Kamperowanie zimą

„A co powiesz na wyskok do Czech na narty?” Propozycja padła tydzień przed wyjazdem. Pierwsza myśl: przecież to ferie, nie znajdziemy hotelu, ani pensjonatu. Ale, jak się okazało, nie chodziło o tradycyjne noclegi. Chodziło o wyjazd kamperem. Hm… w środku zimy. Najpierw się zdziwiłam, a potem pomyślałam: „czemu nie?!”

Przy kamperowaniu liczy się wolność i dobra zabawa. To po prostu styl życia. O każdej porze roku. Pola campingowe są przecież otwarte przez cały rok, są tańsze niż hotele, a wypożyczenie kampera zajmuje chwilę. Kiedy już wymyśliłyśmy z przyjaciółką, że tak to zorganizujemy, zaczęłyśmy od planu wyjazdu i ustalenia zasad.

Jak się przygotować do zimowego kamperowania?

Po pierwsze – pakujemy najpotrzebniejsze rzeczy. Ciuchy narciarskie, ciepłe piżamy, kilka rzeczy na zmianę. Kosmetyki… ważna rzecz. Ja spakowałam je w wersji mini, przyjaciółka zabrała gigantyczną kosmetyczną walizkę. I to było też ok, ponieważ w naszym kamperze znalazłyśmy milion skrytek i zamykanych szafeczek. W toalecie było lusterko (hurra!), przy łóżku kilka kontaktów i wejść na kabel USB. I bardzo duży bagażnik, gdzie zmieściły się narty, deska snowboardowa i kilka walizek.

Po drugie – własny ręcznik. Oczywiście można wynająć pojazd z ręcznikami w wyposażeniu, my jednak miałyśmy własne - zarówno ręczniki jak i pościel. Wyposażenie kamperów stanowią zwykle talerze, kubki, czajnik, patelnia, sztućce i garnki. Nam zabrakło zmywaka, ale przyjaciółka (urodzona skautka) zrobiła zmywam z folii bąbelkowej. Działał idealnie.

Po trzecie – jedzenie. W kamperach jest kuchenka, na której można normalnie gotować pełne obiady (nasza miała dwa gazowe palniki). W lodówce warto mieć jajka, parówki, sery, wędliny, warzywa i owoce. Sama obecność lodówki jest świetna, nie w każdym hotelu ją znajdziemy. W tym na kółkach – owszem.

fot. mat. prasowy

Po czwarte – miejsce do spania. Podczas kiedy latem można spokojnie spędzać kilka dni na dziko (w tych krajach, gdzie jest to dozwolone, na przykład w Norwegii), to zimą lepiej znaleźć porządne kamperowisko, z prądem, sanitariatem i obok ciekawych atrakcji turystycznych ( w Europie jest prawie 400 milionów miejsc noclegowych na campingach!). I genialne jest to, że często właśnie takie obozowiska mieszczą się tuż pod stokami narciarskimi. My udałyśmy się do Szpindlerowego Młyna w Czechach, gdzie obozowisko było bardzo blisko wyciągu.

Po piąte – obsługa kampera. Kto nie spróbował, ten nie wie jakie to proste. Po przyjeździe na miejsce docelowe, czyli pole campingowe, dowiadujemy się od obsługi, skąd wziąć prąd – kabel jest na wyposażeniu kampera. Włączamy go i przestawiamy w tryb stacjonarny. Działa wtedy ogrzewanie, lodówka, światło. Następnie podłączamy gaz (mamy butlę gazową) i można ruszyć z gotowaniem. Trzeba też dolać wody do zbiornika do wody w toalecie i zmywania. I to tyle. Nowoczesne campery mają świetne systemy ogrzewania. Było tak ciepło, że w nocy przykręcałyśmy poziom temperatury.

Po szóste – jak go prowadzić. Początkowo obawiałyśmy się, jak będzie się kierowało tak dużym pojazdem. Ale cóż, kto nie próbuje, ten nie wie. Przyzwyczajenie do nowego pojazdu trwa kilka minut. Trzeba pamiętać o szerokim wchodzeniu w zakręt, ponieważ kamper jest dość długi. Poza tym uważnie patrzymy w lusterka, nie rozpędzamy się niepotrzebnie i ostrożnie cofamy. W naszym camperze była kamera cofania, co oczywiście rozwiązało całkowicie problem.

Po siódme – skąd wziąć kamper. Oczywiście nie trzeba wydawać ponad 300 tysięcy na własny dom na kółkach, można po prostu wypożyczyć (w Europie jest ponad 5 milionów zarejestrowanych kamperów). My skorzystałyśmy z platformy Camptoo, która w wynajmach kamperów i przyczep ma ogromne doświadczenie na całym świecie. Camptoo pośredniczy między nami a właścicielami pojazdów. Na stronie internetowej wybieramy kamper marzeń, wysyłamy zapytanie o termin, potwierdzamy chęć wypożyczenia, a całą papierologię załatwia firma. Wybrałyśmy nowoczesny, duży domek na kółkach, z wygodnymi fotelami do prowadzenia, stolikiem, kuchenką i bardzo komfortowym łóżkiem. Przy odbiorze kampera należy dokładnie go sprawdzić i zapytać właściciela o wszystko, co nas nurtuje. Taki odbiór zwykle trwa około godziny. To krótki instruktaż obsługi konkretnego modelu. Przy oddawaniu pojazdu należy oczywiście pamiętać, by zwrócić pojazd w takim stanie, jak go pożyczyliśmy. Przed wyjazdem z campingu wylewa się toaletę (do wskazanego miejsca na obozowisku), odłącza prąd, zakręca butlę z gazem i wyłącza tryb postojowy naszego mobilnego domku.

Po ósme – dobra zabawa. Jak fajnie może być zimą w kamperze nie wam pokaże nasz plan dnia, spędzonego w górach. Obudziłyśmy się około 8 w ciepłym „pokoiku” na wygodnym łóżku, a za oknem była czapa śniegu i widok na Karknosze. Zrobiłyśmy sobie jajecznicę na szynce i zaparzyłyśmy kawę. Po porannym prysznicu w łazience, która była na polu campingowym, ruszyłyśmy na stok. Wychodząc zobaczyłyśmy obok siebie ponad 20 innych kamperów i przeżyłyśmy szok, jak bardzo popularne są takie zimowe wyjazdy. Obok obozowiska był stok narciarski, ale uznałyśmy ze busem podjedziemy pod większa górę (Svety Petr). Tam szalałyśmy cały dzień na nartach (świetne stoki!), zjadłyśmy pieczone pstrągi i knedliki w knajpie przy wyciągu. Po południu wróciłyśmy cudownie zmęczone do kampera, przebrałyśmy się i poszłyśmy na ognisko na pieczone kiełbaski i warzywa. Na kuchence zrobiłyśmy sobie pysznego grzańca. Po całym dniu na powietrzu zasnęłyśmy w sekundę.

I na koniec – towarzystwo. Kamper, nawet największy, to jednak nieduże miejsce i ci spędzą w nim świetny czas, którzy się po prostu lubią. My się uwielbiamy, więc nie mogłyśmy się nagadać i spędziłyśmy naprawdę dobry czas we dwie. To był nasz pierwszy zimowy wyjazd kamperem. Planujemy kolejny!

fot. mat. prasowy

Zobacz także: