́Przypadek Robin przypomina to, co spotkało Matthew McConaugheya. Długie lata balansowania na graanicy sławy i nagle w najgłośniejszych produkcjach, aplauz publiczności i najwyższe uznanie. Od kiedy zagrała żonę Franka Underwooda, jej twarz i nazwisko stały się ikonami popkultury.

Można by nawet powiedzieć, że historia Robin świetnie nadaje się na film, gdyby... już ktoś go nie zrobił. Robin Wright wciela się w Robin Wright w doskonałej półanimacji „Kongres” na podstawie opowiadania Stanisława Lema. Jej bohaterka ma częściowo życiorys samej aktorki: samotnie wychowuje dwoje dzieci, a jej niegdyś świetnie rozpoczęta kariera przygasa. W swojej futurystycznej wersji aktorka nie ma wyboru i zawiera pakt z hollywoodzkim diabłem. Bo w świecie amerykańskich gwiazd nie ma miejsca na blisko 50-letnią kobietę, która zaczynała jako gwiazda kasowego przeboju „Narzeczona dla księcia”, ale już nie chce mieścić się w rolach dla słodkich blondynek, bo to było 25 lat temu.

Na szczęście prawdziwej Robin Wright trafiła się wielka szansa. I wielkie wyzwanie: zbudować postać wyniosłej, silnej, tajemniczej żony Franka Underwooda. Lady Makbet ery Twittera. „To zabawne, że na początku mojej kariery stałam się popularna dzięki serialowi »Santa Barbara«, a teraz, kiedy jestem dojrzała, moja kariera rozkwitła na nowo dzięki Claire Underwood” – opowiada Robin włoskiemu ELLE. „Moja Claire nie jest tylko żoną, lecz także wspólniczką Franka Underwooda. Dzięki swojej dwuznaczności i bezkompromisowości robi wrażenie zarówno na mężczyznach, jak i na kobietach”. Od ponad roku nikt nie ma wątpliwości: bez pani Underwood nie byłoby Franka Underwooda.

W życiu prywatnym Robin też wszystko się zmieniło. W 2011 roku po prawie 20 latach rozpadł się jej związek z Seanem Pennem. W tym roku po swój Złoty Glob za rolę Claire przyszła z młodszym o 15 lat hollywoodzkim aktorem Benem Fosterem. Byli zaręczeni już od miesiąca. Poznali się na planie filmu „Rampart” i jak mówi sama Robin, ich relacja rozwijała się z dnia na dzień. „Znalazłam w Benie stabilność, której dotąd nie znałam, nawet jeśli przeżyłam ważne chwile z Seanem”. Robin rozkwitła. „Podoba mi się to, że jestem zaręczona” – szczebiocze. „Czuję się, jakbym odzyskiwała czasy młodości, które poświęciłam na obowiązki partnerki aktora totalnie oddanego swojej pracy i pasji”. Teraz ona oddaje się pasji. Gra w filmie „Everest” z Jakiem Gyllenhaalem i Joshem Brolinem. I zastanawia się, czy nie zostać producentką filmową. Już czas na nowe wyzwania, akurat teraz, kiedy jej dzieci wchodzą na własną drogę życia. Mówi o nich szczerze i z wielką miłością: „Dylan jest aktorką, to bardzo niezależna dziewczyna. Zaczęła zarabiać jako modelka, chce malować, grać, pisać. Hopper dużo podróżuje z Seanem, pomaga mieszkańcom Haiti, może będzie reżyserem filmów dokumentalnych. Przez lata byłam ekstremalnie nadopiekuńcza, z czasem zrozumiałam, ̇e każde z nich pójdzie swoją drogą”.

Robin też zaczynała jako modelka, mając 15 lat, jeździła na sesje do Paryża i Tokio. Urodziła się w Dallas, ale jej rodzice się rozwiedli i dorastała w Kalifornii. Słoneczna dziewczyna z blond lokami. Dopiero niedawno je ścięła i to też był przełom – z amerykańskiej słodkiej lalki wyszła silna, pewna siebie i bardzo seksowna kobieta. To stało się po rozstaniu z Seanem Pennem. „Któregoś dnia obcinasz włosy i stwierdzasz, że musisz też zmienić garderobę, odpuścić infantylne elementy, do których byłaś przywiązana, zrezygnować z dżinsów, które kochałaś, i zacząć żyć na nowo, akceptując swój rozwój, zmiany w relacjach i to, że twoje dzieci są już dorosłe”.

Robin, aktorka, która dwa razy zrezygnowała z ról, mimo że przyniosłyby jej wielką sławę. Bo okazywało się, że jest w ciąży. A potem żyła w cieniu Seana Penna, wychowując dwoje ich dzieci. Dziś ma pozycję pierwszoligowej gwiazdy i trudno sobie wyobrazić, żeby jakakolwiek inna aktorka mogła co wieczór pić gorące mleko i palić wspólnego papierosa z Frankiem Underwoodem, układając strategie władzy.

Tekst Anna Luboń