Czy pierwszy raz brałeś udział w takim przedsięwzięciu, jak serial w formie audio? Jakie to było doświadczenie?
 
Kiedyś nagrywałem audiobook, a konkretnie „Mechaniczną pomarańczę”, ale to było coś zupełnie innego, bo tam po prostu czytałem książkę. W przypadku „Wilkołaka” stanąłem przed zadaniem bardziej aktorskim. Formuła tego serialu jest taka, że mamy narratora i aktorów, którzy mają do wypowiedzenia swoje kwestie. Ja miałem wielki zaszczyt i przyjemność być właśnie jednym z nich, bo towarzystwo było doborowe – Aleksandra Popławska, Agnieszka Żulewska, Cezary Pazura, Marcin Bosak...
 
Co było najtrudniejsze w realizacji tego projektu?
 
Oprócz tego, że nie mam przygotowania aktorskiego i interpretacja tekstu nie jest tym, czym zajmuję się na co dzień, to na pewno trudne było to, że każdy z nas nagrywał swoje kwestie osobno, więc nie miałem okazji „odbić się” od interpretacji kolegów i koleżanek i wszystko nagrywałem po swojemu, bez punktu odniesienia. Utrzymanie odpowiedniej dynamiki między postaciami zależało przede wszystkim od reżyserów „Wilkołaka” i poradzili sobie z tym znakomicie.
 
Bohater, w którego się wcielasz, czyli detektyw Dawid Wolski jest typem, który raczej nie budzi sympatii u czytelnika.
 
Dla mnie nieoczywistość tego bohatera jest jednym z największych atutów „Wilkołaka”. Jako czytelnik z jednej strony chcę mu kibicować, bo jest postacią wokół której kręci się cała fabuła, a z drugiej wewnętrznie trochę się cieszę, gdy dostaje kolejne razy, bo na jakimś poziomie na nie zasługuje. Niby jest detektywem, a nie wydaje się jakoś szczególnie lotny i ogarnięty. I to paradoksalnie mi się w nim podoba – bo nie jest idealny, ale przez to jest „jakiś”.


 
Oprócz tego, że wystąpiłeś w głównej roli w „Wilkołaku”, to nagrałeś promujący go utwór. Jesteś zadowolony z rezultatu?
 
Szczerze mówiąc nie pamiętam, czyja to była inicjatywa, ale dla mnie to była sytuacja wręcz wymarzona. Ja lubię nowe wyzwania, więc samo wzięcie udziału w nagraniu serialu audio było ciekawym doświadczeniem i jednoczesnym wyjściem ze strefy komfortu, bo takiego czegoś wcześniej nie robiłem. Pisanie piosenek to co innego – tym zajmuję się od lat, więc jest to bliższe mojemu sercu i cieszę się, że mogłem to zrobić w takim właśnie pakiecie. Tym bardziej, że nie jest to piosenka o bohaterze „Wilkołaka” czy samej trylogii gliwickiej, ale siłą rzeczy klimatem do tej książki nawiązuje. To też było wyzwanie – napisać coś, co będzie nawiązywało do twórczości Wojtka Chmielarza, ale nie będzie opowieścią o detektywie Wolskim. Czymś, co będzie mogło funkcjonować samodzielnie. Stąd w utworze motyw wilka i tej mrocznej części ludzkiej natury, którą każdy z nas nosi w sobie.
 
Twoją pierwszą i główną aktywnością jest muzyka, ale na przestrzeni lat kilka dodatkowych aktywności się pojawiło, takich jak choćby występ w „Wilkołaku”, ale też filmie i dubbingu. Która z nich daje największą frajdę, oprócz właśnie muzyki?
 
Poza muzyką... Cóż, nie zająłem się jeszcze rzeźbą ani malarstwem...
 
A planujesz?
 
Raczej nie mam talentu w tym kierunku, umiem co najwyżej synowi narysować konia, jabłko, gruszkę, domek i słonia, który stoi tyłem [śmiech]. Pozostaję więc przy muzyce, ale skoro już miałem jakąś styczność z aktorstwem i pojawiła się możliwość nowej aktywności, to czemu by jej nie spróbować? Z niecierpliwością czekam na premierę filmu Kasi Klimkiewicz „Bo we mnie jest seks” o Kalinie Jędrusik, w którym zagrałem drugoplanową rolę. To jest coś, z czego jestem dumny, ale nadal to są rzeczy, które robię hobbystycznie. Bo po prostu lubię wyzwania – niedawno kręciliśmy teledysk do kolejnego utworu z albumu „Zabawa” i nie zgodziłem się na to, żeby zastąpił mnie kaskader. No i na przykład balansowałem na krawędzi konstrukcji, która miała wysokość 130 metrów. Oczywiście wszystko było pod kontrolą, ale przestraszyć się można. Niemniej jednak muzyka, pisanie tekstów, komponowanie i śpiewanie to nadal najważniejsza dla mnie rzecz. Oczywiście zawodowo.
 
Twoja kariera wielu ludziom może kojarzyć się ze sporą woltą stylistyczną, która nastąpiła w czasie pomiędzy „Idolem”, a teraźniejszością. Czy w tym momencie wiesz już, że odnalazłeś swoją drogę w muzyce, czy można się po tobie spodziewać jakiejś radykalnej zmiany w przyszłości?
 
Jeśli w ogóle można mówić o jakimś „moim” stylu, to bym go określił właśnie jako płynny lub zmienny. To jest istota tego, co robię. Na pewno jest jakiś wspólny mianownik pomiędzy wszystkimi moimi dokonaniami, bo jednak moja ekspresja wokalna oscyluje wokół muzyki rockowej i nie umiem śpiewać inaczej. Muzycznie pozwalam sobie jednak na szerokie skoki stylistyczne. To nie jest tak, że gram wyłącznie na przykład electropop albo mrocznego bluesa. To wszystko wzajemnie się przenika. Widać to nawet w obrębie samej płyty „Zabawa”. Odpowiadając wprost na pytanie – takiego wypracowanego stylu nie mam i chyba nigdy nie będę miał. Od lat jedną z moich największych inspiracji jest David Bowie. To gość, który zmieniał skórę co kilka lat i dzięki temu jego twórczość jest taka ciekawa. Jedne płyty można lubić bardziej, inne mniej, ale na wszystkich to był on. Jeśli i mi uda się utrzymać to, żeby z entuzjazmem podchodzić do każdego dźwięku i odnajdywać w nim siebie, to to wystarczy za podsumowanie mojego stylu.

Serial audio „Wilkołak”, będący owocem współpracy Empiku i Wydawnictwa Marginesy, jest dostępny w aplikacji Empik Go! Oprócz Krzysztofa Zalewskiego, który wcielił się w rolę detektywa Dawida Wolskiego usłyszymy w nim także Aleksandrę Popławską, Cezarego Pazurę, Marcina Bosaka oraz Filipa Kosiora, który pełni rolę narratora.

Powieść „Wilkołak” Wojciecha Chmielarza, będąca trzecią częścią tzw. trylogii gliwickiej, jest dostępna w sprzedaży od 19 maja.