Jacek Górecki: Chciałbym zacząć od spojrzenia w przeszłość. Miałaś w swoim życiu taki etap, że stroniłaś od muzyki klasycznej, że ten gatunek jak dobre wino musiał gdzieś przeleżakować, żebyś po niego sięgnęła, dojrzała do niej?

Natalia Kukulska: Rzeczywiście był taki etap w moim życiu, że mniej interesowałam się muzyką klasyczną, nie słuchałam jej na co dzień. Znałam jej wartość, wiedziałam, że pójście na koncert do filharmonii da mi ciekawe, inne przeżycie, ale zawodowo zajmowałam się czymś innym. Najbliższy kontakt z muzyką klasyczną miałam, co ciekawe, w liceum. Wtedy słuchałam jej bardzo dużo, chociażby w momencie przygotowań do matury. To było potrzebne tło mojego ówczesnego życia. Odkrywałam wtedy też świat poezji. Łączyłam muzykę z poezją, np. zestawiając wiersze Norwida z muzyką Beethovena. Wróciłam do odbierania muzyki klasycznej, symfonicznej w ostatnich latach. Wszystko przez intensywne słuchanie ścieżek filmowych. Alan Menken, John Williams, Howard Shore czy Hans Zimmer to są kompozytorzy, przy których lubię odpoczywać, przeżyć coś innego, czego nie daje muzyka rozrywkowa. 

W swoich szkicach do gry na fortepianie Fryderyk Chopin napisał Słowo rodzi się z dźwięku. Jak u Ciebie wyglądał cały proces narodzin płyty „Czułe struny” nagranej z Sinfonia Varsovia?

To był bardzo długi proces, który rozpoczął się dziesięć lat temu. Wówczas z okazji 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina odbywało się wiele wydarzeń, między innymi koncert „Chopin Nasz współczesny", do którego zaprosił mnie Classic Jazz Quartet z Poznania. Bardzo zaskoczyła mnie ta propozycja, no bo jak to, można zaśpiewać Chopina na współcześnie? Ostatecznie polegało to na tym, że muzycy przearanżowali kompozycje na jazzowo, powstały też teksty i całość przybrała formę piosenek. Dwa utwory opracował również Adam Sztaba. W koncercie wystąpił gościnnie nieżyjący już świetny muzyk jazzowy Jarosław Śmietana. Po wszystkim czułam niedosyt, też przez to, że koncert nie został nigdzie zarejestrowany. Dałam sobie czas, żeby przemyśleć w jakiej formie powrócić do tego tematu. Ostatecznie minęło dziesięć lat, pomysł dojrzewał we mnie i finalnie rozwinął się z udziałem orkiestry symfonicznej, co było moim wielkim marzeniem. Zaproponowałam więc pięciu różnym aranżerom przeniesienie muzyki Fryderyka Chopina na Sinfonię Varsovie. Zależało mi na różnych aranżach, żeby uzyskać efekt wielowymiarowości, kolorytu. Przechodząc zaś do Twojej wypowiedzi, rzeczywiście tak było i tym razem, słowo urodziło się z dźwięku. Zarówno ja, jak i artystki, które zaprosiłam do napisania tekstów na płytę, przelewały swoje myśli po przesłuchaniu muzyki. To ona rodziła emocje, o których chciałyśmy opowiedzieć. 

Sam pomysł wydawał się stąpaniem po cienkim lodzie. Z jednej strony wiele utworów kompozytora jest nie do śpiewania, z drugiej zaś posiadają one tak mało spotykaną dzisiaj w muzyce wzniosłość czy nawet patos…

Samo założenie, żeby przełożyć tematy fortepianowe na język wokalny, było bardzo karkołomne. Wybierając utwory sugerowałam się tym, żeby były bardzo śpiewane. Czasem musieliśmy nieco uprościć zapis kompozytora, żeby dało się to zaśpiewać. Tak naprawdę nie jest to przerabianie czy dorabianie czegoś do muzyki Fryderyka Chopina, a inspiracja konkretnymi tematami. Bałam się tej wzniosłości, która poniekąd jest wpisania w jego muzykę. Wcześniej kojarzyła mi się trochę ze sztandarem w tle, flagą i staniem na baczność, ale przy okazji dotykania się z nią odkrywałam tam duże pokłady melancholii, liryzmu. Oczywiście na albumie jest kilka momentów bardziej podniosłych czy nawet z odrobiną patosu, chociażby tytułowy singiel „Czułe struny” z wykorzystaniem motywu Poloneza As-dur. Ale naszym zadaniem było znaleźć sposób na ten patos. Pokazanie patosu inaczej, w nowoczesny, współczesny sposób. Poza tym umówmy się wzniosłość jest w wachlarzu naszych emocji, nie da się wyzbyć tego uczucia, mimo, że w muzyce coraz rzadziej się ją spotyka. 

Dla jakich słuchaczy jest ten album?

Dla wrażliwych na piękno. Zarówno dla tych, którzy potrafią docenić niuanse aranżacyjne, jak i dla tych, którzy są nieco mniej wyrafinowani w słuchaniu muzyki. Ci także będą mieli wielką ucztę. Ta płyta nie jest trudna w odbiorze. Ona jest trudna do wykonania, była trudna do wymyślenia, ale w odbiorze jest po prostu przyjemna, kojąca. Mam nadzieję, że ten album pozwoli wielu ludziom na moment zatrzymać się, złagodzić nerwy czy pobudzić do jakieś refleksji. W tej muzyce jest przede wszystkim tytułowa czułość. Do tej czułości zainspirowała mnie przemowa noblowska Pani Olgi Tokarczuk, która próbowała zdefiniować to pojęcie. Dlatego też prawie we wszystkich tekstach na płycie jest ona motywem przewodnim. 

Pytam o słuchaczy, ponieważ dzisiaj misyjność została mocno zdewaluowana, podobnie jak pamięć historyczna czy przyglądanie się pomnikom. Czy w tym projekcie, który inauguruje 210. urodziny wielkiego kompozytora, jest miejsce na edukację muzyczną? Szczególnie tych młodych słuchaczy, którzy takiej muzyki na co dzień nie słuchają?

Wiele osób podkreśla walor edukacyjny tego albumu, mnie chyba nie wypada nawet tak myśleć. Ale rzeczywiście może się tak stać. Misyjność tej płyty nie była moim celem. To miała być raczej konfrontacja z wielką spuścizną Fryderyka Chopina, spojrzenie na nią wielu współczesnych artystów. Bardzo zależało mi, żeby to miało wielowarstwowy wymiar, dlatego zarówno panie jak  i panowie byli obecni przy jej konstruowaniu. Zdaję sobie jednak sprawę, że przez to, że utwory posiadają tekst, mogą być dla wielu bardziej przyswajalne niż muzyka pianistyczna i może niektórzy sięgną po raz pierwszy samodzielnie po inne działa naszego kompozytora. Widzę też jak ta muzyka działa na dzieci. Moja trzy i półletnia córeczka Laura przez to, że obserwowała mnie jak nagrywałam i przesłuchuję różne utwory już potrafi niektóre z nich samodzielnie zanucić.

A jak jest z edukacją Twoich dzieci czy bardziej ich rówieśników? Mam wrażenie, że to, co jest dla nas autorytetem, dla nowego pokolenia czasem nawet nie istnieje. Pamiętam takie zderzenie z obecną rzeczywistością, kiedy młody, ale już pełnoletni chłopak w rozmowie ze mną nie potrafił powiedzieć, kim jest Jerzy Stuhr… Możliwe, że i o Chopinie nie wiedział. Za to to, co dzieje się w sieci, miał w małym paluszku.

Smutny jest ten obraz młodzieży, który przytaczasz, ale daleko mi do wzdychania i narzekania na “dzisiejszą młodzież”, pewnie dlatego, że moje dzieci kształcą się muzycznie i nie muszę ich zmuszać do edukacji w tym temacie. Mój syn właśnie zrobił dyplom drugiego stopnia na perkusji, moja córka jest w szkole muzycznej drugiego stopnia na rytmice. Ich szacunek do kompozytorów i muzyki klasycznej jest bardzo duży. Interesują i fascynują się muzyką i klasyczną, filmową, jazzem, rozrywką... W tym sensie można powiedzieć, że są bardzo niedzisiejsi! Często jest też tak, że to właśnie oni pokazują mnie czy mężowi nowości i wartościowe produkcje. To jest taka wspólna wymiana. Podobnie jest z ich rówieśnikami, których znamy. Ale zdaje sobie sprawę, że problem, o który pytasz, istnieje wśród współczesnej młodzieży. Jeśli opierają się na tym, co puszczane jest przez największe rozgłośnie radiowe, to rzeczywiście niewiele wiedzą. Niestety, szkoła nie daje też tej wiedzy, obeznania, rzadko się chodzi w szkole na koncerty czy do filharmonii. To duży błąd…

Chopin zapisał kiedyś, że „nie ma nic wstrętniejszego niż muzyka bez ukrytego znaczenia”. Teksty na płytę „Czułe struny" powstały w imponującym żeńskim kolektywie (Kayah, Natalia Grosiak, Gaba Kulka, Mela Koteluk, Bovska), tworzącym z Chopinem spójną opowieść. Mnie interesuje jednak, co Ciebie dotknęło albo co wkurzyło i zmotywowało do tego, żeby zabrać się za tę opowieść o poszukiwaniu piękna, o poszukiwaniu chwili? 

