Robiła sobie Pani testy na intuicję?
Agata Sobków Nie, ja jestem raczej typem refleksyjnym. Nie kieruję się nią nadmiernie często, ale zawsze wydawała mi się szalenie ciekawa i jednocześnie niezbadana. Im więcej o niej czytałam, tym więcej pojawiało się niewiadomych i problemów zarówno z definicją, jak i pomiarem. 

Można ją zmierzyć?
Można, np. za pomocą testu odległych skojarzeń. Szukamy wspólnego skojarzenia dla trzech słów, np.: oko, lody, uchwyt. 
 

Ten, kto szybciej skojarzy, że słowem, które je łączy, jest gałka, ma lepszą intuicję?
Tak. Zadania w tym teście rozwiązuje się za pomocą olśnienia – rzadko krok po kroku dochodzi się do rozwiązania jak w zadaniu matematycznym. Fachowo mówimy na to efekt „aha!”, bo to olśnienie częściowo świadczy o tym, że intuicja działa. 

Czym ona właściwie jest? 
Intuicja to nieuświadomiona wiedza. Metaforycznie można ją nazwać „inteligencją nieświadomości”. To zdolność do mimowolnego uczenia się skomplikowanych reguł i schematów, a także wyciągania poprawnych wniosków, nawet kiedy mamy fragmentaryczne informacje. Badania pokazują, że ludzie sprawnie odgadują reguły i mechanizmy w gąszczu informacji na pierwszy rzut oka bezsensownych. Uczymy się nawet wtedy, kiedy nie mamy takiej intencji. 

Jak to się przekłada na życie?
Na przykład tak, że jeśli ktoś bardzo długo pracuje w swoim zawodzie i ma na koncie 10 tysięcy godzin praktyk, to szybciej i trafniej przewiduje różne sytuacje, które są spójne z jego doświadczeniem. Tak jest u mistrzów szachowych, którzy mają sprzyjające środowisko do rozwijania intuicji, bo natychmiast dostają informację zwrotną. Dlatego potrafią przewidzieć nie tylko to, czy ich ruch będzie skuteczny, lecz także zachowanie przeciwnika kilka kroków do przodu. 
 

Czy to nie jest po prostu doświadczenie?
Doświadczenie to jeden z ważnych elementów intuicji. Większość gromadzonych informacji przechowujemy poza świadomością – inaczej nie moglibyśmy sprawnie funkcjonować. W niektórych sytuacjach nie ma czasu, żeby dogłębnie i skrupulatnie analizować wszystkie dostępne informacje. Znany jest przypadek strażaka, który wszedł z ekipą do płonącego domu i nagle miał bardzo silne przeczucie, że „coś tu jest nie tak”. Ono zresztą bardzo często towarzyszy intuicji – coś nie pasuje nam do schematu, który znamy. Ten strażak, mimo że nie miał racjonalnych argumentów, zarządził wycofanie się. Chwilę później podłoga runęła, bo źródło ognia było w piwnicy, a nie w kuchni, jak wcześniej myślano. Po serii wywiadów psychologowie doszli do wniosku, że strażak potrafił wykrywać subtelne wskazówki na skórze – po prostu rozpoznał temperaturę, która według niego była za niska. Wiedza ekspercka połączyła się tu z przetwarzaniem intuicyjnym. Podobnie jest z pielęgniarkami – dzięki temu, że szybko dostają informację zwrotną ze środowiska, w którym pracują, i częściej niż lekarze mają kontakt z pacjentami, są w stanie intuicyjnie przewidzieć, co z kim będzie się dziać. 
 

A grupa zawodowa, która ma kiepską intuicję?
Najczęściej mówi się tak o inwestorach giełdowych, bo oni pracują w wyjątkowo niesprzyjającym środowisku: nie ma tam stabilnych prawidłowości, schematów, które można dopasowywać do aktualnej sytuacji. 

