MUZYKA: „Dziękuje (bardzo)” Król, Agora

Pamiętam jeszcze czasy, kiedy słuchało się UL/KR. To było dziesięć lat temu, kiedy w Gorzowie Wielkopolskim Błażej Król i Maurycy Kiebzak-Górski założyli alternatywne odkrycie, w którym poili nas falą elektronicznego romantyzmu. Dziś Błażej Król jest już w innym miejscu. Nagradzany przez środowisko muzyczne, prasę, wielbiony przez tłumy, zapraszany na największe letnie festiwale, piszący hity, które lecą w największych rozgłośniach radiowych. Jest w tej trójcy świętej z Podsiało i Zalewskim. I widać, że ma ochotę na tron. Ten skręt w stronne hmmm większej przebojowości, melodyjności wyjścia z gotyckiego podziemia słychać na nowym, szóstym już albumie artysty dość namacalnie. To po prostu bardzo dobrze skrojony pop, szlagiery, które wpadają w ucho, ale przy tym wciąż kuszą niebanalnymi tekstami. To kolejny, idealnie wysmażonym album Króla, który będę pamiętać za kolejne dziesięć lat. Tak bowiem zaczyna się kolejna dekada panowania dawnego władcy podziemia, który wychodzi z bram Hadesu na powierzchnię pełną słońca. Ja mu dziękuje!

KSIĄŻKA: „Jadąc" Eustachy Rylski, Wielka Litera

To jest podróż, którą odbywamy codziennie. Nieustannie. Bezkresu. Bez końca. Eustachy Rylski w "Jadąc" nie ma wątpliwości, że jesteśmy przypisani obrazom, dźwiękom, frazom, wersom i pejzażom w zasadzie do śmierci. Przybierając postać melancholijnej zadumy, czułych wspomnień, wzruszeń, od których się uzależniamy. W najnowszym zbiorze esejów o muzyce wszytko to się miesza. Dźwięki Nino Roty i obraz Sycylii, urojonego królestwa, obezwładnionego zmysłowym pięknem. I to właśnie Rota spowodował, że Rylski kilkanaście lat temu odwiedził Carleone, Palermo, Taormine, Agrigento. Dalej cyganie, Ci puszczani w latach młodości autora z taśm magnetofonych w drodze z Wiednia na południe Grecji przez Jugosławię wzdłuż. Czy Ci uchwyceni przez Jana Kantego Pawluśkiewicza w muzyce do filmu "Papusza". Muzyka francuska utkana misternie przez Juliette Greco, Piaf czy Brela, którą można by puścić jako ostatnią piosenkę za życia. No i Rosja, potężna Rosja o dźwiękach "Tiomnaja Nocz" lub każdej pieśni, która ją przypomina. Przypomina o czerwcowej nocy na nadrzecznym bulwarze z widokiem na Kreml, która już nie powróci. Jadąc przez życie mamy różne ścieżki dźwiękowe, czasem wybieramy strefę ciszy, czasem rozmowę, która też jest muzyką, czasem coś na przekór naszym dotychczasowym wyborom. U mnie ostatnio tygiel. Wspominam chwilę w drodze na południe przy dźwiękach country i snuciach Dylana. Albo podróż na północ przy szlagierach ze słonecznej Italii. Pamiętam procesy twórcze przy ariach Pucciniego, no i jazz w przeróżnej postaci. Po przez muzykę utrwalamy nasze wspomnienia czy jak pisze autor tęsknoty, szklące się nam oczy. Z podobnym wzruszeniem czyta się najnowsze słowa Rylskiego. Nie zapominajcie o muzyce.

KSIĄŻKA: „Jezus Niechrystus” Pior Augustyniak, Słowo / Obraz terytoria

Podchodziłem do tej książki z dystansem, uprzedzeniem. Tak jak wszystko co boskie jest mi obce. Blokuje mnie, odpycha. W moje ręce trafiła książka „Jezus Niechrystus” filozofa Piotra Augustyniaka wydania nakładem Wydawnictwa Słowo / Obraz terytoria. Spowiedź nie tyle wielkiego przeciwnika kościoła, który idzie z nim na wojnę, ale człowieka, który chciał w owym kościele mówić prawdę, ale mu nie pozwolono. Tak było w 2003 roku, kiedy napisał tekst o Weronice ocierającej twarz Jezusowi. Zauważył w niej całe istotę chrześcijaństwa, mianowicie gościnność. To co o czym napisał nie dawno Jarsoław Mikołajewski, albo Europa stanie się gościnna, albo zginie. Augustyniak śledzi Ewangelie, rozkłada ją na warstwy i widzi to co podane na tacy, że Królestwo Boga jest w każdym, czy się nawrócił, czy nie, czy grzeszy, czy jest prawy, czy żyje wstrzemięźliwie, czy oddaje się rozpuście, czy kłamie, czy mówi prawdę, czy chodzi do kościoła, czy jest antyklerykałem i ateistą,, czy głosuje na prawicę, czy na lewicę. Żeby mieć dostęp do Królestwa, nie potrzebujemy ani księdza, ani rabina. Dlatego można powiedzieć, że Jezus dziś podważa chrześcijaństwo, tak samo jak dwa tysiące lat temu judaizm. Autor idzie dalej mówiąc, że „Jezus historyczny" to fikcja, co innego jego zwyczajne istnienie. I jest to książka nadzwyczajna, nie szukająca poklasku i nie mająca szokować. Augustyniak po prostu mówi nam jak jest, albo przynajmniej jak wydaje mu się, że jest, było, prowokując nas do myślenia. I jest to ważny głos w debacie o przyszłości kościoła. Kościoła, który nie potrzebuje cudu, tylko gościnności.