Stałam przy barze niecałą minutę. Wystarczyło, by zagadnęła mnie dziewczyna czekająca na caipirinhię tuż za mną. Chwilę później do kolejki dołączyła jej przyjaciółka. Dwie brazylijskie piękności o czekoladowej skórze i kształtach rozsadzających superobcisłe, króciusieńkie sukienki. Zresztą wszystkie dziewczyny wokół udowadniają, że spódniczka mini w Brazylii jest dużo bardziej „mini” niż w Europie. „Zostajesz na koncert? Zaraz zaczyna się samba”, dopytują dziewczyny, stałe bywalczynie Rio Scenarium, uchodzącego za najlepszy w mieście bar z muzyką na żywo. „Pewnie”, odpowiadam. „Ale samby tańczyć niestety nie umiem”, zaraz dodaję. To nie problem, już mnie uczą! Eliane, wyższa, z czupryną złotobrązowych loków, pokazuje mi krok. Jej biodra wirują jak szalony mikser. „Wolniej, wolniej”, proszę. W takim tempie nie mam szans powtórzyć. Tańczy jeszcze raz, powoli. Moja kolej. No i ich wybuch śmiechu. „Ruch wychodzi od bioder, tańczą nogi, a góra ciała ma się nie ruszać”, instruuje i unieruchamia mi talię w silnym uścisku. Staram się jak mogę, ale nie widać tu cienia samby. Z odsieczą przychodzi czarna jak smoła Poli, ważąca dobre 150 kilo pupiasta i biuściasta koleżanka Eliane. „Stawiaj stopę od palców, punktuj biodrem”, demonstruje i przysięgam, że tym jednym ruchem mogłaby wyważyć drzwi. Wreszcie dociera do mnie, o co chodzi. Oczywiście dopóki wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Gdy Poli łapie rytm rozgrzewającej się właśnie na scenie grupy, falbanki jej spódnicy wpadają w szaleńczy trans, a ja mogę tylko stać i podziwiać wirujące przede mną ciało. „Nie martw się, ona się z tym urodziła”, pociesza Eliane, mając na myśli to, że samba to taniec potomków czarnych niewolników, których do pracy na plantacjach sprowadzili tu portugalscy kolonizatorzy. „My wszyscy”, wskazała na swój kolor skóry Mulatki i mój biały przy nim jak śnieg, 
„musimy się tego nauczyć”.

fot. Fotolia

Byle do karnawału

Eliane, odkąd tylko zaczęła chodzić, należy do szkoły samby. Szkoły te nie tyle uczą tańczyć, bo przecież sambę zna tu każdy, ile doskonalą technikę i przygotowują się do karnawałowej parady. Gdy skończy się tylko szaleństwo jednego karnawału, już wymyślają motyw przewodni następnego. Szyją kolorowe kostiumy, komponują piosenkę, wymyślają muzykę, słowa i choreografię. A potem szlifują cały rok, by jak najlepiej zaprezentować się w karnawale. W tym roku na sambodromie pokaże się 13 szkół, a punkty jurorów zdecydują o ich sławie lub porażce. W poszczególnych szkołach są setki, a w tych najlepszych, jak Grande Rio czy Beija-Flor, nawet i tysiące osób – od nastolatek, przez matrony, po staruszki. Dla wszystkich znajdzie się miejsce na paradzie. Ale na przyozdobionej niczym najlepsza filmowa dekoracja platformie, przypominającej fantastyczne stwory, pałace czy pięknego ptaka ze snów, tańczą tylko królowe.

Zatańczyć z królową

Oto jedna z nich. Super-szczupła, przepiękna, z kocimi ruchami, niesamowitym wyczuciem ciała i rytmu, rzuca uśmiech przy każdym obrocie, tańcząc na środku parkietu. Jej stopy stawiają maleńkie kroczki, biodra wirują, a ramiona z gracją dorównują reszcie, chociaż mogłaby w nich trzymać w bezruchu tacę z setką kieliszków. Nikt nie ośmiela się z nią tańczyć, póki niespodziewanie podchodzi staruszek w nieskazitelnie białym garniturze. Uchyla kapelusza i prosi do tańca. Kto się odważy, może zatańczyć z królową, takie są zasady w sambie. Która jest tu tak popularna, bo zrównuje w tańcu wszystkich. Nie liczy się, czy jesteś z dzielnic biedoty – faveli, czy zza muru willi z ochroną. Liczy się to, czy porwiesz innych swoich tańcem.

fot. Fotolia

W Rio Scenarium, na trzech piętrach wszyscy tańczą sambę. Do rana. A bijąca od nich energia aż rozsadza ściany. Już świta, gdy pomiędzy kolejnymi przerwami zespołu wychodzę na gorące powietrze starej części Rio. Wokół piękne, kolonialne kamienice. Jedne odrestaurowane, inne w smutnej ruinie.

