No dobrze, ale jaki jest drugi najlepszy serial o zombich? No tutaj mam problem, jaki tytuł wymienić. Ale „Black Summer” jest na pewno w czołówce. Ten serial był anonsowany jako prequel do „Z Nation”. W co trudno uwierzyć, bo na pierwszy rzut oka te dwa tytułu łączy tylko niski budżet. Tylko, że twórcy obu wyciągnęli z tego inne wnioski. Aha. I żeby było zabawniej, w obu przypadkach to ci sami ludzie. No, ale dobra. Jeśli chodzi o „Z Nation” to wszyscy zdawali sobie sprawę, że ma być to zrzynka z „The Walking Dead”. Problem polegał na tym, że nie mieli ani takich pieniędzy, ani takich możliwości, ani takich aktorów. Dlatego z pełną świadomością poszli w klimat kina B, a może nawet Z. „Z Nation” to festiwal fabularnych klisz, podlanych niskim humorem i kolejnymi scenariuszowymi fikołkami. Pół człowiek-pół zombie - jest. Kobieta rodząca dziecko zombie - jest. Zombie zabijane przez toczący się po ulicy gigantyczny ser - jest. Truposz upalony trawką - jest. Efekt końcowy był zaskakująco świeży i zabawny, chociaż na dłuższą metę męczący. Ja dotrwałem chyba do połowy drugiego sezonu. Ale nie żałuję ani jednej minuty.

„Black Summer” to z kolei opowieść w stu procentach na serio. Czasami nawet w stu dwudziestu. I tutaj pieniędzy nie było za dużo. Twórcy nie mogli sobie pozwolić na stada nieumarłych, takie jakie widzimy w „The Walking Dead”. Dlatego, dla odmiany, tutaj zombie są groźne. Serio, jest coś niesłychanie ożywczego w oglądaniu postaci, którzy naprawdę panikują, kiedy widzą zombiaka. W sezonie pierwszym jest cały odcinek, gdzie bohater ucieka przed jednym nieumarłym. Ganiają się z miejsca na miejsce, a za całą ścieżkę dialogową robi z jednej strony dyszenie mającego nadwagę młodego mężczyzny i ryki potwora. Twórcy „The Walking Dead” mówią nam, że w czasie postapokalipsy najgroźniejsi są inni ludzie. Ludzie od „Black Summer” odpowiadają, że tak, ludzie są paskudni, ale patrzcie, co potrafią zrobić nasze zombiaki. Z drugiej strony jest to serial cholernie odważny. Pokazuje pierwsze dni końca świata, rozumiecie Państwo, ten czas, który Rick Grimes wygodnie przespał w szpitalnym łóżku. I faktycznie, tutaj widzimy spektakularne załamanie się struktur społecznych. Nikomu nie można ufać. Pomóc drugiej osobie to najszybszy sposób, żeby sprawić życie. Państwo przestało działać, a nie wyłoniły się nowe ośrodki władzy. Jest tylko i wyłącznie chaos. Ludzie zmienili się w zwierzęta i zachowują się totalnie irracjonalnie. Dwie grupy ocaleńców potrafią się wzajemnie mordować, a potem ci którzy przeżyli, nagle decydują, że już wystarczy i bez słowa wspólnie wyruszają w dalszą drogę. Jakby byli zbyt zmęczeni, żeby nawet przez ułamek sekundy pomyśleć o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Zresztą, niewiele się tutaj rozmawia. Bo też za bardzo nie ma, o czym. Wszyscy skupiają się na przeżyciu.    

Aktorstwo jest w większości przypadków przyzwoite, chociaż wszyscy zbyt długo grają jedną, przerażoną miną. To potrafi w pewnych momentach irytować. Chociaż znowu, te robiące pod siebie ze strachu postacie to jednak miła odmiana, po tych wszystkich twardzielach z mieczami, kuszami i rewolwerami. Scenariusz jest prosty. Mamy grupę bohaterów. Mamy zombiaki. Mamy punkt na mapie, do którego starają się dotrzeć. A po drodze oczywiście wszystko idzie nie tak, jak powinno. Ale sam sposób opowiadania intryguje i przykuwa do ekranu. Twórcy bawią się chronologią wydarzeń. Pozornie bezsensowne zachowania bohaterów, są wyjaśnione dopiero odcinek czy dwa później. Swobodnie łączą wątki. Wprowadzają też udane postacie epizodyczne, których całą historię (często poruszające) potrafią zawrzeć w kilkuminutowych etiudach. Wszystko to sprawia, że ta opowieść jest bardzo gęsta. A także wymaga od widza cierpliwości i uwagi. No i jeszcze zdjęcia. Są tam kadry, które chciałoby się oprawić w ramkę i powiesić na ścianie. Tak są piękne.

Raz jeszcze, nie jest to najlepszy serial o zombie. Nie jest to też jedna z najlepszych rzeczy, którą możecie Państwo znaleźć na platformach streamingowych. Ale jest ciekawa i inna. I chociażby z tego powodu warto dać jej szansę. Do zobaczenia na Netfliksie (podobnie jak „Królestwo”).