To teraz sfera prywatna: kto w domu powinien „trzymać kase”: on czy ona? I od czego to zależy?

Od kompetencji zarządzaniami nimi przede wszystkim. Te nie zależą od płci. Ale inne aspekty już tak. Badania pokazują, że 60 procent kobiet w Polsce płaci rachunki i prowadzi domową księgowość. Częściej niż mężczyźni sprawdzają, na co wydawane są domowe pieniądze. Mają mniejszą skłonność do ryzyka, są bardziej krytyczne co do oceny swych decyzji finansowych, znają lepiej ceny niezbędnych produktów i lepiej orientują się w poziomie comiesięcznych rachunków. Uważają jednocześnie, że lepiej od mężczyzn zarządzają wydatkami.

No tak. Z kobietą na tym polu raczej nie warto iść na wojnę. A jak o pieniądzach rozmawiać z dziećmi. Kiedy i od czego zacząć?

Zacząć jak najszybciej, w formie zabaw i uczyć podstaw ekonomii. Tłumaczyć, skąd się biorą pieniądze, budować do nich szacunek, wyjaśniać pojęcia cen, oszczędzania, inwestowania, zarabiania, pensji, wydatków i innych, kluczowych w zarządzaniu finansami. Stymulować do zarabiania swoich własnych już we wczesnych latach, np. poprzez robienie określonych zadań w domu.

A vo zrobić kiedy dziecko przychodzi do mnie z prośbą o kieszonkowe? Dawać czy nie dawać? Od kiedy? I ile?

Kieszonkowe dla rodzica pełni inną funkcję niż dla dziecka. A przy okazji pełni rolę narzędzia edukacyjnego. Dawać je powinno się za wykonywaną pracę.

Dlaczego?

Dawanie bez powodu uczy postawy roszczeniowej. Kieszonkowe może być nieformalną pierwszą pensją. Jego wysokość zależy od potrzeb dziecka i jego gotowości psychicznej.

No i przy okazji może nauczyć oszczędzania. A skoro już o tym, to po co w ogóle oszczędzać? Co nam to „robi”, poza - oczywistym - zabezpieczaniem na okoliczność nieprzewidzianych sytuacji?

Jest kluczowe. Stwarza nam możliwość życia w chwili, gdy nie będziemy mogli pracować, chyba że ktoś zadowala się wysokością emerytury. Pozwala zebrać kapitał umożliwiający inwestycje, działania charytatywne, zostawienie ich w spadku, cieszenie się życiem.

Zarówno jak, jak i Ty znamy zapewne kogoś, komu pieniądze przelatują przez palce… Twoim zdaniem, oszczędzania można się nauczyć?

Zdecydowanie można, a nawet powinno. Do tego służą praktyczne narzędzia z zakresu ekonomii, zarządzania, psychologii. Nikomu pieniądze nie przelatują przez palce, bo latają ptaki czy samoloty. Ten ktoś po prostu nie umie nimi zarządzać.

Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, a tu proszę…

Niech ktoś spróbuje być szczęśliwy z komornikiem na karku, a jak mu nie wyjdzie to niech między bajki włoży te ludowe bzdury. Pieniądze są środkiem wymiany określonych wartości i tak trzeba na nie patrzeć. Kupią mi samochód i podróże, ale nie miłość mojej żony. Świetnie podsumował to Arnold Schwarzenegger. Podobno kiedyś powiedział: „Pieniądze szczęścia nie dają. Mam teraz 50 mln dolarów, ale jestem tak samo szczęśliwy, jak wtedy, kiedy miałem 48 milionów.”

Nie pozostawiasz mi wyboru – dopisuję Arnolda do listy moich idoli!