Oscar Dąbkowski: No to od początku: kim jesteście, jak się poznaliście i jak to się stało, że pewnego dnia Wasze drogi się zeszły?

Hubert Izdebski: Jesteśmy zwyczajni – niezwyczajni, tak jak nasi klienci. Poznaliśmy się w 1999 roku, czyli ponad 20 lat temu. Wszystko dzięki siostrze Marka, która jest moją żoną. Jesteśmy rodziną i możemy na siebie liczyć. Zaufanie w relacjach czy też biznesie jest jednym z najważniejszych warunków do wspólnych przedsięwzięć. Mamy wspólną pasję, czyli motoryzację, ale to wspólna filozofia biznesu i zarządzania spowodowała, że wspólnie zdecydowaliśmy się zbudować własną markę.

Zdaje się, że zbliżyła Was też wspólna praca… Z czasem się zakolegowaliście, a potem zaprzyjaźniliście. Tak działa magia bankowych Excelów?

Hubert Izdebski: Fajnie jak każdy ma mentora, który może zarazić swoją pasją do pracy, zarządzania czy też relacji międzyludzkich. Tak właśnie stało się z nami. Połączyliśmy życie prywatne z pasją w pracy. Dziś uczymy się od siebie nawzajem, a nasza różnorodność pozwala nam widzieć więcej.

Bankowość to Wasz konik zawodowy. Prywatnie jesteście zaś fanami motoryzacji. I to właśnie ona, a raczej jej mocno blaszana część  - mam tu na myśli tablice rejestracyjne - posłużyła Wam jako inspiracja do stworzenia wspólnego projektu.

Marek Orzechowski: Zarządzanie oraz obsługa klienta to nasz konik. Tak, mamy wspólną pasję, czyli motoryzację - Huberta kręcą motocykle, mnie - yongtimery. Uważamy, że wszystko ma i powinno mieć swoją historię opartą na faktach. Zgadza się, gra liter WWL z tablicy rejestracyjnej regionu, w którym mieszkamy, zainspirowała nas do stworzenia nazwy. Pomysł wspólnego projektu powstał, gdy postanowiliśmy stworzyć markę od samego początku i zaprojektować ją bez żadnych ograniczeń, według naszych zasad.

Rozwińmy zatem magiczny skrót, który, od którego wszystko się zaczęło: WWL, czyli…

M.O.: Wychowana w Luksusie. Nazwa ma kilka wymiarów: od rozwinięcia liter tablic przez wychowanie, czyli duży wkład ciężkiej pracy, aby doprowadzić coś do perfekcji, a kończąc na luksusie, który dziś według nas oznacza uczciwość produktu, ale także używanie składnikiów najwyższej jakości, składników luksusowych.

WWL to tablice rejestracyjne, na jakich jeżdżą mieszkańcy Wołomina. Przyznacie, że najczęściej nie kojarzą się one dobrze…. Postanowiliście odczarować ten skrót?

H.I.: Tak jak zawsze każdy symbol kojarzy się różnie w zależności od osoby i jej osobistych doświadczeń, ale zgadza się, że nie wszyscy kojarzą ten skrót pozytywnie. Właśnie dlatego chcieliśmy przyczynić się do zbudowania zapewne kolejnej dobrej wizytówki naszego miejsca zamieszkania.

I wtedy wpadliście na pomysł, żeby WWL było także nazwą alkoholu, który od dawna chcieliście produkować. Dlaczego właśnie wódka, a nie whiskey, wino czy piwo?

H.I.: Już dawno to wiedzieliśmy, a teraz mamy jeszcze większą tego świadomość, że to właśnie Polska słynie z wódki. Wódka jest z nami od dawna i jeśli potrafimy wyprodukować rewelacyjną wódkę, to możemy kosztować jej tak samo jak innych wysokogatunkowych trunków. Projektując nasz produkt, chcieliśmy, aby to odbiorca decydował, jak będzie smakował nasz alkohol: na ciepło, na zimno, jak whiskey czy tradycyjnie w kieliszku. Jesteśmy w pełni świadomi jakości naszej wódki, dlatego pierwszy rodzaj nazwaliśmy Proud of Vodka, a więc dumni z wódki. W końcu Polska jest - a przynajmniej powinna być - dumna właśnie z tego rodzaju trunku.

No tak. Polski rynek alkoholowy wódką stoi. Ale czy to znaczy, że potrzebna była kolejna polska wódka?

M.O.: Dziś każdy może znaleźć dla siebie miejsce na tym rynku. Chcemy przedstawić naszą wizję wódki i zainteresować nią naszych potencjalnych klientów. Jesteśmy manufakturą i chcemy dostarczyć manufakturowy, niszowy i wysokojakościowy produkt.

Co zatem wyróżnia Wasz produkt na tle innych dostępnych na rynku?

