ELLE: Czy to jest wasz pierwszy projekt dla marki COS?

Alex Mustonen: Tak, to jest nasza pierwsza współpraca z tą marką.

ELLE: Jak doszło do tej współpracy?

A.M: Marka COS odezwała się do naszego studia. Wydaje mi się, że kilka z naszych prac posłużyło za inspiracje do projektów o których mówiła wcześniej Karin. Oczywiście znałem COS zanim zaczęła się nasza współpraca. Właściwie to ten projekt był dla nas idealny, ponieważ styl marki jest nam bliski i podobają nam się ich projekty.

ELLE: Co myślisz o targach Salone del Mobile, na których się właśnie znajdujemy?

A.M: Myślę, że jest to na pewno bardzo ważne wydarzenie. Możemy tutaj zobaczyć projekty z całego świata skoncentrowane w jednym miejscu. Zauważyłem też, że odwiedzający targi w Mediolanie bardzo różnią się od tych, których widujemy na Miami Bazzle albo Design Miami. Tutaj jest bardziej artystycznie, co odpowiada naszej stylistyce. Wydaje mi się, że jest to jedno z najważniejszych wydarzeń w międzynarodowym kalendarzu designu.

ELLE: Czyli Twoim zdaniem są to najważniejsze targi tego typu na świecie? Co właściwie możemy tutaj zobaczyć?

A.M: Targi Salone del Mobile są poświęcone głównie designowi, znajdziemy tutaj też wystawy sztuki, ale głównie design na najwyższym światowym poziomie. Mówię np. o meblach, oświetleniu, różnego rodzaju produktach oraz instalacjach, takich jak nasza, które łączą w sobie sztukę i design. W naszej twórczości skupiamy się na połączeniu architektury i sztuki, często łączymy te dwie dziedziny właśnie poprzez design.

ELLE: Jaki jest cel takiej instalacji?

A.M: Dla nas, to z jednej strony możliwości kolaboracji z marką taką jak COS , a z drugiej możliwość stworzenia czegoś co nie mogłoby zaistnieć w żadnej innej przestrzeni i scenerii. Jest to też szansa na stworzenie czegoś bardziej konceptualnego, wręcz eksperymentalnego, czego nie możemy robić kiedy projektujemy dla kogoś dom lub sklep. Jest bardzo wiele aspektów tej instalacji, które są dla nas istotne, ale najważniejsza jest chyba możliwość eksplorowania przestrzeni architektonicznej, odkrywania jej poprzez interakcję. W przypadku tej instalacji, nie możesz po prostu spojrzeć i zobaczyć jej całej od razu, dopiero przechadzając się po tej przestrzeni odkrywasz jej drobne elementy.

ELLE: Kiedy zaczęliście rozmowy na temat tego projektu?

A.M: 4-5 miesięcy temu zaczęliśmy pierwsze rozmowy na temat projektu. Podczas pierwszego spotkania musieliśmy się wzajemnie zrozumieć, oprócz poznania COS jako marki musieliśmy zapoznać się także z kolekcją. Spotykaliśmy się w Londynie i w Nowym Jorku, przeglądaliśmy kolekcję z Karin i Martinem. Już wtedy byliśmy zafascynowani motywem przezroczystości i perforacji warstw. Jeśli weźmiemy za przykład wstążki, które wiszą nad nami, to przez jedną z łatwością zobaczymy co jest dalej, ale jeśli weźmiemy kilka wstążek, wszystko zaczyna być niewyraźne. Chcieliśmy użyć czegoś lekkiego, przypominającego pióra i stworzyć z tego masywną instalację.

ELLE: Skąd wziął się pomysł na Snarkitecture?

A.M: Daniel i ja studiowaliśmy razem w Nowym Jorku. On specjalizował się w sztuce, ja w architekturze, mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań i byliśmy przyjaciółmi. Tuż po zakończeniu szkoły pracowaliśmy razem nad projektem instalacji sklepowej zleconej Danielowi przez dom mody Christian Dior. Po roku współpracy stwierdziliśmy, że większość kolaboracji artystyczno-architektonicznych to jednorazowe akcje, a my chcieliśmy stworzyć taką współpracę na stałe. Studio, którego praca dawałaby możliwość eksperymentowania między tymi dwoma dyscyplinami przez dłuższy okres czasu. Tak w 2008 w Nowym Jorku roku powstało Snarkitecture.

ELLE: Skąd wzięła się nazwa „Snarkitecture”?

