Nie mam do nich ręki. Niby nie wydaję dużo, bo tata powtarzał, że trzeba oszczędzać, ale w tajemniczy sposób zawsze mi się rozchodzą (to już scheda po mamie). Niby szczęścia nie dają, a jednak pozwalają mi na kurs freedivingu na Bali. Niby nie są ważne, ale ułatwiają życie. Pieniądze. Temat tabu i mroczny przedmiot pożądania. Mówimy o nich szeptem, nie przyznajemy się, ile zarabiamy. Zupełnie jakby były czymś złym. A przecież pieniądze mogą być po prostu fajne. Zapewniać całe mnóstwo zdrowych emocji, wzmacniać poczucie bezpieczeństwa, pozwalać na rozwój, ba, nawet zaspokajać zachcianki. Tylko jak je zdobyć? Jak być bogatą?
Zagoń pieniądze do pracy
Szczerze przyznaję – moja relacja z pieniędzmi jest burzliwa i nie zawsze odpowiedzialna. Zdarzało mi się za ostatnie kupić superciuch, a potem przez dwa tygodnie jeść suchy ryż. Swoje subkonto oszczędnościowe na przemian zasilam i zeruję. Notorycznie dostaję upomnienia o zaległych płatnościach. Chcę to jednak zmienić. Coś mi mówi, że gdy opanuję finansowy chaos, moje życie stanie się spokojniejsze i może wreszcie zacznę naprawdę przyciągać pieniądze. Moje przypuszczenia potwierdza Anna Smolińska, autorka bloga kobietainwestuje.pl i książki pod tym samym tytułem, którą pytam, jak zbudować osobistą fortunę. Kilka lat temu, za namową męża, na urlopie macierzyńskim zaczęła inwestować na giełdzie – choć wcześniej nie miała o tym pojęcia i nie wyobrażała sobie, że mogłaby to robić. Dziś to jej źródło utrzymania i wielka pasja, którą chce dzielić się z innym kobietami. – Zacznij od generalnych porządków – podpowiada. – Przez dwa-trzy miesiące spisuj wszystkie wydatki. Dzięki temu uświadomisz sobie, jakie są twoje realne stałe koszty i których wydatków mogłabyś spokojnie uniknąć. Kolejna zasada: najpierw oszczędzaj, potem inwestuj. Zbuduj sobie poduszkę finansową, która zabezpieczy cię na wypadek utraty pracy. Od ciebie zależy, jak wysoka będzie, ale eksperci zalecają równowartość półrocznych stałych kosztów. Co miesiąc odkładaj część zarobków – to nie musi być wiele, nawet 2 proc. – i rób to wtedy, kiedy dokonujesz reszty stałych opłat. Nie próbuj oszczędzać z tego, co ci zostanie. Z doświadczenia wiem, że zazwyczaj nie zostaje nic – mówi. Uważnie słucham. Jeśli faktycznie rezygnacja z kawy na mieście czy Ubera na rzecz roweru ma mi pomóc w zbudowaniu majątku, to czemu nie? Jednocześnie nie czuję w sobie żyłki do interesów. Czy wystarczy, że będę odkładała swoje nadwyżki finansowe, a w końcu dorobię się fortuny? – Jeśli pozwolisz pieniądzom wyłącznie leżeć na koncie, na skutek inflacji ich wartość z czasem zacznie spadać – studzi moje nadzieje Anna Smolińska. – Często mówię, że pieniądze należy zagonić do pracy. Zasada jest prosta: inwestuj tylko nadwyżki, bo zawsze wiąże się to z ryzykiem. Skupiłabym się też na pozyskiwaniu pieniędzy z kilku źródeł, czyli budowaniu dochodu pasywnego. Jeżeli zarabiasz tylko z etatu i na bieżąco to konsumujesz, trudno mówić o budowaniu bogactwa – dodaje.
