Nie jedna z najlepszych polskich sportsmenek, ale najlepsza, najbardziej utytułowana polska sportsmenka - Irena Szewińska zmarła wczorajszego wieczoru w Warszawie w wieku 72 lat. Szewińska była siedmiokrotną medalistką igrzysk olimpijskich, specjalizowała się w biegach sprinterskich oraz w skoku w dal.

Już jako nastolatka podczas szkolnych zajęć wychowania fizycznego zdradzała ogromny talent. W wieku 14 lat trafiła do trenera Jana Kopyto w Polonii (barwy tego klubu towarzyszyły jej zresztą do końca kariery). W 1964 roku (mając zaledwie 18 lat!)  zdobyła trzy medale olimpijskie w Tokio. Biła rekordy na wszystkich trzech dystansach sprinterskich. 8 lat później amerykańska agencja prasowa przyznała jej tytuł najlepszej sportsmenki na świecie - to pierwszy i jedyny raz, kiedy reprezentant Polski otrzymał taki tytuł. Chwilę później odebrała kolejne odznaczenia, tym razem krajowe. W międzyczasie Irena Szewińska ustanawiała nowe rekordy w biegach Polsce i nowe rekordy świata. W karierze nie przeszkodziło jej życie prywatne - sportsmenka wyszła za mąż za Janusza Szewińskiego, a w 1970 roku urodziła syna Andrzeja. Karierę sportową zakończyła dopiero w 1980 roku w Moskwie. Jednak do końca życia ze sportem była związana - aktywnie działała w licznych organizacjach sportowych (m.in. w Polskim Związku Lekkiej Atletyki czy w Komitecie Olimpijskim).

W 2014 roku wykryto u niej nowotwór. Szewińska przeszła chemioterapię, jednak rak nawrócił. W ostatnim czasie jednak czuła się dobrze. O śmierci lekkoatletki poinformował Polską Agencję Prasową jej mąż.