ELLE: Wszystko zaczęło się w 2011 roku, wtedy powstał wasz pierwszy album ze skandynawskimi modelkami w kracjach Chanel. Jak do tego doszło?

Naszym marzeniem było zrobienie książki we współpracy z wielkim domem mody i ich archiwalnymi projektami. Historia ukryta w tych rzeczach jest niesamowita. W tym samym roku na zamówienie Chanel zrobiliśmy wyjątkowy edytorial, który bardzo im się spodobał. Docenili naszą pracę i tak od jednej rzeczy przeszliśmy do kolejnej, a reszta to już historia. Sama wystawa “Northern Women in Chanel” w muzeum Fotografiska była wielkim sukcesem.

ELLE: Dlaczego do kolejnej edycji albumu wybraliście polskie modelki?

Do tej edycji zaprosiliśmy modelki z Czech, Węgier, Polski i Rumunii. Zawsze uważaliśmy polskie modelki za jedne z najbardziej interesujących w branży; mają ostre rysy i piękne ciała. Są nie tylko zjawiskowo piękne, ale także mają inteligentne i intrygujące podejście do mody.

ELLE: Jakie polskie modelki pojawią się w albumie i dlaczego właśnie one?

Jest tyle fantastycznych dziewczyn z Polski, ale do naszego projektu wybraliśmy Anję Rubik, Annę Jagodzińską, Magdalenę Frąckowiak, Małgosię Belę, Monikę Jagaciak i Kasię Struss.

ELLE: Do którego ze zdjęć w albumie macie największy sentyment? Która polska modelka jest waszą ulubioną?

Wszystkie zdjęcia do tego projektu, mają dla nas szczególne znaczenie. Jednak, zdjęcia Małgosi szczególnie utknęły nam w pamięci i to nie tylko dlatego, że jest to niezwykle piękna kobieta. Te ujęcia robiliśmy w Paryżu przy 44-stopniowym upale. Czuliśmy się jak w szwedzkiej saunie! Mimo spartańskich warunków i tego, że czasem brakowało jej oddechu, Małgosia przez całą sesję była bardzo profesjonalna. Anna Jagodzinska to drugie wspaniałe zdjęcie, które robiliśmy. To był ten moment, kiedy wszystko jest perfekcyjne: ubrania, światło, modelka i lokalizacja. Chcieliśmy przeobrazić ją w Marie Curie, która była niesamowitą kobietą, nie tylko niezwykle inteligentną, ale także bardzo stylową, o czym prawdopodobnie nie miała nawet pojęcia! Zdjęcia Anny powstały na Politechnice Warszawskiej, mają tam jedne z najbardziej nowoczesnych laboratoriów jakie kiedykolwiek widzieliśmy.

ELLE: Jak długo zajęło wam zrobienie wszystkich zdjęć? Gdzie je robiliście? Które z ujęć było najtrudniejsze do wykonania?

Pracowaliśmy nad projektem „Kobiety w Chanel” od maja zeszłego roku. Staraliśmy się podkreślić i ukoronować urodę tego regionu Europy, gdzie wiatr znad Karpat wyrzeźbił tak piękne kobiety. Robiliśmy zdjęcia w Warszawie, Paryżu, na Węgrzech, w Miami, Londynie i Nowym Jorku. Nigdy nie postrzegaliśmy i nie postrzegamy fotografii jako czegoś trudnego, kochamy i cenimy naszą pracę. Uchwycone momenty, mrugnięcia – to jest to, co nas inspiruje.

ELLE: Co było waszą inspiracją do tego projektu?

Naszym zdaniem moda, to forma sztuki, prezentowana za pomocą kolorów, kształtów, ekspresji i formy. Pozwala nam wkroczyć do świata pełnego wyobraźni, marzeń, ekscytacji i luksusu. Nie jesteśmy fanami kultury „załóż i wyrzuć”. Dla nas wszystko musi trwać i mieć głębsze znaczenie, tak samo traktujemy nasze fotografie. Ta długa i unikalna kolaboracja z Chanel dała nam możliwość pracy z bardzo ekskluzywnymi ubraniami, co sprawiło, że każdą część projektu traktowaliśmy z dużym zaangażowaniem. Inspiruje nas sztuka, muzyka i fotografia: europejscy malarze, klasyczni kompozytorzy, ale też muzyka współczesna, klasyki „film noir” i szalone koncerty rockowe, a czasami są to pojedyncze osoby, które inspirują nas swoim stylem życia. To był dla nas niesamowity rok; projekt marzeń nad którym pracowaliśmy wspólnie, żyliśmy i oddychaliśmy nim przez 24 godziny 7 dni w tygodniu, to była magia.