M.O.: Jest wiele elementów odróżniających nas od innych wódek. Zamiast porównywać się do naszych kolegów, wolelibyśmy skupić się na przekazaniu naszej idei, zaczynając od bezkompromisowej jakości, czyli minimum 43-dniowego zestawiania produktu, używania najwyższej jakości składników takich jak luksusowego spirytusu żytniego czymaceratów owocowych. Reszta niech pozostanie tajemnicą.

Nie tylko jakoś produktu ma dla Was znaczenie, lecz także design, w który „go opakowano”. Jak wyglądał praca nad oprawą graficzną Wychowanej…?

H.I.: Wizja, dbałość o każdy szczegół i wiele przepracowanych godzin doprowadziły nas do efektu końcowego. Jesteśmy z niego dumni, ponieważ idzie pod prąd tego, co widzimy na rynku i tak chcemy być postrzegani. Pracowaliśmy z cudownymi ludźmi przepełnionymi pasją. Projektowanie to zabawa i czerpaliśmy z niej mnóstwo satysfakcji i nowych inspiracji. Dziś możemy zdradzić, że etykieta 2021 dostarczy nowych wrażeń i tak w każdym następnym roku. Wracając do tego roku, chcieliśmy, aby design nie tylko pobudzał zmysł wzroku, ale bawił naszych klientów odkrywaniem niuansów tego opakowania. Wielkości butelki też nie była przypadkowa. Celem takiego jej rozmiaru było wtopienie się w zastawiony potrawami stół, aby go uzupełnić, a nie górować ponad nim. Stworzyliśmy również wielowymiarową oraz innowacyjną etykietę, która obecnie bierze udział w konkursie Złoty Gryf 2020 ze względu na zastosowaną technologię, technicznie niełatwą do zastosowania.

M.O.: Podczas pracy prawie na każdym etapie były problemy teoretycznie nie do przejścia, ale dzięki jasnej wizji i determinacji poprowadziliśmy projekt zgodnie z pierwotnymi założeniami. Pierwotnie Wychowana miała pojawić się w grudniu 2019, ale nie chcieliśmy iść na żaden kompromis i chodźby na przykładzie etykiety musieliśmy się bardzo natrudzić, aby światło od wewnętrznej strony odbijało się zgodnie z oczekiwaniami. 

Zwykło się uważać, że wódka najlepiej smakuje z zagryzką, koniecznie schłodzona, a nawet zmrożona. Okazuje się jednak, że to nieprawda. I w tej kwestii też postanowiliście edukować swoich odbiorców…

M.O.: Kosztowanie alkoholu ma wiele twarzy. To nasi odbiorcy decydują, z której formy w danym momencie chcą skorzystać. Wódka tak jak wino, czy też inne alkohole może być doskonałym uzupełnieniem potraw, których smak zostanie dopełniony czy też podbity, ale także sama w sobie powinna smakować. Użyte składniki, o których już wcześniej wspomnieliśmy, pozwalają na kosztowanie Wychowanej w temperaturze 18-20 stopni, i właśnie wtedymożemy poczuć jej pełen smak. Mrożenie alkoholu ma za zadanie przede wszystkim ukryć jego niedoskonałości.   

Edukacja to jedno, ale wiem też, że wychodzicie naprzeciw potrzebom tym, którzy lubią kolekcjonować dobra luksusowe. Z taką właśnie intencją wyprodukowaliście 500 certyfikowanych i numerowanych butelek, które będą mogli nabyć kolekcjonerzy z całego świata. Jak je zdobyć i co wyróżnia je na tle tych z regularnej linii?

M.O.: Kolekcjonerstwo jest tylko dopełnieniem, a edycja limitowana to faktycznie rozlane 500 butelek właśnie w tej kolejności. Smak i jakość jest jedna i ta sama, a edycja limitowana została dopełniona hologramami z numerami oraz certyfikatem autentyczności. Chcieliśmy, aby nasi klienci wraz z nami zachowali te wyjątkowe butelki i sprawdzili jak będą smakowały za 10, 20 czy też 30 lat. Edycja kolekcjonerska to także doskonały pomysł na prezent, który będzie jednym na pięćset możliwych. To właśnie obiecaliśmy naszym klientom - że powstanie ich w każdym roku kalendarzowym tylko 500. A wyjątkowo mocno lubimy dotrzymywać słowa. 

Więcej na wychowanawluksusie.pl

ZOBACZ: Proste, kolorowe i domowe drinki z wódką czystą i smakową [PRZEPISY]

CZYTAJ TEŻ: Historia jednego drinka: Black Russian

WIĘCEJ O WÓDCE: Kto wynalazł wódkę – Polacy czy Rosjanie? Historia polskiej wódki: od wynalezienia do dziś