Dane statystyczne dowodzą, że przeciętny Polak rocznie marnuje ok. 235 kg żywności. W sumie każdego roku produkujemy ok. 9 mln ton organicznych śmieci, które powstać nie powinny. Do wyrzucania jedzenia przynajmniej kilka razy w miesiącu przyznaje się co trzecia osoba, która wzięła udział w badaniu przeprowadzonym na potrzeby Federacji Polskich Banków Żywności. Najczęściej na śmietniku lądują warzywa, owoce, wędliny i pieczywo. W kwestii marnowania żywności zajmujemy niechlubne piąte miejsce w Europie.

Powód takiego stanu rzeczy? Konsumpcyjny styl życia, którym zachłysnęliśmy się już w latach 90. Kupujemy za dużo, sklepy chcą sprzedawać jeszcze więcej i w rezultacie wszyscy kręcimy się po obwodzie błędnego koła. Bo trzeba podkreślić, że nadmiaru jedzenia pozbywają się nie tylko konsumenci, ale także sprzedawcy. W dobie wiszącego nad nami widma katastrofy ekologicznej i głodu dotykającego miliony ludzi na całym świecie, takie zachowanie jest szczególnie nie na miejscu. Freeganizm ma być czymś w rodzaju równoważni dla konsumpcyjnego podejścia do rzeczywistości.

Na czym polega freeganizm?

Freeganizm narodził się w USA, skąd szybko przywędrował do Europy Zachodniej. Co kryje się pod tym pojęciem? Sama nazwa freeganizm to zlepek słów free (ang. wolny) i veganism. Trzeba jednak podkreślić, że może ona wprowadzać błędne skojarzenie, bo nie każdy freeganin stroni od mięsa i od innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Tyle w kwestii nazewnictwa, skupmy się teraz na ideologii, która przyświeca osobom żyjącym według zasad freeganizmu.

Pod tym określeniem kryje się antykonsumpcyjny styl życia, będący bojkotem sytuacji, w której znaczna część jedzenia jest wyrzucana na śmietnik. Freeganie częściej niż do sklepu czy do restauracji udają się na tyły obiektu, gdzie ustawione są kontenery, z pomocą których sprzedawcy pozbywają się niesprzedanych produktów. Dokładnie tak, freeganie żywią się przede wszystkim tym, co dla innych jest już nieprzydatne

W pierwszej chwili może kojarzyć się to z wyjadaniem zgniłych resztek i produktów, których termin przydatności do spożycia upłynął już jakiś czas temu. Nic bardziej mylnego. W przysklepowych śmietnikach można znaleźć mnóstwo jedzenia, które spokojnie może trafić na stół, bez żadnego ryzyka dla tych, którzy będą się nim pożywiać. Często trafiają się nieco obite lub lekko przejrzałe owoce i warzywa, ale do wielu produktów, które są wyrzucane do kontenera, trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Dlaczego więc sprzedawcy wyrzucają wciąż dobrą żywność? To proste - następnego dnia mogłaby nie być już taka świeża.

W przysklepowych śmietnikach można znaleźć wiele produktów. Często trafiają tam nawet te przysmaki, które powszechnie uważane są za prawdziwy rarytas - francuskie i szwajcarskie sery, wędliny dojrzewające itp. Trafiają do kontenera tylko dlatego, że zbliżają się do końca terminu przydatności do spożycia.

W tym miejscu nasuwa się pytanie - po co wyrzucać, skoro można rozdać? Tutaj na przeszkodzie stoją przepisy podatkowe. Mówiąc wprost, dobroczynność nie jest opłacalna dla sprzedawców. 

 

Kim są freeganie?

Freeganizm w Polsce jest zjawiskiem stosunkowo młodym. Pierwszy raz mogliśmy o nim usłyszeć kilkanaście lat temu. Wówczas freeganie byli jednostkami, na które społeczeństwo spoglądało z nieukrywaną pogardą, jak na "kloszardów" (abstrahując od rozważań, czy osoba pozostająca w życiowym niedostatku czymkolwiek zasłużyła sobie na to, by inni patrzyli na nią z góry) lub na antysystemowych anarchistów.

Praktyka pokazuje jednak, że większość freegan nie wybiera takiego stylu życia z konieczności. Wiele osób "nurkujących" w śmietnikach to ludzie pracujący. Mało tego, w środowisku freegańskim nie brakuje tzw. ludzi na stanowiskach, którzy dzięki swojej pracy osiągają dochody znacząco wykraczające poza średnią krajową. Do szukania jedzenia w kontenerach nie motywuje ich bieda, a społeczna świadomość. Po co wyrzucać coś, co wciąż jest dobre? 

Czerpiąc pełnymi garściami z tych zasobów, które już zostały oddane do naszej dyspozycji, freeganie próbują przeciwstawić się zbędnej nadprodukcji. Chodzi tu zatem przede wszystkim o zapobieganie marnotrawstwu, ale nie tylko. Wcześniej wspomnieliśmy, że na czele wyznawanych przez freegan wartości znajduje się hojność i dzielenie się dobrami. Wyznawana przez nich ideologia jest więc także receptą na skuteczną pomoc tym, którzy jej potrzebują

 

Freeganizm: jak zacząć?

Freeganizm powinien zatem mieć swój początek "w głowie". Warto zastanowić się przez chwilę, ile kupowanego przez nas jedzenia trafia do śmieci? Ile produktów, które wyrzucamy rzeczywiście nie nadaje się już do spożycia? Gdy uświadomimy sobie, że swoją rozrzutnością (bo trudno znaleźć tu inne określenie) przyczyniamy się do społecznie i ekologicznie szkodliwego konsumpcjonizmu, łatwiej będzie nam zrozumieć o co tak naprawdę chodzi freeganom

Niektóre osoby traktują freeganizm jako sposób na zdobycie dodatkowych polubień w mediach społecznościowych. Nikt im tego nie zabroni, ale "sezonowi freeganie" zazwyczaj szybko wracają do konsumpcyjnego stylu życia. Czy nie lepiej robić to świadomie? Najlepszą nagrodą jest przecież satysfakcja z realnego wpływu, jaki freegański styl życia wywiera na społeczną (i nie tylko) sytuację. 

 

Freeganizm: porady

W pierwszej kolejności należy sobie uświadomić, że diabeł nie zawsze jest tak bardzo straszny, jak go malują. Kto raz udał się na freegańską wyprawę, ten wie, że przysklepowe śmietniki wcale nie są takie brudne i nie śmierdzą, jak to sobie wyobrażamy.

Początkujący freeganie mogą spotkać się z istotną przeszkodą w postaci kłódki blokującej dostęp do śmietnika. Dlatego nie warto wybierać się na poszukiwanie jedzenia w ciemno. W sieci można znaleźć masę informacji na temat miejsc, w których bez problemu i bez łamania prawa można znaleźć wyrzucone jedzenie

Warto brać tyle, ile będziemy w stanie unieść. W tym miejscu z pewnością pojawi się wiele opinii, że w ten sposób tylko przyczynimy się do marnotrawstwa. Trzeba jednak pamiętać, że freeganizm polega także na dzieleniu się z innymi. To, czego nie zjesz, po prostu oddaj osobom potrzebującym.