Dziewczyna z Ipanemy

Po sambowych szaleństwach czas na plażowe lenistwo. Plaż mam bez liku. Ale zaczynam od słynnej Copa-
Cabany. Za plecami aleja, przy której wyrastają najdroższe w mieście apartamenty i hotele. Jeszcze tylko deptak wykładany kostką w fale, ścieżka rowerowa. Za nią już biały piasek i turkusowa woda zamknięta w łuku zatoki. Pięknie. Zaraz, zaraz, coś tu jednak jest nie tak… Tu bezruch jest w mniejszości. Boiska do siatkówki, piłka nożna na piasku, siłownia pod gołym niebem, na drabinkach podciąganie, pompki. Niemal wszyscy się rozciągają, biegają, liczą spalone kalorie na urządzeniach podczepionych do przegubów. Zasłaniam swój bezruch gazetą. Dopiero gdy upał tężeje ponad poranne 30 stopni, plaża nieruchomieje. Na ręcznikach zalegają opalone, wysportowane ciała. Żeby nie popaść w kompleksy, przypominam sobie, że Brazylia, a szczególnie Rio, to światowe centrum operacji plastycznych. Tu nowy nos funduje się córce na osiemnastkę, a biust dziewczynie w prezencie zaręczynowym. Popularne jest też 
wszczepianie implantów w pośladki. Może stąd tu tyle idealnie okrągłych pup? Następnego dnia w bezruchu bym nie wytrzymała, zaraz zaczęłabym biegać. Więc może i jedno, i drugie?

Prawie 40-metrowa statua Chrystusa Zbawiciela jest symbolem miasta. fot. Fotolia

W południowy skwar czas na ewakuację ze słońca. Ipanema, druga ze słynnych plaż Rio, jest niedaleko. Po drodze zatrzymuję się w kultowym lokalu, w którym powstała „Dziewczyna z Ipanemy”. Ta piosenka ściąga do baru Veloso tłumy. A było tak. Na tarasie, pod wiatrakiem, na giętym krześle, tak jak ja teraz, rozsiedli się początkujący tekściarz i kompozytor. Wpatrywali się w przechodniów, z których większość idzie tędy na plażę. I wtedy pojawiła się ona. Dziewczyna z Ipanemy. Piękna (naprawdę, wszędzie wokół wiszą jej zdjęcia), 15-letnia, opalona na heban, wysoka, z burzą czarnych włosów. I tak paradowała dzień w dzień przed naszymi autorami. Aż powstał tekst z uwodzącą, lekko melancholijną melodią bossa novy. „Garota de Ipanema” stała się hitem lat 60. W 1965 roku zdobyła Grammy. Wszyscy chcieli wiedzieć, kim jest ta dziewczyna. Ktoś ją odszukał i Helô Pinheiro stała się ikoną. Wciąż jest piękną kobietą, a w Brazylii zna ją każdy. Dzięki niej świat nucący bossa novę, kojarzącą się odtąd z tą właśnie piosenką, zauważył Brazylię. Ludzie przyjeżdżali tu zobaczyć, jak wyglądają dziewczyny z Ipanemy.

Wszystkie wzgórza Rio

Sama Ipanema jest godna swojej sławy. Zamykają ją dwie potężne, charakterystyczne dla Rio i dodające mu niesamowitego uroku, strome skały o zielonych zboczach Dois Irmãos, czyli dwaj bracia.

Jeszcze piękniejsze jest to wzgórze, na którym stoi patrzący na całe Rio ogromny, 38-metrowy posąg Chry-stusa Zbawiciela. Rozpościera ramiona, błogosławiąc miasto. Zdaniem niektórych wygląda trochę jak skoczek bungee tuż przed lotem ze stromej skały. Spod stóp posągu roztacza się niesamowity widok na Rio, leżące na skraju poplątanej, pełnej wysp, wysepek i sterczących skał zatoki. O zmierzchu słońce rozświetla je wszystkimi odcieniami pasteli. Można podziwiać bez końca, póki dzwonek na ostatnią kolejkę mknącą z powrotem do miasta nie wyrwie nas z zadumy. A w Rio już rozkręca się szaleństwo wypełnionej sambą nocy.

Niezbędnik podróżnika


Jak dojechać

Ceny biletu na samolot z Warszawy do Rio de Janeiro zaczynają się od ok. 3000 zł. Szukaj: www.esky.pl

Gdzie spać

Dwuosobowy pokój w trzygwiazdkowym hotelu blisko centrum podczas karnawału kosztuje ok. 500 zł. Szukaj: www.esky.pl

Parada mistrzów samby

Kulminacyjny punkt karnawału – 21 lutego na sambodromie. Bilety 72–536 dolarów. Loże od 1000 dolarów.www.rio-carnival.net

 

TEKST: Anna Jankowska

ŹRÓDŁO: magazyn ELLE