Maybelline jest wymarzonym sponsorem dla imprezy modowej, a Grzegorz Kasperski, główny wizażysta marki, sprawia, że kojarzy się ona z nowoczesnością i miłością do mody. Ale czy zasługuje, żeby dedykować jej całą kolekcję ubrań, w dodatku tak daleką od stylu nowojorskich fashionistek? Bo ani to widzowie Tygodnia Mody z Lincoln Center, ani arystokracja finansowa z Upper Eat Side, ani hipsterski Brooklyn. W kolekcji "42" (ew. 5th Avenue, różne źródła podają różne nowojorskie ulice) sporo jest typowego Kasperskiego, z jego organicznymi drapowaniami i falującymi falbanami. I dobrze by było, gdyby na tym poprzestać, bo styl projektanta jest bardzo kobiecy i ma wzięcie wśród jego klientek.

Niestety, bardzo obszerna kolekcja miała chyba ilustrować różne odsłony makijażu Maybelline, bo królowała różnorodność posunięta do granic chaosu. Spajały ją powtarzające się tkaniny i wzory oraz estetyka nadmiaru. Nawet jeśli kreacja wydawała się przyjemna w swojej prostocie, z bliska widać było, że posiada aplikacje czy hafty z innego porządku. Na wybiegu pełno było jakichś akademickich ćwiczeń - tu zaszewka, tu patka, owalna łatka, okrągłe guziczki na plecach, powtarzane do znudzenia. Tak jakby detale zaatakowały obiecującą formę jak nieproszony pasożyt. Sytuacji nie polepszały nachalne postrzępione brzegi. Brak wykończenia też jest pełnoprawnym elementem języka mody, ale w towarzystwie fasonów apsirujących do awangardowej elegancji, wydaje się wymuszony i absurdalny. Tak jak w abstrakcyjnej sylwetce z "uszami myszki Miki" na ramionach.

Może Kasperskiego nie krytykowałoby się tak łatwo, gdyby nie samozwańcze zachwyty z materiałów prasowych. W katalogu Fashion Week Poland projektant obiecuje połączyć estetykę Nowego Jorku z lat 40, 50. i XXI w. Powołuje się na ikonę stylu Audrey Hepburn(!):"w większości kreacji z kolekcji "42" mogłaby wystąpić bohaterka kultowej ekranizacji "Śniadania u Tiffany'ego". Otóż nie mogłaby. Holly Golightly nosiła projekty Huberta de Givenchy.

Pokaz Grzegorza Kasperskiego wiosna-lato 2014 W GALERII >>>