Filip Roth ma bardzo wszechstronne ambicje - pokazy traktuje przede wszystkim jako performans, oddziałujący na wszystkie zmysły. Tracą na tym same ubrania, zepchnięte na drugi plan i sprowadzone do roli kostiumów w przedstawieniu Rotha. Przytłacza je muzyka, atmosfera i aktorstwo. W maju 2011 multimedialne show Filipa Rotha oglądaliśmy w fabrycznej hali, na scenie OFF. I zdaje się, że tam jest miejsce projektanta, podążającego ścieżkami wytyczonymi przez Maldorora na tej samej scenie. Przy długim wybiegu i sporych trybunach Alei Projektantów atmosfera się gdzieś gubi, sztuczny dym rozwiewa, scenki aktorskie widoczne są tylko z jednej perspektywy, a konceptualne dźwięki drażnią ucho. 

Filip Roth zdecydował się pokazać nową kolekcję "EXISTANCE" przy zgaszonych światłach i zapętlonej, trudnej ścieżce dźwiękowej. Pokaz miał urozmaicić model w czarnym płaszczu zawieszony na sznurkach pod sufitem i odcięty w finale. Finałowa scenka wypadła banalnie, a ciekawe detale (poziome suwaki dzielące płaszcze i kombinezony na pół, gnieciony materiał połyskujący w załamaniach) schowały się w półmroku. Z perspektywy publiczności trudno było nawet odróżnić skórę naturalną od tkaniny, a co dopiero docenić kroje. Przy bliższym poznaniu (na wieszaku) damsko-męska wypada prosto, ale przyzwoicie - po co projektant pokazał ją tak, że nikt nie mógł jej zobaczyć?

Istotą pokazów Designer Avenue nadal są jednak ubrania i nie należy dać się zwieść takim wzorcom jak MMC. Oni pozwalają sobie na teatr, bo wiedzą, że ich doskonale przemyślana moda obroni się nawet wśród dymów i fajerwerków. U młodych projektantów teatralne efekty wydają się próbą odwrócenia uwagi od kolekcji. Moda nie powinna być czytelna tylko w blasku fleszowej fotografii. Chyba, że ma służyć tylko za kostium do mrocznej inscenizacji.

Fashion Week Poland Designer Avenue: Filip Roth >>>