Zawsze uważałam, że muzyka sama w sobie ma dużą siłę, potrafi odpowiednio nastrajać, zagrzewać do walki, łagodzić. Połączona z tekstem, który jest spójny, zostaje w nas na długo. Historia pokazała, że muzyka potrafi być narzędziem do zmian. Na mojej najnowszej płycie rzeczywiście teksty należały do pań. W ogóle wydaje mi się to bardzo ciekawe, że jest to spojrzenie na Fryderyka Chopina z dwóch stron. Panie nadały poprzez teksty swój charakter, wpisując się bardzo dobrze w muzykę, w której jest dużo czułości. Nasze czasy były oczywiście impulsem do opowieści o zdewaluowaniu piękna - w tym sensie płyta jest rodzajem buntu wobec tego. Na przekór naszym czasom potrzeba nam takiej krainy łagodności, ale też znajdziemy na niej trudne przeżycia, ciekawe podróże, opowieści o bolesnej codzienności. 

Skoro Fryderyk Chopin to polskość, ta nasza pomnikowość, tęsknota... Ta tęsknota za ukochanym krajem, nawet dzisiaj, żyjąc w tym kraju wpisuje się idealnie. Jaka jest to opowieść o Polsce?

Nie wiem czy w kontekście tej płyty można mówić, że jest to opowieść o Polsce. Oczywiście, mówi o twórczości Fryderyka Chopina, w której polskość jest bardzo mocno zakorzeniona. Słychać to w zaczerpnięciach ludowych, na przykład w utworze, który opracował Adam Sztaba, gdzie ciekawie parafrazuje zaczerpnięcia ludowe z mazurka. Jest też Jan Smoczyński, który w walcu używa starych instrumentów jak baraban. Ale wydaje mi się, że przez teksty, które powstały, to opowieść bardzo uniwersalna. Zresztą Chopin był uniwersalny. Kojarzy nam się z tym wspomnianym sztandarem, flagą, pomnikami, ale przecież pokochał go cały świat. To znaczy, że tworzył dla wszystkich, niezależnie od identyfikowania się nas Polaków z tą twórczością.

Od lat konsekwentnie udowadniasz, że nie odcinasz kuponów od starych przebojów, od tego co było. Nie wszystkie twoje koleżanki czy koledzy z lat 90. tak robią... Ale mam wrażenie, że wielu nawet świadomych słuchaczy wciąż wrzuca Cię do szufladki. A przecież z poprzednimi albumami śmiało mogłabyś zagościć na Openerze czy innych letnich festiwalach. Z jednej strony zbyt offowa, z drugiej zbyt mainstreamowa. Czy Natalia Kukulska ma trudniej?

To są bardzo trafne spostrzeżenia. Z jednej strony za offowa, żeby być grana w komercyjnych rozgłośniach. Z drugiej strony, przez ugruntowane skojarzenia z latami 90. czy nawet z moimi rodzicami, czuje pewne ograniczenia w niektórych obszarach. Zdarzają się jednak organizatorzy, którzy mają bardziej otwartą głowę i nie sugerują się takimi schematami. Tak było chociażby na Festiwalu Spring Break w Poznaniu, gdzie nagle na moim koncercie pojawiła się cała masa przypadkowych ludzi, takich festiwalowiczów, którzy chodzą z koncertu na koncert, odbiór był niesamowity, wszyscy byli zaskoczeni tym, co zagraliśmy i dostałam mnóstwo gratulacji. Taki już jest mój przypadek i nie mogę z tym nic zrobić. Staram się nie kalkulować, nie myśleć co zrobić, żeby być na listach przebojów czy na takich czy innych festiwalach. Staram się szukać w muzyce prawdziwych emocji i robić to jak najlepiej, nie pozwolić, żeby wkradła się rutyna, tylko ciągle się rozwijać. Nigdy wszystkim nie dogodzę, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest robienie tego, co się czuje, tak od serca.

