Agnieszka Prokopowicz: Jak wybrać swoją pierwszą pracę?

Magdalena Kieferling: Zawsze myśleć o tym, co nas naprawdę w życiu kręci. Jeśli lubimy ptaki i rośliny, szukajmy w ochronie środowiska. Jeśli kręcą nas innowacje - znajdźmy firmy, które pracują w ich duchu. Zaczynając pracę przyglądajmy się też swoim emocjom. Patrzmy uważnie, czy wchodząc do nowej firmy, nie runą rzeczy, które są dla nas ważne. Obserwujmy osoby dookoła, czy dają nam dobrą energię, czy ją zabierają. Znam ludzi, którzy starali się o pracę pół roku, byli na kilku rozmowach rekrutacyjnych, cieszyli się, że je przeszli, ba - nawet byli z siebie dumni, bo pokonali dziesiątki osób, a już po pierwszym dniu spędzonym w nowej firmie oddawali wejściówkę i uciekali tam, gdzie pieprz rośnie. Dlaczego? Co innego im obiecano na rozmowie o pracę, o czym innym marzyli, a co innego dostali. 

Pierwsza praca to także pierwsza poważna umowa…

Tak, dlatego w czasie rekrutacji, kiedy już widzimy, że coś z tego może być, warto poprosić o umowę do wglądu. Firmy niechętnie to robią, ale jeśli później nie chcemy pluć sobie w brodę, postawmy na swoim. Umowę trzeba dokładnie przeczytać. Zobaczyć, jak firma się zabezpiecza i czy zabezpiecza także nas – jej pracowników. Kiedy doszłoby do zwolnienia - to właśnie ta umowa będzie miała znaczenie, a nie słowne obietnice działu HR czy szefa. Oczywiście prosząc o umowę, zazwyczaj słyszymy, że to „umowa standardowa”. Pamiętajmy wtedy, że nie ma „standardowej umowy”, bo zawsze pisze ją prawnik działający w interesie firmy, dla której pracuje. A zwolnienie w oparciu o zapisy umowy, której dobrze nie przeczytaliśmy, może być tym momentem, w którym poczujemy się bardzo oszukani. Szkoda mieć samemu do siebie żal. 

Szukać pracy w internecie? Czy zdać się na polecenia, rekomendacje znajomych, polecanki?

W Polsce ciągle ogromna rzesza ludzi znajduje pracę dzięki poleceniom znajomych. I to szybko się nie zmieni, bo taką mamy specyfikę. Coraz większą rolę zaczyna też odgrywać portal Linkedin. Headhunterzy szukając w naszych CV kluczowych słów, znajdują na nim osoby, które pasują im do profilu kandydata. I na tej podstawie podejmują decyzję, czy nas zaczepić, czy nie. Jeżeli ich w swoim nie zawarłeś, to nawet jeśli masz ciekawy profil, nie zostanie on przez nich wyświetlony. Dlatego warto przejrzeć profile innych osób z twojej branży, zobaczyć, jakie słowa pojawiają się w nich najczęściej i skopiować je. Warto w naszym profilu zamieścić słowa, które pracodawcy umieszczają w ogłoszeniach o pracę. To bardzo zwiększa szansę, że ktoś sensowny się nami zainteresuje. Pamiętajmy, że Linkedin to nie Facebook, tu chwalimy się naszymi kompetencjami zawodowymi, a nie towarzyskimi. To też nie wirtualne CV. To przede wszystkim platforma do pokazania kim jesteśmy, czy jesteśmy ekspertami w danej dziedzinie, pochwalenia się tym, co czytamy, co myślimy o branży, produktach, usługach. Także do komentowania tego, co napisali inni. To miejsce, w którym pokazując swoje pasje, zainteresowania i swoją eksperckość w danej dziedzinie (a tę mają dzisiaj nawet bardzo młodzi ludzie) możemy szybko przykuć uwagę bardzo fajnych pracodawców. 

Jak zatem najszybciej znaleźć pracę? 

Jak najszybciej poznawać i wchodzić w środowiska, które nas interesują. Szukać ludzi z branży, w której chcemy pracować. Jest mnóstwo wydarzeń ogłaszanych w mediach społecznościowych, które są otwarte i darmowe. Spotkania, śniadania, odczyty, warsztaty. Warto na nich być i poznawać ludzi, warto komentować i udzielać się na grupach na Facebooku i na Linkedinie. To oczywiście oznacza wysiłek i wychodzenie ze strefy komfortu. I nierzadko oznacza brak reakcji z drugiej strony, albo nawet hejt – warto się na to nastawić, wtedy unikniemy rozczarowań. Wiadomo, że zawsze z dwojga złego wolimy o pomoc w znalezieniu pracy poprosić bliższych znajomych, ale pamiętajmy, że właśnie po to powstał Linkedin, żeby nam ułatwić kontakt z osobami, do których nigdy normalnie byśmy nie dotarli. Korzystajmy z tego.

