FILM: „Niefortunny numerek albo szalone porno” Radu Jude, Nowe Horyzonty

Tegoroczny laureat Złotego Niedźwiedzia na Festiwalu w Berlinie to z pewnością szalony wybór, który na długo zostanie na językach wielu kinomanów. Oto bowiem Radu Jude znany wcześniej z takich obrazów jak „Aferim!" czy "Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy" ponownie zabiera nas w sam środek Rumuni. To tam pewnego dnia wycieka do sieci seks-taśma Emi, nauczycielki z prestiżowego liceum. Traf chciał, że nagranie szybko przechwytują niewłaściwe osoby i o całym zajściu dowiadują się i uczniowie i ich rodzice i całe grono pedagogiczne.

Jest to film o ułomności ludzi, o tym, jak łatwo przychodzi nam oceniać, naznaczać, obrażać, dalej przekreślać, zabijać w społeczeństwie. Opowieść o zacofanym, sfrustrowanym społeczeństwie, które ubabrane jest po uszy w patriotyzmie i kościele. Tutaj Rumunia jawi się jako druga Polska, jej siostra, w dodatku bliźniaczka, gdzie wszystkie te traumy, niedociągnięcia, braki i strachy na wróble wychodzą razem ze słomą z butów. Ale Jude nie zabija nas ciężarem tematu, wszystko ubiera w nieoczywistą, podzieloną na trzy części formę, pełną błyskotliwego, czarnego humoru i prowokacyjnych scen.

KSIĄŻKA: „Nie w humorze” Fran Labovitz, Wydawnictwo ZNAK

To jest zbiór tekstów od Fran Lebowitz, idealny na powitanie jesieni. „Nie w humorze" to wydane przez Wydawnictwo ZNAK, po raz pierwszy w Polsce słodko-gorzkie, często autoironiczne felietony, które autorka publikowała w latach 70. i 80. Lebowitz rysuje tu bohatera zatopionego w Nowym Jorku, który wcale nie jest wspaniałym miastem pełnym możliwości. To zjadliwy komentarz do nowojorskiej socjety, dalej do Zachodu, który w kolejnych dekadach zatopił się w rzadkim sosie pozbawionym myślenia.

To książka pełna zabawnych zdań, inteligentnego humoru, przepełnionego brakiem poprawności politycznej, która dzisiaj puka do nas ze wszystkich stron. Lebowitz pieprzy poprawność i kpi z wszystkiego co wyrasta na jej oczach, z wszystkich tych absurdów, które doprowadziły nas w rezultacie do świata, w którym lepiej nie mówić nic. Dostaje się tu; dzieciom, czarnoskórym, żółtym, grubym, homoseksualistom czy przyszłym pisarzom. Ona mówi wprost „bycie lubianą w szkole średniej powinno ci wystarczyć. Nie dziel się tym doświadczeniem z czytelnikami". Radzi jak zostać dziedziczką fortuny, papieżem, dyktatorem. Kpi z wszystkich tych dziewczynek latających po modnych knajpach na sałatki, które są ich stylem życia. Ale i z nastoletnich nowojorczyków, którzy pragną zostać narkomanami, w odróżnieniu od np. Włochów pragnących zostać gwiazdami filmowymi. Dalej snuje fantazje o olimpiadzie, na której zamiast tradycyjnych dyscyplin sportowych ludzie rywalizowaliby w takich konkurencjach jak „udział w przyjęciach" czy „posiadanie psów". Fran wypowiada się na każdy temat, szczególnie na te, o których nie ma zielonego pojęcia i jest w tych wymądrzaniach przezabawną bufonką. Gdyby świat czytał Lebowitz można byłoby z nim o czymś porozmawiać, a tak lepiej milczeć. Wspaniała rozrywka i pretensja do świata!

MUZYKA: „Jednogłośna” Natalia Kukulska, Agora Music

Natalia Kukulska na rodzimym poletku nie ma łatwo, albo za mainstremowa, albo za trudna. W tym roku mija dwadzieścia-pięć lat od jej dojrzałego debiutu i przeboju „Światło”. Przez te wszystkie lata dotykała różnych światów, mieszając popowe dźwięki chociażby z rapem czy muzyką klasyczną. „Jednogłośna" to mini album z czterema nowymi piosenkami będący swoistym prezentem na owy jubileusz. Ale zamiast składanek typu „The Best of" Natalia wrzuca nam coś świeżego, udowadniając po raz kolejny, że choćby ktoś się dwoił i troił ona nigdy nie da się zaszufladkować.

Daleko jej do koleżanek z lat 90., które dziś ze statusem div odcinają kupony od zgranych przebojów. Kukulska prezentuje świeże, świetnie zaaranżowane piosenki, przy których ponownie współpracowała z Archie Shevsky’im. Mamy tu mieszankę elektro-popowych brzmień z dobrą alternatywą. To muzyka i teksty, dla których powinno być miejsce i w radio i na najlepszych festiwalach muzycznych. Kukulska wciąż wspina się do góry i tego życzmy jej na kolejne dwadzieścia-pięć lat!