicy w dzieciństwie to dużo. Nie ma porozumienia, które pojawia się później. Magda była dla mnie gówniarą. Ta różnica zatarła się dopiero niedawno.

Kiedy zaczęłyście być sobie bliskie?
M. Kiedy przyjechałam do Warszawy po studiach w Krakowie. Potrzebowałam pomocy, nie miałam pracy. Siedziałam trochę u siostry i jej partnera, a jak wyjeżdżali, pomieszkiwałam u nich, żeby zaznać trochę luksusu.
A. Ten „luksus”, to była mała kawalerka w centrum.
M. Warszawa nas zbliżyła. Szłyśmy każda swoją drogą. Nawet studia: ja w szkole aktorskiej w Krakowie, Ola we Wrocławiu, nas rozdzielały. Celowo nie poszłam na tę samą uczelnię. Ola była w szkole ulubienicą. Gdybym tam poszła, już zawsze byłabym tylko młodszą siostrą.

Polskie ELLE w tym roku obchodzi swoje 20. urodziny. Często się zastanawiamy, jak zmienił się świat w tym czasie. W Waszym świecie coś pozostało niezmienne?
M. Dla mnie nawet pięć lat to epoka, więc 20 lat to wręcz prehistoria. Ja się cały czas zmieniam. Czuję się coraz lepiej z sobą, coraz mniej mam poczucia wstydu, częściej potrafię sobie odpuścić. A to dla mnie ważne, bo pochodzę z nauczycielskiej rodziny i mam wpojone, że wszystko musi być dobrze i nigdy nie mogę zawieść. 20 lat temu nie wiedziałam o życiu nic. Mam wrażenie, że swoje świadome, fajne życie zaczęłam dopiero parę lat temu.

Dojrzałaś, bo jesteś kobietą, już nie dziewczyną?
M. Zawsze czułam się bardziej chłopakiem niż dziewczyną. Ale teraz czuję się czasem kobietą.
A. Męskie kobiety, charakterne, są według mnie najbardziej kobiece. O wiele bardziej niż te przypudrowane, w różu i panterce. I wydaje mi się, że fajni mężczyźni też wolą takie kobiety. Magda mówi, że zawsze czuła się chłopakiem, a ja zawsze czułam się bardzo dorosła. Jako dziecko byłam dojrzalsza niż rówieśnicy. Zawsze lubiłam też mężczyzn starszych od siebie. 20 lat to dla mnie przepaść, czas, kiedy z 18-latki stałam się 38-latką. Ale cechy charakteru i osobowość zostają. Magda zawsze była łobuzem, nosiło ją, a o mnie mama mówiła, że można mnie posadzić w jednym miejscu na kilka godzin. Potrafiłam godzinami balansować na granicy wyobraźni i rzeczywistości.

Poza talentem aktorskim jesteście do niej podobne?
M. Ja do mamy, Ola do ojca. A nasi rodzice są kompletnie różni. Ona blondynka, on brunet. Mama, polonistka, podrzucała nam ciekawą literaturę, tata, wuefista, zaszczepił pasje do sportu, obie jeździmy na nartach, biegamy. Ojciec chyba marzył o synu, ma dwie córki, obie aktorki. Ale na nasze spektakle czasem przyjeżdża.

Aktorstwo jest dla Was zawodem czy sposobem życia?
M. Na pewno nie jest tylko zawodem, bo zajmuje nam dużo czasu, tyle naszej przestrzeni zabiera. Nawet jeśli spektakl, próba się kończą, pewne procesy, które zostały uruchomione w głowie, trwają. Inspiracji do roli szuka się 24 godziny na dobę. Pod tym względem praca na planie „Watahy” była wyjątkowa, bo kręciliśmy w Bieszczadach. Zostawaliśmy w odludnym, dzikim miejscu, bez alternatywy: kino, znajomi. Staliśmy się taką trochę watahą.
A. W komórkach gubił się zasięg. Pusto, w okolicy tylko hotel, ten, w którym mieszkaliśmy. Dla serialu to dobrze, że był kręcony tam, a nie pod Warszawą. To odludzie i niebezpieczeństwo są autentyczne.

Jakimi kobietami są Wasze bohaterki?
A. Moja musi poruszać się w męskim świecie. Wkracza w dziką watahę, sferę tajemnic i niedopowiedzeń, na dodatek po to, żeby je odkrywać, bo jest prokuratorem. Musi być twarda. Choć w butach na obcasach.
M. A moja akurat przechodzi przełom, bo właśnie skończyła trzydziestkę. Z pozornej twardzielki, bo jest oficerem pogranicznikiem, staje się wrażliwą kobietą, która odkrywa w sobie macierzyńskie instynkty i kompletnie nie umie sobie z tą rzeczywistością poradzić. Nie zdradzę, co się z nią stanie, ale będzie to raczej ostateczne.

Ale chyba nie zginiesz?
M. Nie pytaj, bo możesz być kolejna!

To w końcu która z Was jest groźniejsza?
M. Chyba to ja jestem ta ostrzejsza, przynajmniej takie sprawiam wrażenie. Na pewno bardziej krnąbrna i niezależna. Ola mi przetarła ścieżki. Dzięki niej mogę sobie pozwolić na więcej.

Serial „Wataha” to druga polska produkcja HBO. Reżyseruje Kasia Adamik i Michał Gazda. Emisja w niedziele, godz. 20.10

Rozmawiała Anna Luboń