W Polsce sieciowość dopiero się buduje. Nie mamy na tym polu tyle samo doświadczenia co Brytyjczycy czy Amerykanie...

To prawda, w tym temacie ciągle uczymy się od Amerykanów, którzy np. biją się o to, żeby ukończyć dobry uniwersytet. Daje on im olbrzymią przewagę nad tymi, którzy ukończyli gorsze uczelnie – na nim poznają ludzi, którzy ich w życiu pociągną za sobą, dadzą pracę, albo poznają z innymi wysoko postawionymi ludźmi. W Polsce sieciowość, czyli tzw. networking mocno czuje się, kiedy spotykamy ludzi z tych samych miast. Trzymają się razem, pomagają sobie. Widać to już na studiach. Na moim wydziale dziennikarstwa studiowało 120 osób, tylko 20 było z Warszawy. I te 20 do tej pory trzyma się razem. Co ciekawe, świat tak się zmienił, że prawie nikt z tej grupy nie pracuje w dziennikarstwie, a mimo to mamy silne więzy i wspieramy się w swoich poczynaniach zawodowych. 

A jak sprawdzić, czy firma, do której aplikujesz, dobrze cię potraktuje?

Koniecznie trzeba porozmawiać nie tylko z przyszłym szefem, ale też z zespołem, z którym ma się pracować. I to nie na jednym spotkaniu, tylko na kilku. Jak? Najpierw przychodzisz do firmy i ją „wąchasz”. Patrzysz, czy ludzie rozmawiają ze sobą w windzie i kuchni. Czy odpowiadają na „dzień dobry”. Czy się uśmiechają. Równolegle szukasz o tej firmie informacji w sieci. Teraz naprawdę można znaleźć w internecie odpowiedzi na wiele pytań. Na przykład portal Gowork to często zmora pracodawców, ponieważ pracownicy podkreślają na nim wszystko, co w firmie im nie pasuje, często nawet personalnie. Nie wszystko co piszą, musi być prawdą, ale czytając takie opinie wiele rzeczy może dać nam do myślenia i wpłynąć na naszą decyzję o podjęciu pracy w danym miejscu. Jeśli dużo osób pisze źle o firmie, to może jest w tym ziarenko prawdy? Warto też poszperać i sprawdzić, czy ludzie z danej firmy w ogóle piszą z dumą o swojej pracy. Ile jest takich postów? I czy są napisane przez grzecznego PR-owca firmy, czy przez pracowników - naturalnym językiem, prostym, ludzkim, który sprawia, że od razu wiemy, że są prawdziwe. Przez wiele lat pracowałam w agencjach kreatywnych. O swojej pracy w mediach społecznościowych postowaliśmy praktycznie codziennie – bo ją kochaliśmy i byliśmy z niej ogromnie dumni. To był wyraźny sygnał dla osób, które chciały się do nas przyłączyć. 

Ale zanim się ten research wydarzy, powinniśmy dojść do bazy pt. „interview”. Pytanie zatem kluczowe i zawsze najważniejsze: jak dobrze wypaść na rozmowie o pracę? Jak się do niej przygotować? Nad czym zastanowić?

Zwróciłabym uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze - czy pasujemy do firmy, do której aplikujemy, bo jeśli tak, to od razu widać, że jesteśmy ich wymarzonym kandydatem. W tym celu warto zobaczyć na stronie internetowej i w mediach społecznościowych, jakimi wartościami kieruje się firma, i czy to są nasze wartości. Czy to jest miejsce, gdzie chcemy spędzać większą część naszego dnia? Bo jeśli nie, to szkoda naszego czasu i szybko z tej firmy uciekniemy. Albo dołączymy do dużego grona sfrustrowanych pracowników. Piszę o tym dużo w mojej książce „Efekt piaskownicy”.

Po drugie - zwracajmy uwagę na swój wizerunek, czyli jak inni nas postrzegają. Teraz ten wizerunek budujemy głównie w sieci. Podczas spotkania rekrutacyjnego online ustawmy odpowiednio światło, zadbajmy o to, co jest za naszymi plecami, sprawdźmy, czy się nie świecimy. I patrzmy się w kamerę, bo nasz rozmówca odbiera to jak patrzenie w oczy. Jeśli nie jesteśmy siebie pewni – przećwiczmy sobie taką rozmowę z kolegą bądź koleżanką. To naprawdę pomaga.