Jakie są jeszcze rodzaje intuicji?
Pierwszy to ten związany z mimowolnym uczeniem się, a drugi z rozpoznawaniem wzorców i doznawaniem wglądu. Olśnienie zwykle powstaje w wyniku przekształcenia wiedzy, którą już mamy. Doznajemy go często w chwili relaksu albo podczas wykonywania czynności niezwiązanej z problemem – pod prysznicem, podczas spaceru, w trakcie snu. Trzeci rodzaj to subiektywna intuicja – czyli to, co ludzie myślą na temat swojej własnej intuicji. Czy często domyślamy się zakończenia dowcipu albo książki? Jak często się nią kierujemy? Jak bardzo jej ufamy? Często to, co myślimy o sobie, mija się z tym, jakie faktycznie mamy zdolności. 

Intuicja w ogóle jest uwikłana w różne stereotypy – chociażby w ten najpowszechniejszy, że jest domeną kobiet. 
Badań w tym obszarze jest niewiele, ale te, które znam, pokazują, że nie ma w tej kwestii różnic między kobietami i mężczyznami, a jeśli się zdarzają, to niewielkie. W jednym nawet mężczyźni byli lepsi: podczas badania, w którym trzeba zgadnąć, co jest na obrazku, samodzielnie decydując, ile odkrywa się fragmentów, szybciej decydują się zgadywać, prawdopodobnie dlatego, że mają większą skłonność do podejmowania ryzyka. I lepiej radzą sobie z niepewnością. 
 

Bywa, że intuicja jest mylona ze strachem? „Mam przeczucie, że coś się zdarzy, więc lepiej nie wychodzić z domu”. 
Niektóre osoby częściej niż inne mogą doświadczać takich przeczuć. One oczywiście nie muszą być trafne, ale zdarza się, że takie osoby reagują nadmiernym strachem na nowe, niepewne według nich sytuacje. Ale te negatywne przeczucia są raczej wynikiem cech osobowości, a nie działaniem intuicji. 
 

Kiedy intuicja przestaje być zdolnością, a zaczyna być problemem?
Na przykład wtedy, kiedy zaczynamy wszystko uogólniać, myśleć stereotypowo, bo intuicja to jest działanie na skróty. Czasami mówi się, że to rozum, który się spieszy. Gdybyśmy cały czas działali w tym oszczędnym, niewymagającym wysiłku trybie, bylibyśmy narażeni na różnego rodzaju błędy, uproszczenia, uogólnienia. Uznajemy często, że coś, co pojawia się w naszej głowie, jest częstsze w populacji. A to przecież wcale nie musi być prawda, po prostu coś, o czym akurat myślimy, jest dla nas bardzo ważne. 

Głodny wszędzie widzi jedzenie. 
A ktoś, kto robi kurs prawa jazdy, wszędzie widzi samochody L. Kiedy media o czymś często mówią, wydaje nam się, że to poważny problem, a kiedy przyjrzymy się twardym statystykom, okazuje się, że ten problem dotyczy niecałego procenta populacji. Nasze umysły lubią chodzić na skróty, a to czasem prowadzi do błędnych wniosków i niezbyt dobrych decyzji. Oczywiście są sytuacje, w których warto się intuicją posługiwać. Proszę sobie wyobrazić, że idzie pani na stołówkę i za każdym razem musi analizować racjonalnie, ile gramów pełnoziarnistego makaronu pani zje. Albo w sklepie: jaki proszek do prania kupić. Gdybyśmy w takich trywialnych decyzjach musieli działać wyłącznie racjonalnie, bylibyśmy sparaliżowani liczbą dostępnych danych i opcji. Jeśli wybór jest banalny, nie warto angażować wszystkich zasobów. 

Czyli wszystko zależy od wagi konsekwencji naszego wyboru. 
I naszego doświadczenia. Bo jeśli jesteśmy w jakiejś kwestii czy dziedzinie nowicjuszami, to równie dobrze możemy rzucić monetą. Efekt będzie podobny. 

Rozmawia Marta Szarejko