Oprócz David Lyncha statuetki w tym roku otrzymają aktor Wes Studi („Tańczący z wilkami”, „Ostatni Mohikanin”) oraz reżyserka i scenarzystka Lina Wertmuller (pierwsza kobieta nominowana do Oscara – „Siedem piękności Pasqualino”). Z kolei nagrodę im. Jean Hersholt za działalność humanitarną otrzyma Geena Davis, zdobywczyni Oscara za rolę drugoplanową w filmie „Przypadkowy turysta”, nominowana za rolę pierwszoplanową w filmie „Thelma i Louise” Ridleya Scotta.

CZYTAJ TEŻ: „Czarnobyl” to świetny miniserial, który mogło stworzyć jedynie HBO. Netflix może się tylko uczyć

Cieszyć może fakt, że Akademia Filmowa w końcu doceniła Davida Lyncha, który jest bez wątpienia jednym z najlepszych reżyserów w historii kina. Do tej pory był nominowany trzykrotnie za reżyserię („Człowiek słoń”, „Blue Velvet” i „Mulholland Drive”) oraz raz za najlepszy adaptowany scenariusz („Człowiek słoń”). Oczywiście Oscary bardzo często wędrowały do rąk twórców, którzy kompletnie na to nie zasługiwali, więc nie powinno dziwić, że Lynch, tak samo zresztą jak Alfred Hitchcock, nie wygrał ani razu.

73-letni obecnie reżyser nie nakręcił nowego filmu od 2006 roku, ale na nasze szczęście powrócił w 2017 roku z zupełnie nieprawdopodobnym 3. sezonem „Twin Peaks”, który można uznać za najbardziej awangardowe 18 godzin w historii telewizji. Amerykanin wygrywał już w swoim życiu o wiele bardziej sensowne nagrody (Złota Palma w Cannes), więc Oscar za całokształt raczej nie zrobi na nim większego wrażenia, ale zawsze to jakaś forma wyróżnienia. Swoją drogą aż dziw bierze, że ktoś, kto kręci arcydzieła jak „Blue Velvet” i „Mulholland Drive” przegrywa chociażby z Ronem Howardem.

Warto wspomnieć, że kiedyś honorowe Oscary przyznawane w ramach gali oscarowej. Teraz mają własną ceremonię. W tym roku odbędzie się ona wyjątkowo wcześnie, bo 27 października.

CZYTAJ TEŻ: Robert Pattinson będzie dobrym Batmanem? Oto zestawienie jego najlepszych i najgorszych ról