Koronawirus całkowicie przeobraża nie tylko społeczeństwa państw, w których się pojawia, ale także ma znaczący wpływ na globalną gospodarkę. W szczególności szybko i boleśnie zaczęła odczuwać to branża mody. Najpierw zaczęło się od odwoływania pokazów i tygodni mody, a chwilę potem przyszły spadki na giełdach, utrudnienia w dystrybucji i w końcu zamykanie sklepów.

Już w chwili gdy koronawirus zaczął rozprzestrzeniać się w Chinach, wiadomo było, że wiele marek modowych czeka trudniejsze życie. W końcu branża mody mocno opiera się na rynku chińskim. Nie dość, że ten kraj jest największym producentem tekstyliów, to jeszcze jego obywatele wyjątkowo ochoczo wydają pieniądze na ubrania. Według firmy inwestycyjnej Jefferies, Chińczycy odpowiadali w 2019 roku za 40 proc. z 281 miliardów euro, wydanych globalnie na luksusowe ubrania czy dodatki.

Kwarantanna i strach przed zarażeniem sprawiły, że Chińczycy w oczywisty sposób zaczęli mniej chodzić po sklepach.

Pandemia w dużej większości państw europejskich, a w szczególności we Włoszech, tylko pogorszyła sprawę. Co za tym idzie, szefowie grup modowych jak LVMH czy Kering mogą mieć niebawem poważny ból głowy. Dla Keringa, właściciela takich marek jak Gucci, Yves Saint Laurent, Balenciaga czy Alexander McQueen, zamknięcie połowy sklepów w lutym jeszcze nie odbiło się negatywnym skutkiem, ale jeśli koronawirus wciąż będzie siał taki zamęt, to grupę czeka przynajmniej pięcioprocentowy spadek sprzedaży.

Marki fast fashion w dół

O ile luksusowe marki modowe na pewno ucierpią na kryzysie wirusowym, to według raportu banku UBS jeszcze większe problemy mogą mieć marki, które specjalizują się w tzw. „fast fashion”. Do tej kategorii należy chociażby Zara i H&M. UBS oparł swoją analizę m.in. na tym jak szybko konkretna marka zmienia kolekcje oraz na wartości produkcji pochodzącej z Chin w stosunku do wartości całości produkcji.

Przy H&M jest to mniej więcej połowa całej produkcji. Jeśli chodzi o Zarę tylko 10 proc., ale wpływ ma szybkość zmieniania kolekcji w sklepach.

Jak zauważył UBS, trudno jest przewidzieć wpływ wybuchu pandemii, ponieważ sytuacja w Chinach wciąż się zmienia. Ale patrząc na fakt, że sklepy Zary czy H&M są pozamykane w większości Europy, to można zakładać, że straty będą naprawdę duże.

Nike i Adidas stracą najwięcej?

Chiny dostarczają wiele surowców producentom odzieży na całym świecie. Marki sportowe są prawdopodobnie najbardziej zagrożone, ponieważ mają mniej alternatyw dla tkanin technicznych i innych materiałów, których używają do swoich produktów.

Eksperci już wyceniają, że Nike może ponieść straty w wysokości 3,5 mld dolarów w czwartym kwartale 2020 roku z powodu koronawirusa, który już teraz sprawił, że zamknięto wszystkie sklepy marki w USA oraz część w Europie czy Australii. Pandemia może spowodować nawet spadek 34 proc. przychodów Nike i utratę czterech centów na akcje.

Według firmy Woozle Research strata może być jeszcze gorsza, bo ma wynieść 5,5 mld dolarów przychodów w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Już tę chwilę szacuje się, że globalna sprzedaż firmy spadła o 21 proc. między połową lutego a 10 marca.

Niewesoło jest także u innych gigantów. COVID-19 mocno uderzył także w interesy Adidasa w Chinach. Pomiędzy 25 stycznia a końcem lutego sprzedaż w tym kraju spadła aż o 80 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Obecnie przewiduje się, że sprzedaż w pierwszym kwartale, który potrwa do marca, spadnie o 800 milionów euro lub 1 miliarda euro poniżej poziomu z 2019 roku, podczas gdy zysk spadnie nawet o 500 milionów euro.

Z drugiej strony Adidas poinformował, że od końca lutego sklepy i magazyny zostały ponownie otwarte, a niektórzy klienci zaczęli wracać. Chociaż marka napotkała pewne zakłócenia w łańcuchu dostaw, żadne z nich nie było znaczące. Większość fabryk w Chinach znów działa.

Jednak wpływ koronawirusa na Adidasa nie ogranicza się jedynie do Chin. Powstrzymuje on kupujących przed wydawaniem pieniędzy w takich miejscach jak Japonia i Korea Południowa. Niemiecki gigant przewiduje, że sprzedaż w tych krajach spadnie o około 100 milionów euro, a sprzedaż całego biznesu w pierwszym kwartale spadnie o ponad 10 proc. Firma stwierdziła, że ​​wciąż nie jest w stanie rzetelnie oszacować, jak duży wpływ wywrze na nią pandemia.

Ile ostatecznie straci cała branża mody dowiemy się w momencie, gdy uda się nam powstrzymać rozprzestrzenianie koronawirusa.