Pierwsze pytanie, które chciałem zadać, to jak minął Twój dzień w pracy? Jak wygląda codzienność pracy fotografa?

Mój dzień w pracy zazwyczaj mija bardzo dobrze. Chodzi mi o zrealizowanie swojego marzenia, którym jest tworzenie własnej przestrzeni do pracy, a mianowicie stalownia studio one. Moja codzienność w zasadzie się nie zmienia. Przyjeżdżam do studia rano, robię sobie pyszną kawę i przygotowuje się do projektu. Chodzi o to, by wykreować dla klienta storyboard, zrobić research i przygotować się do sesji zdjęciowej. W wolnych chwilach zapraszam znajomych do siebie do studia na kawę i robię im portrety.

Co się liczy najbardziej, żeby wykonać dobrą fotografię? Co dla ciebie oznacza „dobra fotografia"?

Dla mnie podstawą wykonania dobrej fotografii jest przede wszystkim stworzenie koncepcji, a następnie dobranie odpowiednich ludzi do danego projektu.

Dobra fotografia dla mnie to taka, która przykuwa oko i wyraża emocje. Lubię się po prostu zatrzymać nad danym zdjęciem, chwilę o nim pomyśleć. Nie lubię natomiast interpretować swoich zdjęć, dlatego zostawiam to dla widza. Każdy ma inaczej „otwartą” głowę, inną wrażliwość, inną estetykę i podejście do tematu.

Gdzie na osi rozpiętej pomiędzy „talentem” i „treningiem" znajduje się fotograf? Bliżej której wartości?

Talent oczywiście jest bardzo ważny, ale to doświadczenie przede wszystkim pozwala świadomie przejść przez proces twórczy.  Praktyki, które zbierasz przez lata fotografowania, wyrabiają też w tobie oko i podejście do fotografii. 

Tak jak wspomniałem wcześniej - konsekwencja w działaniu moim zdaniem jest najważniejsza. Znam bardzo dobrych fotografów, którzy mają talent, ale nie potrafią się odnaleźć w dzisiejszej codzienności związanej z branżą fotograficzną. Tak naprawdę będąc konsekwentną osobą w swojej pracy szlifujesz swój kamień, który staje się diamentem.

Jak było w Twoim przypadku? Czy w pewnym momencie odkryłeś pasję do fotografowania, czy stopniowo zaczynała cię intrygować?

U mnie z fotografią było tak, że odkąd pamiętam, to ja byłem tą osobą w domu, która robiła wszystkie zdjęcia na każdej imprezie. Zawsze miałem aparat ze sobą, nieodłączny element mojego życia. To była po prostu moja pasja. Oczywiście przez lata pojawiały się wzloty i upadki związane z moją fotografią, bo ciągle szukałem swojej drogi. 

W pewnym momencie całkowicie odstawiłem zdjęcia i zacząłem szukać szczęścia w biznesie, ale wszystko było jakoś pod górę. Można powiedzieć, że jestem w czepku urodzony, bo w pewnym momencie mojego życia spotkałem osobę, mojego przyjaciela Michała Wilczka dzięki któremu tak naprawdę wróciłem do pasji i postawiłem wszystko na jedną kartę. Zrezygnowałem ze wszystkich swoich biznesów w tamtym czasie i zacząłem zajmować się tylko i wyłącznie fotografią oraz obrazem. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie życia bez robienia tego, co się tak naprawdę kocha. 

Patrząc na Twoje prace często odnosiłem wrażenie balansu między niepokojem i ulgą. Jak osiągnąć dobrze wyważoną fotografię i na ile przydatna do tego jest edycja zdjęcia?

By osiągnąć dobrze wyważona fotografie, moim zdaniem potrzeba dużego doświadczenia, wrażliwości, praktyki, wyrobionego oka. Jeśli chodzi o edycję zdjęć jest to bardzo szeroki temat i są grupy ludzi, które tylko w tym się specjalizują. Moim zdaniem to druga połowa medalu. 

Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej o „Ludziach z Majdanu"? Jakie towarzyszyły uczucia podczas pracy na Ukrainie i na ile to mogło się odbić na fotografiach?

Dla mnie był to jeden z ciekawszych projektów i doświadczeń w moim życiu. Nigdy nie spodziewałem się, że jako fotograf będę uczestnikiem wydarzeń na Majdanie i że będę mógł doświadczyć na własnej skórze wojny. Emocje związane z tym projektem były astronomiczne. Tworzenie w studio i budowanie światła, kreowanie różnych historii - tak naprawdę nie ma nic wspólnego z codziennością, a to na Majdanie przeżyłem wewnętrzną rewolucję. Poczułem związek do reportażu wojennego. Oczywiście wiąże się to z ryzykowaniem własnym życiem, ale był czas, w którym myślałem, że robienie zdjęć komercyjnych nie pokazuje prawdziwego życia. Zadawałam sobie pytanie czy to, co robię rzeczywiście ma sens i czy nie lepiej jest wziąć aparat i pojechać na koniec świata pokazywać inne kultury. Adrenalina przy tego typu projektach jest nie do opisania. To trzeba samemu przeżyć i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Na dzień dzisiejszy jestem fotografem, który robi różnego rodzaju zdjęcia komercyjne, modowe, reportażowe itd. Jaram się obrazem i staram się nie skupiać tylko i wyłącznie na jednej dziedzinie zdjęć. Interesuje mnie po prostu obraz.

Na twoim Tumblr'rze widziałem fragment Bukowskiego: „find what you love and let it kill you". Dla mnie to brzmi na relację przepełnioną miłością, ale też trochę jak toksyczny związek. Jaka jest twoja relacja z aparatem?

W swoim życiu kieruje się tym mottem Charlesa Bukowskiego. Tak jak wspomniałem wcześniej, nie wyobrażam sobie życia bez tego co kocham. Bez miłości, bez pasji, bez szukania swojej drogi i podążania za tym, co się kocha. Jedni dochodzą do tego wcześniej, inni później. Jednak ludzie powinni być świadomi, otwarci i żyć z pasją. Ja nigdy w życiu nie powiedziałem, że idę do roboty. Ja po prostu robię to, co kocham i tak układam sobie życie, żeby to wszystko tak wyglądało. Dla mnie życie bez pasji i miłości nie ma sensu, nie ma celu, dlatego jest toksyczne.

Kiedyś oglądałem wypowiedź pewnego reżysera z Hollywood, który fajnie opisał ograniczenia rodzące się w naszej głowie. Użył sloganu marki Nike „Just do it”, która prosto i konkretnie kieruje myśl, byś zaczął po prostu robić to co kochasz, ale dodał jeszcze jedna ciekawe słowo do tego sloganu „Just fucking do it”. Moim zdaniem jest to w punkt! Po prostu k…. rób to, co kochasz.