Zabawny film o śmierci to w polskim kinie rzadkie zjawisko.

Moje córki krowy w reżyserii Kingi Dębskiej to historia dwóch sióstr, zupełnie do siebie niepodobnych: aktorki serialowej (Agata Kulesza) i nauczycielki (Gabriela Muskała). Pierwsza odnosi sukcesy w pracy, ale nie wiedzie jej się w życiu prywatnym, druga co prawda ma męża, ale nieudacznego (Marcin Dorociński) i dodatkowo brak kariery. Pierwsza jest pewna siebie, wręcz arogancka, druga roztrzęsiona i histeryczna, co rodzi oczywiście potencjał wielu śmiesznych scen. Dwie skrajne sytuacje powodują konfrontacje sióstr: matka ma wylew, a ojciec raka mózgu. Ale nie, nie, nie - nie ma tu długich, milczących, melancholijnych scen, wręcz przeciwnie! Dialogi skrzą się od błyskotliwych puent, wszyscy aktorzy grają brawurowo, a całość nie pozostawia widza w otchłani rozpaczy. 

MOJE CÓRKI KROWY, reż. Kinga Dębska, 1 godz. 28 minut.

Fot.materiały prasowe