ELLE: Który z albumów był trudniejszy do wykonania i dlaczego? Pierwszy czy ten najnowszy? Czy praca przy nich jakoś się różniła?

 Możliwość pracy z tak znakomitym, paryskim domem mody oraz możliwość swobodnej ekspresji i tworzenia fotografii, bardzo wiele dla nas znaczy. Przynosi to wielką satysfakcję, ale również niesie ze sobą bardzo dużo ciężkiej pracy.

 ELLE: Czym różnią się modelki z Europy Wschodniej od tych z Północy kontynentu? Jaka jest najważniejsza różnica, na którą zwróciliście uwagę?

Jest wiele podobieństw i różnic między dziewczynami. Jeśli chodzi o podobieństwa, to naszym zdaniem wszystkie modelki, z którymi udało nam się współpracować przy obu projektach, są wyjątkowymi i wspaniałymi kobietami. Są inteligentne, ciepłe i godne zaufania. Mogliśmy zauważyć, jak natura tego regionu wpłynęła na ich graficzną, kruchą urodę dziewczyn o niezwykłej skórze pokrywającej ostre rysy twarzy i wystające kości policzkowe.

 ELLE: Jak się poznaliście i jak zaczęła się wasza wspólna przygoda z fotografią?

Jesteśmy parą od 18 lat. Pierwszy raz zwróciliśmy na siebie uwagę, kiedy ja byłam na scenie, a Peter stał wśród publiczności. Po koncercie rozpoznaliśmy się na ulicy w Sztokholmie i zaczęliśmy rozmawiać. Przez kilka lat byliśmy przyjaciółmi. Kiedy się poznaliśmy, Peter wciąż się uczył, a ja robiłam karierę muzyczną z moim zespołem INGY, jeździliśmy na tournée między innymi z Davidem Byrne’m (z Talking Heads). Peter studiował w sztokholmskiej szkole filmowej. Zawsze interesowało go światło i kompozycja, nie minęło dużo czasu odkąd zaczęliśmy robić zdjęcia, kiedy został wybrany do sesji w rosyjskim wydaniu Vogue. Przez kilka następnych lat pracowaliśmy jako duet, Peter robił zdjęcia, a ja stylizowałam. Po stworzeniu „Północnych kobiet w Chanel”, postanowiliśmy, że zaczniemy robić zdjęcia wspólnie, bo nasze wizje są bardzo spójne, jak liście z tego samego drzewa.

ELLE: Co fascynuje was w modzie? Co jest wyjątkowego w fotografii mody?

Po prostu kochamy fotografię. Moda wydaje się być stała, jednak ciągle aspiruje do tworzenia czegoś nowego. Dzisiejsza moda pędzi, czasami wydaje nam się, że trudno za nią nadążyć. Staramy się stworzyć własną bańkę twórczą, w której czujemy się bezpieczni. Dla nas najważniejsze jest tworzenie rzeczy, które mają jakieś znaczenie, są na swój sposób magiczne. To może być spokój albo szaleństwo, w zależności od nastroju i naszych pomysłów. Jesteśmy zwykłymi i prostymi fotografami mody, którzy kochają opowiadać historie za pomocą zdjęć. Tworzymy własny świat mody, który wciąż się zmienia, podróżuje w poszukiwaniu nowych dróg i nowych fantazji.

 ELLE: Skąd czerpiecie pomysły na sesje, projekty?

Inspiracja to coś, co rodzi się w Twojej głowie, trzymasz ją tam, a kiedy jest Ci potrzebna po prostu otwierasz „szufladkę” i wyciągasz ją. Wspomnienia, coś co kiedyś zauważyłeś, przeżyłeś lub poczułeś, to emocje, które kolekcjonujesz w sobie i które szukają ujścia w formie ekspresji.

ELLE: Których fotografów światowej sławy cenicie? Kto jest dla was wzorem do naśladowania?

Ta lista jest bardzo długa. Jest wielu fotografów, których pracę cenimy. Między innymi są to takie nazwiska jak Avedon, Irving Penn, Helmut Newton, świetni węgierscy fotografowie tacy jak: Martin Munkacsi czy Andre Kartesz, oraz Cartier-Bresson, Cifford Coffin, Norman Parkinsson itd. Nie idealizujemy ich, ale podoba nam się to, że każdy z nich pozostał wierny sobie i robił wszystko, żeby uchwycić tę jedną, najważniejszą sekundę. Tę sekundę, którą wszyscy możemy dzisiaj podziwiać.