Po trzecie - nie bójmy się pytać. Rozmowa o pracę to nie monolog, tylko dialog. Uczestniczą w nim dwie osoby, i jeśli będzie między nimi chemia, istnieje dużo większa szansa, że zdecydują się na wspólną pracę. Przed rozmową warto zrobić sobie listę pytań i z niej korzystać. W czasie rozmowy warto też robić notatki – wygląda to profesjonalnie i pokazuje rekruterowi, że traktujemy go poważnie. Robienie notatek to przydatna umiejętność w większości firm – zwłaszcza młodzi ludzie są podejrzewani, że jej nie posiadają. Warto z tym stereotypem walczyć i pokazać już na pierwszej rozmowie, że słowa szefa nie będą nam wpadały jednym uchem, a wypadały drugim.  

No to jeszcze kolejna ważna kwestia, czyli zarobki. Jak bez wstydu, skrępowania i z pewnością siebie rozmawiać o pieniądzach? Nie każdy z nas to potrafi…

To prawda. Na początek warto poznać orientacyjne stawki, widełki finansowe w firmie, do której aplikujemy, żebyśmy zapytani o oczekiwania finansowe umieli odpowiedzieć. Polacy najczęściej tego nie sprawdzają, a potem okazuje się, że powiedzieli za mało. Już po podjęciu pracy, po miesiącu spotkań w kuchni, podczas koleżeńskiej rozmowy, dowiadują się, że inni na tym stanowisku mają o tysiąc złotych więcej. I to ich bardzo demotywuje. Widełki można sprawdzić na przykład w komentarzach na Gowork, albo znaleźć osobę, która pracuje w danej firmie (np. na Linkedin czy Facebooku) i ją wprost zapytać.  

A jeśli chcemy zarabiać 5 tysięcy i upewniliśmy się, że takie stawki są możliwe, a firma proponuje na rozmowie, dajmy na to, 4 tysiące?

Warto być transparentnym. I warto znać realia. Można szczerze powiedzieć, że zrobiło się rozeznanie, i że ta kwota nie jest wymyślona przez nas. Jeśli wiemy, że chcemy zarabiać konkretną sumę, to warto przemyśleć, czy musimy tę konkretną pracę brać czy nie. Pensja to nie jest tylko to, co wpływa na konto, ale także wiele innych, dodatkowych profitów, które możemy wynegocjować. Dla różnych ludzi różne rzeczy są ważne. Dla jednych będzie to najnowszy, służbowy smartfon... Ktoś inny chciałby wypasiony samochód. A jeszcze inny doceni pracę w dowolnych godzinach i trzymiesięczny ciągły urlop. Musimy od początku wiedzieć, co jest dla nas istotne i dlaczego w ogóle pracujemy. Czy chcemy kupować sobie mnóstwo przedmiotów, które będą imponowały ludziom, których nawet nie lubimy? A może chcemy poznawać ludzi, bo uwielbiamy kontakty z innymi i to nas nakręca? Czy pragniemy się realizować i piąć w górę? Czy może ważny jest balans i czas dla rodziny? Kiedy to wszystko wiemy, jest nam dużo łatwiej negocjować pensję. 

Od czego zaczynamy rozmowę o pracę?

Small talkiem. To taka rozmowa pozornie o niczym, która bardzo dużo o nas mówi.  Dla wielu Polaków small talk to duży problem, bo nie potrafią w sytuacji stresu zagadać o pogodzie, wiadomościach z branży czy nawet budynku, w którym są. Jak się do niej przygotować? Im lepiej poznasz rekrutera, tym lepiej dla ciebie. Te osoby to też ludzie, mają swoje konta w mediach społecznościowych. Tam zobaczysz ich pasje, tam znajdziesz temat na small talk. Naprawdę z każdym możemy nawiązać kontakt i tylko od nas zależy, czy jesteśmy ciekawi drugiego człowieka. Rozmowa kwalifikacyjna nie polega tylko na mówieniu o sobie. Polega też na zadawaniu mądrych pytań. Ale o co zapytać, wiesz dopiero, jeżeli przygotowujesz się do spotkania. Mam na myśli wiedzę o firmie, do której aplikujesz. Mogą to być pytania o kulturę tej firmy, relacje, plany na przyszłość albo o elastyczne godziny pracy. Pytajmy, bo to, ile pytamy i jak, może być naszą przepustką do wymarzonej pracy. 

