MUZYKA: „Inner Symphonies” Hania Rani i Dobrawa Czocher, Deutche Grammophon

Hania Rani jest objawieniem na rynku muzycznym, na którym przebiła się z muzyką instrumentalną, opartą na klasyce do mainstreamu. Przebiła się do telewizji, na największe festiwale muzyczne, do serc słuchaczy i krytyków, którzy na co dzień z muzyką klasyczną mają nie po drodze. Tym Hania Rani w towarzystwie Dobrawy Czocher postanowiła opowiedzieć o sile relacji, tym razem pod skrzydłami prestiżowej wytwórni Deutsche Grammophon. To najmłodszy w historii żeński duet kompozytorski związany z tą firmą. Zaczęły razem tworzyć muzykę w bardzo młodym wieku, odkrywając łączącą je, instynktowną artystyczną więź. Obie artystki są teraz odnoszącymi sukcesy muzykami, ale ta szczególna więź pozostaje niezmieniona. „Jest między nami dużo swoistego pokrewieństwa.” – mówi sama Hania Rani. I jest to album, który porywa razem z wiatrem, jest silny, bardzo mocno pałąszujący nasze emocje, ale w zamian daje nam ciepło i poczucie nadziei.

FILM: „Hiacynt” Piotr Domalewski, Netflix

Pierwszy raz w historii tego cyklu polecam coś, co mnie nie ujęło. Piotr Domalewski kilka lat temu miał bardzo mocne wejście w świat filmu za sprawą obsypanego nagrodami, świetnego obrazu „Cicha noc", następnie zrealizował równie dobry „Jak najdalej stąd". Mój apetyt na jego trzeci film był bardzo duży. Oto bowiem mamy kino historyczne zatopione w odmętach szarej rzeczywistości lat 80., w której trup ścięli się gęsto. A to wszystko w środowisku homoseksualnej, poukrywanej „w podziemiach" społeczności. Niestety cały potencjał skończył się jak dla mnie na pomyśle, a największy problem tego filmu leży w niedopracowanym, „papierowym" scenariuszu, w którym uciekło napięcie i to pomiędzy mężczyznami i to związane z ściganiem mordercy. Bardzo dużo tu też kalek; jak ojciec to zimny i surowy, jak matka to miłosierna i troskliwa, milicjant musi być chamem i prostakiem, a kobieta głównego bohatera nic nieznaczącym tłem. Zabrakło mi odwagi, zabrakło postaci, pytań, które mógłby sprowokować widza. Jest niezwykle zachowawczo i do tego film został ubrany w formę na siłę próbującą przypominać najlepszy filmy Davida Finchera. Wszystko ratuje świetny Tomasz Ziętek w roli głównej, który utkał solidnie kręgosłup swojej postaci na spojrzeniach, gestach, tego co jest pod skórą. Polecam Wam to kino, żeby sprowokować Was do dyskusji na temat filmu, który nie jest zły, ale jak dla mnie powierzchownie potraktowany. W dodatku ta powierzchnia jest bardzo gładka.

OPERA: „Werther” reż. Willy Decker, Teatr Wielki Opera Narodowa w Warszawie

To jest "Werther" Julesa Masseneta, opera z końca XIX wieku. Opowieść o miłosnym uwikłaniu, której bazą jest wielka literatura liryczna Goethego. Największym autem tej opery są psychologicznie potraktowane role, które zbudowane zostały na ciągle kontrastujących emocjach. Te emocje idealnie przełożył Massent, komponując szalenie różnorodną, ale i trudną muzykę, naładowaną przełamaniami nastrojów. To ogromne spektrum możliwości wokalnych, w których brawurowo poradziła sobie aktualna obsada realizacji Opery Narodowej z Leonardo Caimi i Iryną Zhytynską na czele. Nie byłoby tego sukcesu gdyby nie wizja niemieckiego reżysera. Willy Decker stawia tu na minimalizm, grę światłem i kolorami. Odstawia detale, sceny przeładowane efektami, wrzucając bohaterów w klaustrofobiczną, duszną przestrzeń, w której wypływają na powierzchnie ich miłości, pożądania, ale i smutek czy depresja. Z tej ascetycznej formy reżyser wychodzi triumfalnie, odzierając barokowe ramy opery, stawiając na nagość śpiewaków, którzy zmuszeni są nie tylko do śpiewu, ale i zagrania ciałem, twarzą najmniejszych detali czy emocji. Ogląda się to wszystko jak najbardziej skomplikowane relacje międzyludzkie w filmach Ingmara Bergmana. Widziałem w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w ostatnich latach kilkadziesiąt tytułów i jest to jedna z najpotężniejszych realizacji, która wystawia emocje prawdziwych (nie kartonowych) ludzi tak blisko widza, który przez to ma szansę na przejrzenie się i konfrontację.

WYSTAWA: „Caravaggio i inni mistrzowie”, Zamek Królewski w Warszawie

„Chłopiec gryziony przez jaszczurkę” pędzla Michaleangelo Merisiego, zwanego Caravaggiem, jednego z najwybitniejszych malarzy w dziejach, a także ponad czterdzieści płócien artystów  z Włoch i Europy Północnej XVI i XVII w. będzie można podziwiać od 10 listopada w ramach wystawy „Caravaggio i inni mistrzowie" na Zamku Królewskim w Warszawie. Wśród prezentowanych obrazów znajdą się dzieła takich twórców jak m.in. Lorenzo Lotto,  Battista del Moro, Domenico Fetti,  Dircka van Baburena, Matthiasa Stomera czy Jusepe de Ribera. Wszystkie płótna pochodzą z kolekcji zgromadzonej przez Roberta Longhiego (1890-1970), włoskiego historyka sztuki, autora fundamentalnych opracowań na temat twórczości Caravaggia i kuratora wystaw jej poświęconych, jednego z najwybitniejszych znawców tematu. Obecnie kolekcja jest własnością Fundacji Historii Sztuki Roberta Longhiego (Fondazione di Studi di Storia dell’Arte Roberto Longhi) z siedzibą we Florencji. Wystawie będzie towarzyszył bogaty program wydarzeń, w tym spotkań, wykładów oraz zajęć edukacyjnych, zostanie również wydany naukowy katalog zawierający eseje i noty opracowane przez badaczy związanych z Fundacją Historii Sztuki Roberta Longhiego.