Skoro cytujemy tak Chopina, to napisał on także, że czas to najlepsza cenzura. Jak spoglądasz w swoją przeszłość i co byś chciała ocenzurować?

Myślę, że czas robi to za mnie i na szczęście nie muszę niczego sama cenzurować. Oczywiście, mam różny stosunek do swojej muzycznej przeszłości. Pewne rzeczy, które stworzyłam rzeczywiście przetrwały próbę czasu, inne nie, ale staram się patrzeć na to wszystko z czułością. Na najnowszej płycie śpiewam wspomnienia rzuć na wiatr, z czułością na nie patrz. Myślę, że wszystko to, co spotykamy po drodze, tworzy naszą tożsamość. Nie ma sensu spoglądać na przeszłość aż tak surowo, bo nas kształtuje. Nauczyłam się też, że na pewne rzeczy musi przyjść czas i nie ma się na to wpływu. Kiedy w 2003 roku wypuściłam singiel „Decymy” grała to może jedna duża rozgłośnia radiowa i to przez chwilę. Ode mnie przy okazji występów telewizyjnych oczekiwano zaśpiewania tylko tych największych przebojów. A teraz ta piosenka ma swój renesans i na koncertach ludzie proszą, żebym to właśnie ją zaśpiewała. Czas wszystko weryfikuje. Wiem, że nie zawsze to, co tworzę trafi w ten moment, w który bym chciała. Nawet w repertuarze mojej mamy zdarzają się takie odkrycia, tak było z piosenką „Ktoś między nami”, która za jej życia w ogóle nie była zauważona, a teraz jest sztandarowym duetem wielu przeglądów piosenki i konkursów.

A czego mimo wielu już lat doświadczeń nauczyłaś się z tej lekcji muzyki klasycznej? 

Słuchanie muzyki klasycznej uczy pokory i szacunku dla jej twórców. Zawsze sobie myślę jaką bogatą trzeba było mieć wyobraźnię, żeby pisać muzykę tak wielowarstwową, żeby wszystkie linie, kontrapunkty przenikały się ze sobą i korespondowały, żeby prowadzony był dialog. Jaką bogatą trzeba było mieć kiedyś wyobraźnię, żeby skomponować coś bez tego wygodnictwa, które dzisiaj posiadamy, chociażby w postaci rejestracji naszej pracy i odsłuchania tego, co skomponujemy. Wtedy wszystko działo się w głowie. Muzyka klasyczna to jest ciągła inspiracja i coś, co koloruje mój świat, powoduje, że staję się lepsza, pobudza wyobraźnię, tam nic nie jest zdefiniowanie. Dlatego dodawanie tekstów do Chopina może dla niektórych wydawać się kontrowersyjne, ponieważ ta muzyka została po to stworzona, żeby dawać dowolność w interpretacji.  My z tej wolności skorzystaliśmy.

Na zakończenie zaglądam pod powierzchnię, z której zaraz wykiełkuje Twój najnowszy album. Planowanie w dzisiejszej rzeczywistości może i nie ma seansu, ale jak Ty zaplanowałaś sobie tę drogę z Chopinem na najbliższe tygodnie?

Trudno jest cokolwiek dzisiaj zaplanować, ale ruszyła cała promocja medialna mojego najnowszego albumu. Odbył się też specjalny odsłuch płyty z zachowaniem wszystkich zasad ostrożności. Najważniejsze jak zawsze są oczywiście koncerty, które były zaplanowane na jesień w przepięknych salach w całej Polsce. Wierzę jednak, że ta muzyka nie zestarzeje się szybko i będziemy mogli z muzykami i publicznością cieszyć się nią w bardziej bezpiecznym czasie. Póki co pierwszy i jedyny na razie koncert odbędzie się w październiku w ramach programu i finansowania „Kultura w sieci” i dzięki temu będę mogła wykonać utwory po raz pierwszy na żywo. Wydarzenie odbędzie się w Filharmonii Szczecińskiej i będzie do obejrzenia w internecie.  Mam jednak nadzieję, że szybko przyjdzie ten czas, kiedy spotkamy się na żywo z muzyką. Nic takich spotkań i wrażeń nie zastąpi. 

ZOBACZ: Sebastian Fabijański w ELLE MAN: Milczenie jest złotem [WYWIAD]

CZYTAJ TEŻ: Tessa Capponi-Borawska. Kuchnia to filozofia życia [WYWIAD]

KOLEJNE Z CYKLU KOBIETA ELLE MAN: Grażyna Torbicka. O festiwalu Dwa Brzegi - tym razem także w sieci [WYWIAD]