 ELLE: Jesteście parą. Razem żyjecie i pracujecie. W jaki sposób godzicie życie zawodowe i prywatne? Macie jakąś receptę?

Zawsze lubiliśmy razem pracować z racji, że mamy podobny gust, wartości i preferencje.  Pracujemy w takiej symbiozie, że czasami nawet nas to przeraża! Po prostu widzimy te same rzeczy w tym samym momencie, to może być mrugnięcie albo ruch palcem, drobne rzeczy. Jesteśmy jak jedna strona monety, kobieca i męska. Jednocześnie twardo stąpamy po ziemi, wolimy szczerość od dreszczu emocji. To jest naprawdę nasza wymarzona praca!  Kochamy modę i fotografię i kochamy wspólne projekty. Jesteśmy parą, najlepszymi przyjaciółmi i współpracownikami.

ELLE: Niektóre ze zdjęć robiliście w Polsce. Co myślicie o Polsce, o Warszawie? 

Dwa razy robiliśmy zdjęcia w Warszawie i za każdym razem było wyjątkowo. Polacy są bardzo przyjaźni i gościnni. Annę fotografowaliśmy w pięknym laboratorium Politechniki Warszawskiej, wszyscy tam byli dla nas bardzo mili i pomocni, jesteśmy zachwyceni tą częścią projektu. Zdjęcia Magdaleny Frąckowiak robiliśmy w pięknym studio Karola Tchorka. Polska to piękny kraj, o bogatej historii. Chcieliśmy zrobić zdjęcia w Tatrach, znaleźliśmy nawet kilka fantastycznych, wręcz surrealistycznych miejsc, ale tym razem okazało się, że jest to za daleko. Żałujemy, że nie mieliśmy więcej czasu na odkrywanie Polski, jest u was wiele miejsc, które chcielibyśmy sfotografować

ELLE: Macie swoją ulubioną modelkę, muzę? Którego z projektantów mody cenicie najbardziej?

Wszystko zależy od naszej wizji, nie mamy „ulubienic” w takim sensie. Zawsze staramy się znaleźć kogoś, kto najlepiej zrozumie i przedstawi naszą wizję danej historii. Kogoś, kto jest wrażliwy, słucha co się do niego mówi i rozumie polecenia. Stella Tennant to modelka, która ma w sobie inspirującą prostotę, nie musi ciężko pracować, wszystko przychodzi jej z niezwykłą łatwością. Karl Lagerfeld to najbradziej interesujący i najważniejszy projektant naszych czasów

ELLE: Czym jest dla was marka Chanel? 

Chanel to najbardziej oszałamiający i fantastyczny dom mody jaki kiedykolwiek istniał. Są niesamowicie nowocześni, ale wciąż mają to samo dna, które Mademoiselle Chanel stworzyła 100 lat temu. Spójrzmy chociażby  na to, w jak szczegółowy sposób dopracowane są wszystkie detale. Połyskujące projekty Haute Couture, pióra, przypominające rozkwitające kwiaty – to niezwykłe doświadczenie móc pracować tak blisko z tymi niezwykłymi rzeczami, które tak naprawdę są małymi dziełami sztuki.

Chanel ma prosty, nowoczesny styl i majestat, który jest bardzo trudny do osiągnięcia. To marka najlepiej reprezentująca modę luksusową. Dodatkowo, nasza wizja i estetyka marki idą ze sobą w parze, wszyscy staramy się stworzyć ponadczasowe kompozycje.

ELLE: Karl jest również fotografem, robi zdjęcia do wszystkich kampanii Chanel. Czy podczas pracy nad albumem kontaktowaliście się z nim? Czy miał on jakiś wpływ na wygląd zdjęć i albumu czy byliście całkowicie niezależni? 

Mamy tyle szczęścia, że jesteśmy w 100% niezależni, Chanel ufa naszej wolności artystycznej. Karl Lagerfeld osobiście napisał świetny wstęp do naszej poprzedniej książki, „Północne Kobiety w Chanel”, to był bardzo szczery tekst. Dokładnie zrozumiał naszą wizje i nawet dopasował artystów, którymi inspirowaliśmy się przy tamtym projekcie. Nasza współpraca z Chanel jest bardzo udana, od pierwszego dnia trwania projektu czuliśmy z ich strony pełne wsparcie.

ELLE: Co macie w planach? Jaki projekt, album chcecie zrealizować w przyszłości?

Będziemy dalej ciężko pracować i marzyć o kolejnych sagach…

Rozmawiał: Marcin Świderek

Zdjęcia z albumu zobaczysz w kwietniowym numerze ELLE