Jestem z pokolenia, które nie ma co liczyć na emeryturę od państwa – będzie ona wynosiła maksymalnie 20-30 proc. moich obecnych zarobków. Mogę liczyć na łut szczęścia, wygraną w totka, spadek po nieznanej ciotce miliarderce albo wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o finansowy los. Gdy już nie będę mogła pracować, moje inwestycje będą pracować dla mnie. Inwestorka – to brzmi dumnie. Czy każda z nas może nią zostać? Tak, warto tylko dobrać typ inwestycji do osobowości. Być może jako miłośniczka adrenaliny pokochasz inwestowanie na giełdzie. Gdy twoją pasją jest urządzanie wnętrz, jesteś cierpliwa i nie zależy ci na błyskawicznym zysku, możesz się odnaleźć, inwestując w nieruchomości. Jeśli jednak najmniejszy stres wywołuje u ciebie ataki paniki, lepiej zostań przy mniej ryzykownych narzędziach: obligacjach czy lokatach. Czas się do czegoś przyznać – co, jeżeli wiele nazw ze świata finansów słyszę po raz pierwszy? – To żadna wymówka, dzisiaj dostęp do wiedzy jest nieograniczony. Czytaj blogi, słuchaj podcastów w korkach albo oglądaj w tramwaju filmy na YouTube – podpowiada Anna Smolińska. Wtórują jej Anna Szapert i Paulina Czapska z kolektywu Future Simple, zajmujące się m.in. coachingiem zawodowym młodych kobiet. – Żyjemy w systemie kapitalistycznym, który bazuje na pieniądzu. Zamiast się od niego odwracać, lepiej poznać mechanizmy, które nim rządzą. Zachęcamy kobiety, by interesowały się ekonomią, nieustannie dokształcały, poznawały mechanizmy sprzyjające gromadzeniu zysków lub choćby dokładnie czytały umowy, które zawierają w banku – mówią.
Emocje w krainie pieniądza
Profesor Małgorzata Bombol ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie zbadała na potrzeby Deutsche Banku specyfikę decyzji finansowych kobiet. Jak się okazuje, kilka cech nas łączy. – To może wydać się zaskakujące, ale nasze zachowania finansowe zostały ukształtowane już we wspólnotach zbieracko-łowieckich tysiące lat temu, co wyjaśnia psychologia ewolucyjna – mówi prof. Bombol. – Mężczyźni szli na polowanie, rolą kobiet było zapewnianie bezpieczeństwa i przetrwania potomstwu. W jakimś sensie jest tak do dziś. Analizując sposób podejmowania decyzji finansowych przez kobiety, na pierwszy plan wysuwa się ich skłonność do poszukiwania informacji, analizowania większej liczby opcji, korzystania z porad, dłuższego czasu podejmowania decyzji – tłumaczy. – Te cechy sprawiają, że kobiety są świetnymi inwestorkami i odnoszą sukcesy na giełdzie – dodaje Anna Smolińska. – Długoterminowo osiągamy lepsze zyski niż mężczyźni, którym często decyzje finansowe dyktuje testosteron, każąc im inwestować więcej i więcej po każdej udanej transakcji. Jest wreszcie osławiona kobieca intuicja, która na giełdzie przydała mi się nie raz, choć czasem myślę, że była to po prostu umiejętność szybszego łączenia faktów wynikająca z doświadczenia – dodaje.
Procent od luksusu
Pomnażanie pieniędzy jest możliwe nie tylko za pomocą giełdy, lecz także rynku nieruchomości czy tzw. inwestowania alternatywnego. Estetkom spodoba się inwestowanie w sztukę. Należę do nich, zwłaszcza odkąd dowiedziałam się, że mój kolega kupił dawno temu na punkowej imprezie obraz Sasnala za… 200 złotych. Na razie namiętnie skupuję prace znajomych, m.in. erotyki Bandytki, czyli Elwiry Gocłowskiej, i grafiki Swanskiego. Wierzę w ich talent, a tym samym swój przyszły zysk. Można też inwestować w złoto, co jest szczególnie popularne w Polsce. Niestety, muszę cię rozczarować. Nowe kolczyki czy pierścionek się nie liczą. Inwestujesz w sztabkę złota w banku, której prawdopodobnie nawet nie zobaczysz… Podobnie rzecz ma się z torebkami. Wartość kultowej 2.55 Chanel z roku na rok rośnie o 20 proc. Teraz, po śmierci Karla Lagerfelda, tempo tego wzrostu jeszcze przyspieszy. Czyżby wreszcie godny pretekst do zakupu? Być może, ale musisz liczyć się z tym, że taką torebkę trzeba schować z wszystkimi metkami, paragonami i certyfikatami autentyczności głęboko w szafie, a następnie zapomnieć o niej na wiele lat. Osobiście wolałabym cieszyć się nią na co dzień. Zresztą na taką inwestycję nie mam funduszy. W moim zasięgu jest za to torebka od Chylak. Na listę oczekujących zapisują się kobiety z całego świata. Kto wie, może jej ceny za parę lat wzrosną? Bo tak naprawdę warto inwestować we wszystko co, unikatowe i jednocześnie budzące pożądanie.