A na co uważać?

Na to, co publikujemy w naszych mediach społecznościowych. Bo pracodawcy je sprawdzają i wyciągają wnioski na nasz temat! Dlatego albo zawęźmy grono odbiorców naszych treści, albo piszmy rzeczy, które mógłby przeczytać nasz przyszły szef. Mam taki prosty sposób na media społecznościowe. Zanim coś opublikuję, stawiam sobie pytanie. 

Jakie?

Co by na to powiedziała moja stuletnia babcia? Jeśli by ją to zażenowało, rezygnuję z publikacji. 

To faktycznie ciekawa forma autocenzury. Pewnie za czasów Twojej babci podczas rozmowy o pracę zwracało się uwagę na inne rzeczy niż współcześnie. Kogo zatem dziś szukają pracodawcy? 

Ludzi o konkretnych umiejętnościach i talentach, którzy potrafią współpracować z innymi. Definitywnie kończą się czasy pojedynczych, jasno świecących gwiazd. Wykształcenie nie jest już tak ważne, jak kiedyś. Znam mnóstwo doskonale funkcjonujących zawodowo ludzi bez ukończonych studiów. Ale za to z mnóstwem talentów i jasnym pomysłem na siebie, który często jest ich pasją. Rzadko kto pyta się nas teraz o dyplom magistra. Chyba że ktoś chce pracować w instytucjach publicznych – wtedy warto dyplom mieć, bo naszego wykształcenia zależy pensja. Pracodawca szuka kogoś o konkretnych kompetencjach, z ukończonymi interesującymi kursami, licencjami, szkoleniami. 

A czego oczekują dziś ci szukający pracy?

Pracownik szuka dziś pracodawcy o konkretnych umiejętnościach społecznych i patrzących na niego nie jak tylko na pracownika, ale także, a może nawet przede wszytkim jak na człowieka. 

Czy znasz firmę, w której pracujesz? Pytania na podstawie książki Magdy Kieferling „Efekt piaskownicy”. Na które z poniższych pytań potrafilibyście odpowiedzieć na podstawie tego, co Wasza firma oficjalnie o sobie pisze i mówi? 

  • Czy powinniście oddzwonić do kolegi z innego działu dzisiaj, czy ten telefon może poczekać do jutra?
  • Czy w podróż służbową jedziecie pierwszą, czy drugą klasą?
  • Czy na spotkanie wigilijne możecie przyjść z partnerem?
  • Czy wypada prosić o podwyżkę pod koniec roku, zanim zostanie ustalony budżet?
  • Czy musicie uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, na które jesteście zapraszani?
  • Czy możecie zgłaszać swoje uwagi do pracy zarządu?
  • Czy można wyjść o 17, jeśli szef zawsze siedzi w pracy do 19?
  • Czy w negocjacjach ważniejsza jest cena, czy partnerstwo?
  • Czy wygrywanie jest ważniejsze od etyki? 
  • Skąd wiadomo, że jakość prezentacji, którą przygotowujecie, jest wystarczająca?
  • Co robić, jeśli widzicie, że coś nie działa? Siedzieć cicho, mówić o tym głośno, a może od razu naprawiać?

---------

Magdalena Kieferling - trener zarządzania komunikacją i zasobami ludzkimi. Ekspert prestiżowego ICAN Institute. Od ponad 15 lat usuwa bariery komunikacyjne między szefami a ich zespołami. Na portalu LinkedIn, Facebooku, Instagramie, w prasie, w telewizji i na stronie kieferling.pl inspiruje pracujących rodziców do czerpania w pracy z tego, czego nauczyli się wychowując swoje dzieci. Mama czteroletniego Leopolda. Autorka książki „Efekt Piaskownicy – jak szefować, żeby roboty nie zabrały Ci roboty” – publikacji, która za cel ma wydobyć potencjał z menadżerów, którzy są rodzicami. Premiera: 16 czerwca 2020.

ZOBACZ: Magdalena Kieferling: Epidemia była idealną okazją, aby oduczyć się

ELLE MAN POLECA: Nie da się wszystkich zwolnić. Jak wygląda rynek pracy po epidemii koronawirusa? 

CZYTAJ TEŻ: Epidemia pokazała, że ludźmi łatwo sterować a sukces może być toksyczny. Rozmawiamy z Mateuszem Grzesiakiem

WIĘCEJ O RYNKU PRACY: Jak przeżyć utratę pracy?