Wygląda na to, że jeszcze zanim przyszłam na świat, mama próbowała mnie ochronić przed potencjalnymi zagrożeniami. Miałam się nazywać Marta albo Weronika, ale mama, niejako na wyrost, rozważała różne opcje. Na przykład mogłam nie umieć wymawiać „r”. I co wtedy? Przedstawiałabym się jako Wełonika Fułtak. Stwierdziła, że to za duże ryzyko. Tak zostałam Michaliną i bardzo lubię swoje imię – opowiada o swoim dzieciństwie Misia Furtak, jedna z bohaterek tekstu „Matka i córka – rozstania i powroty”.

Olga Bołądź: – Mama mogłaby swoją życiową energią obdarować kilku ludzi. Mało śpi, bo prawie nie potrzebuje snu. Ma psa, który wciąż ją budzi, więc wyprowadza go na spacer kilka razy w nocy. Mówię: „Mamo, to nie jest dziecko, postaw mu się”. Ale ona dalej robi po swojemu. Uparta, przekonana, że wszystko wie lepiej, nie posłucha żadnej mojej rady. Jestem w tym do niej podobna i pewnie dlatego zawsze między nami iskrzyło. Mama śmieje się, że moje pierwsze słowa brzmiały: „ja sama” i wszystko polegało na tym, że chciałam, żeby było po mojemu, a ona, żeby było po jej myśli.  

Więcej anegdot i historii związanych z mamami i ich słynnymi córkami znajdziecie w czerwcowym numerze ELLE.