To jest chyba najsmutniejsze w pracy detektywa: nieunikniony sceptycyzm. Bo jak go uniknąć, kiedy obserwuje się tyle zdrad? One zawsze są na topie, ale ostatnio popularne jest też sprawdzanie pracowników — zwłaszcza w sezonie urlopowym. Śledzimy tych, którzy nagle chorują. Nie dostali urlopu i natychmiast zaczął ich boleć kręgosłup. A tak naprawdę mają w tym czasie zlecenie od konkurencji. I tych, którzy dopiero mają być zatrudnieni, bo szefowie niektórych firm chcą mieć nieskazitelne postacie w swoich szeregach, także na gruncie prywatnym. Najważniejsza w tej pracy jest cierpliwość — trzeba lubić spędzać czas w samochodzie. I wcale nie myślę o szalonym pościgu, tylko o godzinach obserwacji. Poza tym skrupulatność, przywiązywanie wagi do szczegółów. Musimy zauważyć, czy coś się zmieniło w ubraniu danej osoby po kilku godzinach — przebrała się przed wyjściem z domu czy nie? Jedzie prosto do hotelu czy kluczy różnymi ulicami, bo czuje pismo nosem? No i przyzwyczaić się do braku stabilizacji. Czasem się wydaje, że przede mną najnudniejszy dzień w roku, a moją jedyną wycieczką będzie wyjście po kawę z biura. Nagle się okazuje, że jadę na drugi koniec Polski. Albo dojeżdżam do granicy i szybko muszę zdecydować, czy ją przekroczyć. Dlatego dobrze mieć przy sobie taki wycieczkowy zestaw: torbę z ubraniami i kosmetyczkę. Oraz sytuację prywatną, która na to pozwala. Ja mam. Udało mi się założyć rodzinę i nie zrezygnować z pracy.

Monika, 36 lat: Skok na głęboką wodę

Moja pierwsza sprawa: paliwówka. Od razu skok na głęboką wodę. Przez miesiąc moje dzieci chodziły wszędzie z ochroną. Któregoś dnia śledztwa gangster zajechał mi drogę i powiedział, że je dopadnie, jeśli nie przestanę się tym zajmować. Zaczął o nich opowiadać, wiedział, gdzie mieszkamy. Przestraszyłam się, ale sprawę doprowadziłam do końca — poszukiwana osoba została zatrzymana. Innym razem zaatakował mnie człowiek, który okazał się karateką z wysokim danem — nie miałam szans, uciekałam z naderwanym barkiem. Pamiętam też, jak z jakiejś bramy na warszawskiej Pradze wyskoczył nagle facet z nożem sprężynowym — udało mi się obronić, użyłam gazu. I w nogi. Nie mogę się rzucać w oczy — nigdy nie włożyłabym na działania takiej bluzki jak dziś, czerwonej. Raz miałam na sobie sukienkę w jaskrawym kolorze i szybko tego pożałowałam. Zostałam zauważona i musiałam się wycofać. Od tej pory wiem, że najlepsze są szare T-shirty, dżinsy, spięte włosy. I zero makijażu. Jestem w tym biznesie od 10 lat. Najpierw pomagałam prywatnemu detektywowi, potem założyłam własną firmę. Ten detektyw to mój mąż. Dwoje detektywów w domu — to bywa męczące, bo trudno nam zostawić pracę poza domem, ciągle coś sprawdzamy, no i jesteśmy z sobą non stop. Ale na co dzień nie ma sensu się kontrolować, bo większość czasu i tak spędzamy razem.