Od zera do milionerki
Znam kilka dziewczyn, które rozkręciły własne biznesy niemal z niczego i odniosły ogromny sukces. Antonina Samecka zaczęła od uszycia kilkunastu ciuchów z szarej, dresowej tkaniny. Dziś jej marka Risk Made in Warsaw ma stałe grono fanek w Polsce i za granicą, piękny butik w centrum Warszawy, 60 pracowników i wzrostowe tendencje. Gdy pytam Antosię, co zdecydowało o sukcesie, odpowiada, że szczodrość. – Kroje w Risku są inspirowane przedwojenną sztuką krawiectwa i nie szczędzi się na nie materiałów, tak jak choćby na spódnicę z koła. W butiku na klientki czeka lampka prosecco, lemoniada czy dobra herbata. Chcemy się dzielić tym, co dobre, i to do nas wraca – mówi. Druga kwestia to… przyjemność. – Moje motto przez długi czas brzmiało: „Pleasure is my second name” – mówi. – Jestem wyczulona na kwestie estetyczne i zmysłowe. Lubię piękne przedmioty i wnętrza, zapachy, kosmetyki w szkle – przyznaje. Gdy proszę o komentarz psychoterapeutkę Małgorzatę Lipko, potwierdza, że umiejętność czerpania przyjemności z życia (którą nie każda z nas ma!) może być motorem finansowego sukcesu. – Im bardziej o siebie dbasz, tym większą masz energię, by sięgać po więcej. Znasz swoje potrzeby i chcesz je zaspokoić. Pieniądze stają się środkiem do czerpania przyjemności z życia. Jeszcze lepiej, gdy możesz się nią dzielić. To zawsze procentuje – mówi.
Manikiurzystka Marzena Kanclerska dziś ma sześć salonów i własne spa, jest też niekwestionowaną ekspertką od paznokci w świecie mody. Kiedy się poznałyśmy, jeździła z cążkami po redakcjach i na sesje zdjęciowe. Do pracy wróciła cztery dni po porodzie. Nawet dziś, gdy jest poważną bizneswoman, własnoręcznie maluje klientkom paznokcie i dobiera kolor lakieru. – Kocham swoją pracę, ale nigdy nie dążyłam do sukcesu, po prostu robiłam swoje – przyznaje. Czyżby kolejny trop? – Pieniądze nie powinny być celem samym w sobie. Za to często pojawiają się jako efekt uboczny, gdy robimy coś autentycznie i z serca, dzielimy się swoim talentem. Wtedy nie dość, że odczuwamy satysfakcję z wykonywanej pracy, to jeszcze dostajemy finansowy bonus. Umiejętnie wykorzystany pozwoli nam rozwijać się dalej – mówi Małgorzata Lipko.
Emilia Poszwa, właścicielka agencji PR-owej Platinium Cast, która obsługuje największe marki kosmetyczne, zaczynała sama, we własnym mieszkaniu. Opiekowała się jedną marką, nie zawsze miała płynność finansową, pokój miała wypełniony produktami, które wysyłała dziennikarkom. Pod wpływem impulsu zdecydowała się na biuro, zbyt duże na jej ówczesne potrzeby. Nagle… posypały się propozycje. Zupełnie jakby nowa przestrzeń przyciągnęła możliwości. Na tym nie koniec. Emilia wypisała na kartce marki, z którymi chciałaby pracować, i powiesiła ją na lodówce. Każdą z nich agencja obsługiwała lub obsługuje nadal. Czary? Zdaniem Emilki prawo przyciągania, o którym czyta w książce „Sekret”. Dla mnie zaś dowód na to, że jeśli w coś się wierzy i robi to dobrze, sukces i pieniądze pojawiają się naturalnie.
Poczucie obfitości
Na koniec pozostaje pytanie – czy bogactwo jest równoznaczne ze zgromadzonym majątkiem? Niekoniecznie. Po pierwsze dlatego, że dla każdej z nas oznacza różną liczbę zer na koncie. Po drugie – nie musi być materialne. Miewam momenty, gdy czuję się bogata i spełniona, mimo że dopiero czekam na przelew. To chwile, w których czuję wdzięczność za to, co już mam – udany związek, możliwość rozwoju, podróże, psa. Paulina Czapska z Future Simple: – Gdy myślę o bogactwie, przychodzi mi do głowy ukochana ciocia Helena. Żyła z renty, w małym, drewnianym domu. Szafki miała pełne chińskiej porcelany, piekła pyszne ciasta i wyrabiała rękodzieło. Gotowała na piecu i nie miała łazienki, która spełniałaby dzisiejsze standardy, ale ja jako mała dziewczynka uważałam, że jest najbogatszą osobą na świecie. Bogactwo jest związane z naszymi przekonaniami i wyznawanymi wartościami. Pieniądze mają zaś pomóc ci wycisnąć z życia jak najwięcej, a w efekcie sprawić, że poczujesz się spełniona.
Marta Urbaniak