Koncert rozpoczął się mocnym, muzyczno – wizualnym uderzeniem! Na ekranach, w pulsującym rytmie rozkwitały ogromne, kolorowe orchidee, a sama Björk pojawiła się na roślinnej platformie w towarzystwie znakomitych muzyków: harfistki Katie Buckley, DJ – a Bergura Þórissona oraz perkusisty Manu Delago. „Arises my senses” zaprosiło nas do podróży po fantastycznym świecie Islandki. W końcu „Utopia” zgodnie z zapowiedziami to nowy rozdział w życiu artystki, domniemany raj, który nastąpił po piekle „Vulnicury”,  płyty opisującej rozpad 13-letniego związku z Matthew Barneyem. 


Kolejna sekwencja ukazała siedmioosobowe, kobiece ensemble fletowe Viibra, które narodziło się z orchidei oraz roślin znajdujących się na scenie. Rzeczywistość zaczęła przeobrażać się w postapokaliptyczną wizję pełną dziwnych stworzeń oraz elementów sci-fi, dopełnioną projekcją teledysku do utworu „The Gate” (sukienkę Björk z klipu zaprojektował Alessandro Michele, dyrektor kreatywny firmy Gucci). „I care for you” – głos Björk brzmiał delikatnie i przejmująco, tworząc atmosferę zmysłowości i miłości. 

Ale „Utopia” to także swego rodzaju ostrzeżenie związane z ingerencją człowieka w naturę.

„Let’s imagine a world where nature and technology collaborate” , brzmiał napis zapowiadający koncert.

Fascynacja naturą i technologią oraz tym jak te dwa światy mogą wchodzić ze sobą w interakcje i razem współistnieć, było myślą przewodnią całego widowiska. Z jednej strony odgłosy ptaków (część z nich to własne nagrania terenowe Björk) oraz piękno jeszcze niezniszczonego świata, z drugiej syntetyczne dźwięki, elektryzujące światła, eksperymentalne brzmienia. Nie można pominąć także „avatarowych” masek,  zaprojektowanych przez Jamesa Merrego, które jak powiedział sam artysta „miały być szkieletami wyrastającymi z głów, przekształcającymi się w orchidee”. Do tego wszystkiego mogliśmy podziwiać niezwykłe, czasem bardzo oszczędne, czasem zamaszyste choreografie wykonywane przez septet fletowy oraz stojącą na ich czele - niczym mityczna bogini - Björk. W tej polifonicznej podróży nie zabrakło także starych szlagierów takich jak „Isobel” czy „Human Behaviour”, które publiczność odebrała najentuzjastyczniej.

Inspiracją do stworzenia kostiumów oraz scenariusza koncertu były również islandzkie białe noce które artystka określiła jako „magicznie utopijne”. Jak się okazało, także i w belgijskiej Gandawie zmierzch trwa bardzo długo, przybierając mocną, białą barwę, która w pewien sposób stworzyła nastrój pierwszej części koncertu. Wraz z raptownym nadejściem ciemności, w idealnie wymierzonym czasie, zabrzmiało odważne i wyraziste „Wanderlust” (z płyty „Volta”) przenosząc nas w nocny świat rajskiego ogrodu. Scena, kostiumy, maski, elementy scenografii mieniły się fluorescencyjnymi, neonowymi barwami, stroboskopowe światła tańczyły wraz z muzyką, a na ekranie pojawiały się góry lodowe, wulkany, gejzery – widoki typowo islandzkie– surowe, piękne i brutalne. Kolejne utwory, mroczne i tajemnicze, wprowadziły niepewność w krainę Utopii. Czy może ona kiedykolwiek zaistnieć?

„It’s in our hands” – zaśpiewała na koniec Björk – dając do zrozumienia, że tylko od nas zależy dalsza część historii. 

Niestety, widok tysięcy plastikowych kubków rozrzuconych na placu po koncercie, utopię pozostawił mglistym marzeniem. 

Kolejne koncerty w ramach trasy „Utopia tour” odbędą się w Szwecji (Rättvik, 14.07), Finlandii (Helsinki, 17.07) oraz we Włoszech (Rzym, 30.07).