A.M: Robiliśmy burzę mózgów. Chcieliśmy znaleźć nazwę, która będzie miała coś wspólnego z architekturą i będzie łatwa do zapamiętania. Prawda jest taka, że nazwa pochodzi z wiersza Lewisa Carolla „The Hunting of The Snark” („Wyprawa na Żmirłacza”), który opisuje poszukiwania mistycznej postaci Żmirłacza. Nikt z bohaterów nie wie co to jest za stworzenie, gdzie je znaleźć ani jako go szukać, więc do poszukiwań używają białej, niezapisanej kartki papieru i światła. Jest to w jakiś sposób metafora naszego pomysłu na siebie, pewien obszar, którego nikt nie zna i w którym musimy odnaleźć własną drogę.

ELLE: Dlaczego architekci wybierają się na targi takie jak Salone del Mobile?

A.M: Wszyscy przyjeżdżają tutaj, żeby pokazać swoją pracę szerszej publiczności. Najbardziej liczy się pokazanie produktu, co było dla nas dodatkową fascynacją. Wiedzieliśmy, że musimy zaprojektować przestrzeń, która będzie dobrze prezentować produkty marki COS, a jednocześnie sama będzie obiektem zainteresowania jako przestrzeń architektoniczna. Dla nas była to możliwość doświadczenia czegoś zupełnie innego niż dotychczas. Oglądanie tej instalacji jest bardzo złożone, żeby ją zrozumieć nie możesz po prostu stanąć i patrzeć, musisz się po niej przejść.

ELLE: Co myślisz o współpracy z marką modową?

A.M: Mam bardzo pozytywne odczucia. Dla nas moda i projektowanie mieści się na liście kreatywnych dyscyplin. Jako studio często współpracujemy z innymi architektami, projektantami, artystami czy choreografami, ponieważ mam podobne spojrzenie na proces tworzenia, to jest dla nas bardzo ważne.

ELLE: Jak długo zajmuje wam praca nad projektem takim jak ta instalacja?

A.M: W tym wypadku zaskakująco krótko. Rozmowy i projekty do tej instalacji zaczęliśmy w grudniu. Fizycznie zjawiłem się tutaj w zeszłym tygodniu i razem z ekipą wycinaliśmy wszystkie wstążki ręcznie, więc chyba około tygodnia. Wcześniej oczywiście dużo i długo planowaliśmy jak ma to wszystko wyglądać.

ELLE: Pracujesz i mieszkasz w Nowym Jorku. Czy uważasz, że jest tam duża konkurencja na rynku architektonicznym?

A.M: To zależy, jak na to spojrzysz. W Nowym Jorku jest bardzo dużo architektów, projektantów i artystów, ale jest to też jeden z powodów dla których uwielbiam żyć i pracować w tym mieście. Jesteśmy w centrum tego wszystkiego, co jest naszą zaletą z biznesowego i strategicznego punktu widzenia. Ja osobiście nie doświadczam złych aspektów konkurencji na rynku. Robimy z Danielem to co lubimy, jesteśmy ambitni i chcemy projektować coraz więcej, a jednocześnie inni projektanci i architekci są naszymi przyjaciółmi, to bardzo hermetyczne środowisko.

ELLE: Pracujesz też w Europie, czy jest jakaś różnica między projektowaniem na rynek amerykański i europejski?

A.M: Znowu muszę powiedzieć, że to zależy, głównie od projektu. Zazwyczaj skupiamy się na tym co mamy pokazać. Czasami coś jest bardzo specyficzne i musimy czerpać inspiracje z miejsca, w którym dany projekt ma się znajdować. Ta instalacja jest bardzo podobna do cech charakterystycznych marki COS, jej ogólny przekaz i koncepcja są międzynarodowe. Mamy tutaj też kontrast, pomiędzy masywnym budynkiem, w którym odbywając się targi, a naszą „lekką” instalacją. Myślę, że gdybyśmy stworzyli wystawę w szklanym boksie, byłby to zupełnie inny projekt.

ELLE: Kto ze świata architektury jest Twoją inspiracją?

A.M: Architekci, których lubię najbardziej, zazwyczaj pochodzą z lat 50. Lubię też tych, którzy pracują z betonem. Jest również kilku współczesnych architektów, których pracę podziwiam. Np. Peter Zumthor, interesuję się jego pracą od dawna, tak naprawdę odkąd byłem na uniwersytecie. Uważam, że jest świetny w tym co robi.

ELLE: Czy jest jakiś współczesny architekt, którego pracę podziwiasz i chciałbyś pójść w jego ślady?

A.M: W Nowym Jorku mój ulubiony budynek to Whitney Museum of American Art, zaprojektowany przez Marcela Breuera. Jest on jednym z mistrzów połowy XX wieku. Wydaje mi się, że jeśli zapytasz innych architektów, dostaniesz podobną odpowiedź.

Rozmawiał Marcin Świderek

Więcej o projekcie marki COS i studia architektonicznego Snarkitecture przeczytacie w lipcowym ELLE.